Pewnego listopadowego dnia w ubiegłym roku w pokoju Angelique, która u nas wówczas pracuje, spostrzegam ciepłą wełnianą czapkę z pomponem. Firmy NIKE.
Twoja czapka, Angelique?– dziwię się
Moja. – odpowiada dziewczyna.
Nie daje mi to spokoju.
Ale, hmmm… będziesz ją nosić?
Tak, m'am. Bo jak wychodzę wieczorem na spacery z Borysem, to jest zimno. W grudniu będę ją zakładać jeszcze częściej, bo wtedy robi się tutaj naprawdę zimno.

Dziwię się i sprawdzam, jakie będą w grudniu. Faktycznie…, hmm…, zimowe.

Zarówno w ubiegłym roku, jak i w tym, zimowe kolekcje pojawiły się w sklepach już mniej więcej we wrześniu. Kupić można właściwie wszystko: wełniane swetry, czapki, szale, puchowe kurtki, różnego rodzaju kozaki z futerkiem. Wszystko to, co wiąże się z zimą. Co ciekawe, tego typu asortyment cieszy się sporym zainteresowaniem i nie raz i nie dwa spotkamy na ulicach Filipińczyków przystrojonych w futrzane czapki z nausznikami, a dzisiaj po raz kolejny byliśmy świadkami przymierzania solidnej puchowej kurtki z kapturem. I nawet się nie dziwię, bo sama miałabym wielką ochotę na zakup kozaków.

W Manili trwa w najlepsze zima. Temperatura w ciągu dnia nadal oscyluje wokół 30 stopni (w słońcu pewnie jeszcze więcej), ale za to w nocy… spada nawet do 23! w osiedlowym basenie jest tak chłodna, że Krzych w ogóle ostatnio nie pływa, a i mnie moja warstwa tłuszczu nie chroni na tyle, żeby pływanie było przyjemnością i z nostalgią wspominam tutejsze lato i dni, kiedy prawie w ogóle nie wychodziłam z wody. Zaskakujące, że ten nieco chłodniejszy przestał mi służyć i podczas gdy w Polsce chorowałam mniej więcej raz na dekadę, tutaj od miesiąca łapię co chwilę jakieś dziwne przeziębienia. Na szczęście równie szybko przechodzą.

Tak, czy inaczej cieszę się zimą, której zresztą chyba podświadomie trochę pragnę, bo ostatnio śniła mi się pokryta grubą warstwą białego puszystego śniegu.