Galungan: kiedy duchy przodków odwiedzają ziemię

Dla mnie Galungan zaczął się we wtorkowy poranek, kiedy niemiłosiernie zestresował mnie widok, jaki zastałam na naszej małej uliczce. Nie wiem, czy bardziej przeraziła mnie wielka świnia ćwiartowana właśnie przez balijskich sąsiadów, czy zmierzające w jej kierunku moje trzy psy puszczone ze smyczy. Katastrofy na szczęście udało się uniknąć, przynajmniej tej psiej, bo dla świni było już oczywiście za późno.

Ale tak naprawdę przygotowania do Galunganu zaczęły się kilka dni wcześniej. Już w niedzielę poprzedzającą to wielkie balijskie święto spalono ofiary z niedojrzałych bananów z dodatkiem kokosu mające na celu ułaskawienie demonów. W poniedziałek zaczęto przygotowywać niezliczone dary. W przededniu Galunganu, we wtorek, odbyło się wspomniane już wyżej grupowe świniobicie, a z mięsa przygotowano lawar – charakterystyczne balijskie danie z pikantnej wieprzowiny, sosu kokosowego i przypraw. Na drogach i dróżkach ruch zelżał o przynajmniej połowę, bo tego dnia większość Balijczyków wzięła już wolne w pracy i zdążyła dotrzeć do ów, aby w rodzinnym gronie przygotować się do środowych obrzędów. Ulice na całej wyspie udekorowano penjorami – wielkimi bambusowymi kijami przyozdobionymi owocami, kwiatami i tym, co podpowie wyobraźnia. I przystrojono wszelkie świątynie. Bo Galungan to czas, kiedy Bali wygląda najpiękniej.

To jedno z najważniejszych balijskich świąt upamiętnia zwycięstwo dobra (dharma) nad złem (adharma). To wówczas na ziemię schodzą przodków i zostają tu aż do Kuninganu, czyli przez całe 10 dni. W Galunganową środę, która według liczącego sobie 210 dni Pawukonu, jednego z obowiązujących na Bali kalendarzy, wypada w jego 11 tygodniu, świątynie są pełne odświętnie ubranych w biel wiernych składających dary bogom i modlących się o ich przychylność. Poza tym każdy spędza ten czas z najbliższymi w swoim rodzinnym domu. Dopiero następnego dnia, w tak zwany Manis Galungan, odwiedza się znajomych i dalszą rodzinę.

A jutro – dzień zamykający 10-dniowy okres. Duchy przodków opuszczą ziemię i wrócą tam, skąd przybyły, a w świątyniach na całej wyspie odbędą się wielkie .

To już nasz czwarty Galungan na Bali. Tym razem zaproponowano nam część poćwiartowanej świni ( z oferty nie skorzystaliśmy), podzielono się składanymi w darach owocami i tradycyjnym ryżowym ciastem przygotowywanym specjalnie na święto, a nawet zajrzały do nas przebrane za Baronga . To wszystko zalety mieszkania w balijskim sąsiedztwie.

























Exit mobile version