Anna Jaklewicz z wykształcenia archeolog, a z zamiłowania podróżniczka i antropolog, swoją przygodę z podróżami zaczęła niemal piętnaście lat temu. Najpierw trafiła do Afryki, gdzie na misjach archeologicznych w Sudanie poszukiwała śladów zaginionych cywilizacji i odkrywała przed turystami tajemnice starożytnego Egiptu. A po Afryce przyszedł czas na Azję. W Chinach przez niemal dwa lata pracowała jako przewodnik, ale także wędrowała po Wielkim Murze, opiekowała się pandami w rezerwacie Wolong i przemierzała konno pogranicze Tybetu. Potem jej miłość do Azji zaowocowała kolejnymi wyprawami do Wietnamu, Laosu, Kambodży, Indii i Indonezji. Na swoim koncie ma spore sukcesy: jej indonezyjski projekt ‘Piąta płeć', został doceniony i nagrodzony przez National Geographic podczas ubiegłorocznej edycji Travelerów, a jej debiutancka książka ‘. Chiny z dala od wielkiego miasta' była nominowana do nagrody Czwarty Żywioł w kategorii ‘Najlepsza podróżnicza książka 2013' XI edycji Festiwalu Podróżników Trzy Żywioły w Krakowie.

Do Azji z pewnością wróci nie raz, a dziś Ania dzieli się swoimi wrażeniami z dotychczasowych podróży.

W Azji spędziłam….

W sumie ponad trzy lata, z czego większość w Chinach i Indonezji. Podczas kilkutygodniowych wyjazdów odwiedziłam też Malezję, Singapur, Wietnam, Laos, Kambodżę i Indie.

Azja to dla mnie…

Drugi dom. W ciągu kilku ostatnich lat spędziłam w niej więcej czasu niż w Polsce.

Przygotowując podróż najchętniej zaglądałam do…
Ostatnio coraz częściej do księgarń internetowych w poszukiwaniu publikacji antropologicznych, których nie ma w Polsce. Informacji praktycznych szukam zazwyczaj w przewodnikach, na forach internetowych i blogach.

POLA RYŻOWE, ŻNIWA. CHINY

Z Azją najbardziej kojarzy mi się…

Fantastyczna , zwłaszcza ta chińska, niepowtarzalna, soczysta zieleń ryżowych pól, bambusowe domy we wioskach, w których zatrzymał się czas i, dla kontrastu, wielomilionowe miasta tętniące życiem do późnej nocy. No i ‘japonki' – klapki, które w Azji noszą wszyscy, a ja zmieniam je na inne buty tylko na czas wędrówek po górach.

W Azji zachwyciła mnie…

Różnorodność. O Azji często myślimy i mówimy tak, jakby to był kulturowy monolit, a jest zupełnie odwrotnie. W samej Indonezji żyje ponad 300 grup etnicznych, z których prawie każda ma w inne tradycje czy wierzenia. U Bugisów na przykład szczególnym szacunkiem obdarza się transseksualnych kapłanów, u Toradżów chowa zmarłych po kilku latach od śmierci, a plemię Wana ma własny system karny, w którym grzywnę płaci się…talerzami. Fascynujące!

KOBIETY Z MNIEJSZOŚCI MIAO.CHINY

Najbardziej zaskoczyła mnie…

Węgierka spotkana w Wietnamie, która na miesięczną podróż zabrała zapas jedzenia bo bała się, że azjatyckie kuchnia jej zaszkodzi. Kompletnie nie rozumiem jej strachu, a próbowanie nowych potraw w podróży to ogromna frajda ;)

Największe rozczarowanie przeżyłam w…

, w Laosie. Ze smutkiem patrzyłam na półnagich, zataczających się backpackersów odurzonych narkotykami i alkoholem od rana do nocy, albo kolejnego poranka. Wstydziłam się za ich brak szacunku dla Laotańczyków, arogancję, wulgarność. Niestety Azja była dla nich tylko egzotyczną scenerią niekończącej się imprezy.

VANG VIENG.LAOS

Najprzyjemniejszy wieczór spędziłam w…

Na plaży nad Oceanem Indyjskim, w towarzystwie indonezyjskich znajomych i najlepszej przyjaciółki z Polski. Wyjeżdżam często, sama, i zazwyczaj na długo, dlatego super było poczuć, że mimo wszystko moje przyjaźnie trwają.

