Odsłona 1. Znajduję słynne święte . Nie mija nawet minuta, kiedy pojawia się kapłan proponujący odprawienie puji, czyli złożenie swego rodzaju hinduskiej ofiary. Zastanawiam się, czy faktycznie jest kapłanem, czy jedynie się pod niego podszywa, bo to podobno bardzo popularny proceder w Pushkarze. Nie sprawdzam, nie dostaję czerwonej nitki do noszenia na nadgarstku, nie płacę za puję, więc kapłan się na mnie obraża i mruczy coś średnio ciekawego pod nosem. Takich jak on spotykam na każdym kroku. Średnio co 10 – 15 minut wliczając w to panów proponujących mi wrzucenie kwiatków do jeziora.

Odsłona 2. Kiedy schodzę do jeziora, widzę napisy „NO PHOTOGRAPHY”. Załamuję się. Potem na szczęście okazuje się, że w rzeczywistości zakazy dotyczą tylko niektórych miejsc.

Odsłona 3. , czyli schody wiodące do świętego jeziora, są brudne. Zresztą „brudne” to słowo, które nie do końca oddaje rzeczywistość. Dodatkowo są tak bardzo nagrzane od słońca, że nie sposób na nich stanąć gołą stopą. A tylko gołą stopą stanąć można. Odczuwam nawet różnicę w temperaturze pomiędzy kamieniami w kolorze piaskowym i tymi bardziej czerwonymi. Czerwone są jeszcze cieplejsze! Takich ghatów wokół jeziora jest dokładnie 52.

Odsłona 4. Siadam. Wokół mnie mnóstwo pielgrzymów, którzy przybyli w to jedno z najświętszych miejsc dla wyznawców hinduizmu. Kąpią się w wodzie, składają ofiary, gra fajna muzyka. Miejsce nieporównywalne do żadnego innego. Ale też żadne inne jezioro nie powstało z kwiata lotosu rzuconego na ziemię przez Brahmę. Zresztą nazwa „” znaczy w sanskrycie właśnie tyle co „niebieski kwiat lotosu”.

Odsłona 5. . Czas ostatnich kąpieli i powrotu do swoich domów, hoteli i innych przybytków. W wodzie pluskają się również psy. Dopiero teraz, kiedy temperatura nieco spadła, mają siłę na jakąkolwiek aktywność.

Odsłona 6. Poranek. Spotykam panów suszących na słońcu swoje turbany i zachwycam się barwami. Nieopodal dostają swoją codzienną porcję chapati.

Odsłona 7. W południe mam ochotę na małe , bo sklepów i straganów tu całe setki, ale uciekam do hotelu. Za gorąco.

Odsłona 8. Wieczorem spotykam wielką grupę pielgrzymów z okolic Jaisalmeru. Kolory sari sprawiają, że przystaję i robię zdjęcia. Kobiety wołają mnie do siebie i tak zaczyna się swego rodzaju sesja .

Odsłona 9. Kupuję płytę z muzyką, która słyszałam przy ghatach, a potem jej słucham wieczorem. Jeśli macie ochotę, też możecie posłuchać (z góry uprzedzam, że kawałek jest baaardzo długi):

p.s. W Rajasthanie spędziliśmy 2 tygodnie z kawałkiem podczas indyjskiego lata 2011, sam wpis pierwotnie pojawił się na moim fotoblogu Orientacyjnie.pl, a ja już nie moge się doczekac kolejnego wyjazdu do Indii:)