Nie jest to niedwuznaczna propozycja spędzenia upojnego wieczoru w jednym z balijskich klubów, ale tytuł japońskiego filmu, który obejrzeliśmy ostatniego wieczora (“Why don't you play in hell?” / “Jigoku de naze warui”). O czym jest ten ? Spróbujmy podsumować…

Mamy tam ekipę filmowców amatorów, którzy przypadkiem znajdują się w centrum porachunków między członkami Yakuzy. Mamy córkę jednego z szefów Yakuzy – niespełnioną aktorkę, oraz jej rodziców, którzy zrobią wszystko, aby ich pociecha została gwiazdą ekranu. To wszystko reżyser Shion Sono serwuje nam w potrawce a'la Tarantino, z szybkim montażem, soundtrackiem rodem z lat 70-tych i hektolitrami sztucznej krwi.

Gdyby poszukać jakiś odniesień do popularnych filmów, można by powiedzieć: Braindead spotyka Kill Billa oraz Machete i wcielają w życie “tronowe” motto “All men must die”. Przy czym w porównaniu z “Why don't you play in hell?” wymienione filmy wypadają raczej niewinnie.

Nie muszę dodawać, że nie należy tego obrazu traktować serio. To świetne rozrywkowe dla wszystkich miłośników X muzy. A zobaczyć ten film będziecie mogli już niebawem w ramach festiwalu filmowego “”. Projekcje odbędą się 15 listopada w kinie Muranów i 18 listopada w kinie Luna w Warszawie.

Na stronie internetowej festiwalu znajdziecie szczegółowy kalendarz festiwalowych projekcji oraz listę filmów pokazywanych w tym roku. Polecamy!