Najlepsza azjatycka kuchnia to…

Bezdyskusyjnie chińska! Uwielbiam zwłaszcza pikantną kuchnię syczuańską, na przykład rybę w zalewie z i syczuańskiego pieprzu, który powoduje delikatne mrowienie podniebienia. Lubię też smażone warzywa, zwłaszcza delikatnie słodkie, chrupiące kiełki czosnku i ażurowe plastry korzeni lotosu nadziewane słodkim kleistym ryżem.

PANNA MŁODA Z MNIEJSZOŚCI BAI.CHINY

Najlepszą kolację zjadłam w…

W czasach, kiedy pracowałam w Chinach jako przewodniczka. Do moich zadań należało organizowanie posiłków dla całej grupy, więc za każdym razem sama wybierałam restauracje i układałam menu. Każdego wieczora jedliśmy zupełnie inne potrawy i każda z tych kolacji była pyszna!

Najtańsze piwo wypiłam w…

Nie pamiętam. Pamiętam za to najdroższe, w Singapurze. Za kufel 0,3 zapłaciłam prawie 40 złotych! W dodatku była to cena promocyjna ‘happy hour'.

Najbardziej szalony dzień przeżyłam w…

Każdy dzień na skuterze w indonezyjskich miastach był szalony, a może był zwyczajnym szaleństwem…? ;)

MAŁY BAJO.INDONEZJA

Najfajniejsze azjatyckie miasto to…

Hong Kong – eklektyczna mieszanka kultur, Azja z niewielką domieszką Europy. Miasto wystarczająco duże, by być wielkim, ale na tyle małe, by nie przerażać ogromem. Zabudowane do granic możliwości, a jakimś cudem przestronne i przyjazne, czyste. W dziesiątki wysp pokrytych tropikalną zielenią idealnie wpasowano nowoczesne drapacze chmur.

W Azji najbardziej męczy mnie…

Wilgotność w powietrzu. Przez nią wszystko pleśnieje, nawet ubrania i sprzęt elektroniczny. Czasem żałuję też, że nie mogę stać się na chwilę niewidoczna, nie wyróżniać, nie zwracać na siebie uwagi, nie rzucać w oczy białą skórą i wzrostem. Wtopić w tłum i poznać Azję z innej perspektywy.

Największa azjatycka przygoda…

Manty u wybrzeży Papui. Przez ponad godzinę obserwowałam niecodzienny podwodny spektakl w wykonaniu kilkudziesięciu wielkich stworów, które zataczały kręgi i obracały się wokół własnej osi. Niezapomniane widowisko!

Z MANTĄ. PAPUA.INDONEZJA

Najlepiej wspominany odcinek podróży przebyłam…

Mam wybrać jeden? Nie, to niemożliwe! Najlepiej wspominana za spektakularne widoki jest zdecydowanie dwudniowa trasa z Manali do w Indiach, przez góry, które zmieniają się od zielonych, przez piaskowe, do kilkutysięczników pokrytych śniegiem nawet latem.

LEH.INDIE

Najbardziej niestandardowy nocleg zdarzył się…

W Indonezji, we wiosce Bajo, czyli morskich cyganów. Dom moich gospodarzy, i wszystkie inne we wiosce, wznosił się na palach osadzonych na dnie morza, a z środka, przez szczeliny w podłodze widać było wodę i kolorowe rybki. We wiosce nie było skrawka lądu, zamiast ulic były drewniane pomosty, a po słodką wodę trzeba było pływać na sąsiednią wyspę.

WIOSKA MORSKICH CYGANÓW BAJO2.INDONEZJA

Najbardziej fotogeniczne miejsce…

Krasowe góry w okolicach Yangshuo w Chinach. Właśnie ten krajobraz zdecydowałam się pokazać na okładce mojej „Niebo w kolorze indygo. Chiny z dala od wielkiego miasta'.

