Malapascua Island

Wyobraźcie sobie jasny , turkus morza, delikatny powiew wiatru i… ciszę. Z tym kojarzy nam się i właśnie dlatego kojarzy nam się jak najlepiej. Choć prawdopodobnie, gdyby się uprzeć, na Filipinach bez problemu znalazłoby się więcej tego typu idyllicznych wysepek.

Ruch samochodowy? Zapomnijcie. Od czasu do czas gdzieś w oddali przemknie motor, co nie zmienia faktu, że na wyspie brak jakichkolwiek utrwardzonych dróg. To właśnie stąd ta cisza. Atrakcje? Gdyby ktoś miał ochotę, można wybrać się na spacer w stronę latarni morskiej odwiedzając po drodze małe lokalne wioski lub zdecydować się na kolejny . No i najważniejsze – okolice Malapascua Island to prawdziwy raj dla nurków z rekinami jako jedną z głównych atrakcji (nie sprawdzaliśmy).

Jak na nieprawdopodobnie spokojną wyspę przystało, dotarcie tam wymaga pewnego wysiłku, a więc po kolei:
– najpierw samolot do City,
– potem autobus do Maya (ok. 120 peso i 4,5 godz.) lub wynajęty samochód (ok. 3.000 peso i 3 godz.),
– następnie publiczna łódka z Maya na Malapascuę. W wersji oficjalnej to koszt 50 peso + 5 peso za każdy kg bagażu, faktycznie cena to 150 peso od osoby. Wynajem prywatnej łodzi to z kolei koszt 1000 peso.
– zwykle podczas odpływu duże łódki nie są w stanie zacumować w Maya, dlatego aby dotrzeć do dużej łódki lub dopłynąć do brzegu w Maya, trzeba przesiąść się na małą łódeczkę (20 peso od każdej osoby lub dużej sztuki bagażu).
A potem czeka na nas rajska Malapscua.

Spędzaliśmy tam Sylwestra i Nowy Rok, więc nieco obawialiśmy się, czy nie będzie problemu z hotelem. Nie było. Wbrew temu, co się powszechnie sądzi, na Malapascua Island są różnego rodzaju hotele i hoteliki, a my ostatecznie zdecydowaliśmy się na chatkę przy plaży w Cocobana Beach Resort.

I miło było.

Exit mobile version