Choć do Australii trafiła przez przypadek, nie żałuje takiego zrządzenia losu. Od kilku lat mieszka wraz z mężem w Sydney, gdzie pracuje w niewielkiej lokalnej firmie jako project manager zajmując się projektami związanymi z internetem. O swoim australijskim życiu opowiada Magda Biskup.

Jak to się stało, że podjęłaś decyzję o przeprowadzce?

To jest długa i skomplikowana historia, ale w skrócie mogę powiedzieć, że do Australii trafiłam zupełnie przez przypadek. Nigdy nie planowałam zamieszkania tutaj, po prostu tak wyszło. Przyjechałam początkowo z zamiarem zostania tylko na miesiąc. Miałam załatwić pewną sprawę związaną z pracą, a potem jechać do Azji, ale w związku z wieloma splotami wydarzeń miesiąc zamienił się w trzy, następnie w sześć i zanim się obejrzałam minął pierwszy rok. I tak już zostało.

Dlaczego akurat ten kraj, a nie inny? Jak z perspektywy czasu oceniasz swoją decyzję? Dziś zrobiłabyś dokładnie to samo?

Tak jak wspomniałam zdecydował przypadek, nigdy tego nie planowałam. Od samego początku pobytu byłam pewna, że nie zostanę w Australii za zawsze. Po 4 latach podjęłam nawet próbę powrotu do Europy. Sprzedaliśmy wszystko i rzuciliśmy pracę z zamiarem zamieszkania w Hiszpanii. Niestety kryzys gospodarczy pokrzyżował nam plany. W rezultacie, po podróży, którą odbyliśmy w ramach przeprowadzki, wylądowaliśmy w …Australii. To było półtora roku temu.

Czy zamieszkanie w Sydney to była dobra decyzja? Staram się myśleć, że tak. Choć wiem, że gdybym została w Polsce to pewnie też życie ułożyłoby mi się dobrze. Nigdy nie wiadomo „co by było gdyby” i raczej nie zastanawiam się nad tym. Tak jak jest, jest dobrze.

Ile lat w sumie spędziłaś w Australii?

Do Sydney pierwszy raz przyjechałam 7 lat temu, w lutym 2005 roku. W międzyczasie wyjechałam z Australii na prawie dwa lata pod koniec 2009 roku. Wróciłam we wrześniu 2010. W sumie mam więc za sobą 5 lat mieszkania tutaj.

Pamiętasz swoje początki w Sydney? Co było najtrudniejsze, a co w ogóle Cię nie zaskoczyło?

Czułam się bardzo obco, bo nikogo tu nie znałam, ale byłam podekscytowana faktem bycia w Sydney. Cały czas myślałam, że jestem tu tylko na miesiąc, więc podeszłam do Sydney bardziej jak turysta niż jako ktoś, kto miał w tym mieście mieszkać. W ciągu dnia załatwiałam sprawy, po które do Sydney przyjechałam, a popołudniami i w weekendy zwiedzałam. Więc pierwsze tygodnie minęły raczej przyjemnie. Dopiero później zrobiło się troszkę trudniej. Kiedy okazało się, że mogę zostać w Sydney na dłużej zaczęło się załatwienie odpowiedniej wizy, szukanie mieszkania itp. Co pociągnęło za sobą trochę stresów. Tak więc w pierwszym roku bywało różnie – raz dobrze, a raz źle. Teraz jest dobrze.

Czego na co dzień najbardziej Tobie brakuje? Jak w Australii wygląda dostępność polskich produktów?

Polskich produktów na szczęście nie brakuje. Nie można ich co prawda dostać na każdym kroku, ale wystarczy wizyta w jednym z kilku polskich sklepów i można zaopatrzyć się w zasadzie we wszystko od kaszanki i kiełbasy, po Ptasie Mleczko, Krówki i kawę Inkę.

O wiele bardziej brakuje mi kontaktu z rodziną i znajomymi. Dzięki internetowi z rodziną mogę być na bieżąco w kontakcie, ale to jednak nie to samo co kontakt osobisty. W przypadku znajomych, niestety z każdym rokiem coraz trudniej o utrzymanie niektórych kontaktów. Ludzie mają swoje życie i na zawracanie sobie głowy kimś na drugim końcu świata nie zawsze jest czas.

Czy utrzymujesz kontakty z innymi Polakami mieszkajacymi w Twoim kraju? A może przyjaźnisz się z ekspatami innych narodowości lub Australijczykami? Gdzie najłatwiej zawierać nowe znajomości w Sydney?