YANGSHUO.CHINY

Najpiękniejszym uśmiechem obdarzono mnie w…

Wioskach ludności Wana w Indonezji. Wana, w przeciwieństwie do większości Azjatów, a zwłaszcza Indonezyjczyków, witają obcych lodowatym spojrzeniem i kamienną twarzą. Kiedy zaczynają się uśmiechać to wiesz, że zostałeś zaakceptowany. Ich szczere uśmiechy miały dla mnie największą wartość.

WIOSKA LUDNOŚCI WANA.INDONEZJA

Najciekawszą historię usłyszałam w…

Tybecie, od młodego mężczyzny, który nie godząc się na Chińską dominację uciekał do Indii przez Himalaje. Takich jak on było wielu, niektórzy po drodze zmarli, inni odmrozili sobie dłonie i stopy. Jemu się udało, dotarł do Dharamsali, do siedziby Rządu Tybetańskiego na Uchodźstwie, ale Indie go rozczarowały. Z tęsknoty za domem, mimo ryzyka poważnych represji, wrócił. Podziwiam jego odwagę.

Najbardziej mrożący krew w żyłach moment zdarzył się …

W Indonezji, w małej wiosce pod Yogyakartą, gdzie wynajmowałam pokój u miejscowej rodziny. Obudziłam się, otworzyłam oczy i zobaczyłam obcego mężczyznę, który właśnie mnie okradał. Zaczęłam krzyczeć, złodziej wyskoczył przez okno, przybiegli gospodarze, myśleli, że zobaczyłam ducha. I tak o trzeciej rano, okradziona z kilku cennych przedmiotów, siedziałam roztrzęsiona szukając w rozmówkach słów ‘złodziej' ‘kraść' ‘problem'.

SULAWESI.INDONEZJA

Ulubionym azjatyckim środkiem transportu są…

Chińskie pociągi z wagonami sypialnymi. Dostajesz poduszeczkę i koc, wrzątek, którym możesz zalać makaron instant, jesz kolację, myjesz zęby, idziesz spać i budzisz się już na miejscu. Obsługa po starcie zbiera bilety, dokładnie wie, kto dokąd jedzie i każdego z osobna budzi na kilkadziesiąt minut przed jego destynacją. Naprawdę świetny system!

Najbardziej widowiskowy wschód słońca podziwiałam w…

Indonezji, na wulkanach i Ijen. Na oba wchodziłam nocą nie do końca świadoma, jak wygląda krajobraz wokół. Widoki o poranku zapierają dech w piersiach! Czujesz się jak na innej planecie. Na drugim miejscu stawiam wschód na gigantycznych białych wydmach w okolicach Mui Ne, w Wietnamie.

WULKAN IJEN.INDONEZJA

Najpiękniejszą plażę znalazłam w…

W Indonezji, na wyspach Hatta i Ai należących do grupy tzw. Wysp Korzennych, skąd pochodzi gałka muszkatołowa i goździki. Ale ponieważ leżenie na plaży mnie męczy, wolałam siedzieć w wodzie, razem z żółwiami, rekinami, gigantycznymi rybami garbogłowymi, wielobarwnymi rybami papuzimi, mantami, dryfując jak one nad bajecznymi koralowcami.

Z największą przyjemnością wróciłabym….

Na Papuę. Dotarłam tam w ubiegłym roku, ale zmęczenie i choroba zmusiły mnie do przerwania podróży i powrotu na Jawę.

Nigdy nie wrócę do…

Chyba nie ma w Azji takiego miejsca, które definitywnie bym skreśliła.

Osobom wybierającym się do Azji poradziłabym…

Nie bać się niczego, jeść wszystko, dać się ponieść wydarzeniom i ‘zagubić' na chwilę w maleńkich wioskach gdzieś na końcu świata.

WIOSKA MORSKICH CYGANÓW BAJO.INDONEZJA

Plany na najbliższe miesiące i dalszą przyszłość….

Zaczęłam pisanie książki o Indonezji, w ciągu najbliższych miesięcy chciałabym ją ukończyć. Co potem? Pewnie znów ruszę w drogę ;)

Opowiadała i fotografowała: Anna Jaklewicz

Jeśli podróżujesz bądź niedawno podróżowałeś po Azji i miałbyś ochotę podzielić się swoimi wrażeniami – napisz do nas.

O czyjej podróży chcielibyście poczytać w przyszłości? Czekamy na Wasze sugestie.