Stare przysłowie „ciągnie wilka do lasu” jest jednak prawdziwe. Mimo, że Australijczycy są niezwykle otwarci, to jednak zdecydowana większość moich bliskich znajomych to Polacy. Będąc tak daleko od domu, kiedy większość dnia spędza się w otoczeniu Australijczyków, bardzo ciągnie człowieka do swoich. To wynika z wielu kwestii, jak choćby ze wspólnoty języka czy wychowaniu w podobnych wartościach.

Australijskich znajomych można zdobyć na każdym kroku, bo ludzie są bardzo otwarci. Można ich poznać w barze, na siłowni, w bibliotece, na przystanku autobusowym.

Jak wygląda Twoje codzienne życie?

Sydney jest koszmarnie zakorkowane, i marnowanie kilku godzin codziennie na dojazdy do pracy nie jest moim idealnym sposobem na spędzanie czasu. Dlatego mieszkam na skraju centrum. Co rano wsiadam na rower, by po 15 minutach znaleźć się w pracy. 8h mija zazwyczaj bardzo szybko i o 18.00 jestem znów w domu zajadając późny obiad. Weekendy to głównie kręcenie się po mieście, spotkania ze znajomymi, udział w różnych imprezach zbiorowych, których w Sydney jest sporo, wypad gdzieś niedaleko za miasto, albo zwykłe nic-nierobienie. Czyli normalne życie.

Z wakacjami jest niestety problem, bo z Australii wszędzie jest daleko. Ba, nawet w Australii wszędzie jest daleko. Mogę jechać samochodem 10 godzin od Sydney i nadal być w tym samym stanie. Mimo to staramy się organizować wypady za miasto, kiedy trafiają się dłuższe weekendy. Na szczęście Australia pełna jest fajnych miejsc, więc często wystarczy wyjechać 3-4h poza miasto, żeby znaleźć się w jakiejś niesamowitej lokalizacji.

Co oceniasz pozytywnie w Twoim miejscu zamieszkania, a co nie? Za co lubisz, a może nie lubisz Sydney?

Urok Sydney wynika między innymi z jego wielokulturowości. Tutaj każdy jest „skądś”. Za tym idzie niezwykła różnorodność, także kulinarna, co osobiście uwielbiam. Na każdym kroku można kupić japońskie sushi, tajskie pad thai, hinduską samosę czy chińską pieczoną kaczkę. Ale jest też kuchnia peruwiańska, malajska, argentyńska, afrykańska. Czego dusza zapragnie.

Plusem jest też na pewno pogoda. Nie jest co prawda tak, że codziennie mamy słońce i upały (zimy są chłodne i mokre), ale dni słonecznych jest jednak dużo więcej niż w Polsce. A za tym idzie lepsze samopoczucie społeczeństwa.

Lubię to, że Australijczycy mają zdrowy stosunek do pracy. Jak ktoś chce, to może zatrudnić się w firmie, gdzie pracuje się po 12h dziennie, ale na szczęście większość firm i instytucji gwarantuje zdrowe proporcje między pracą, a życiem prywatnym. Dla mnie to bardzo ważne, bo mimo, że swoją obecną pracę bardzo lubię, to nie wyobrażam sobie by miała ona być najważniejszą częścią mojego życia.

Czego nie lubię? Głównie odległości od reszty świata.

Jak wyglądają formalności przeprowadzkowe i wizowe? Gdzie takich informacji mogą szukać osoby zainteresowane życiem w Australii?

Kwestie wizowo-emigracyjne są w Australii tak rozległe, że nie da się o nich napisać w kilku paragrafach. Istnieją dziesiątki rodzajów wiz, każda na inne okoliczności i dla osób o różnej sytuacji. Najlepiej zacząć od dobrego zapoznania się ze stroną lokalnego urzędu emigracyjnego (www.immi.gov.au). To kopalnia wiedzy, i w zasadzie wszystko co chciałoby się wiedzieć na temat emigracji jest właśnie tam.
Z roku na rok urząd emigracyjny wprowadza kolejne obostrzenia i wyemigrować jest coraz trudniej i procedury trwają coraz dłużej, ale dobrze wykształcona osoba z dużym doświadczeniem i dobrym angielskim nie powinna mieć problemu z emigracją. Trzeba jednak uzbroić się w cierpliwość i nie poddawać się.

Jakie rady miałabyś dla osób chcących przeprowadzić się do Australii?

Trudno mi odpowiedzieć, bo te rady byłyby inne dla kogoś kto przyjeżdża „w ciemno”, a inne dla kogoś z wizą i ofertą pracy. Jednak rzecz, którą na pewno mogę polecić wszystkim to to, żeby po przyjeździe wziąć głęboki oddech i się rozluźnić. My, Polacy, lubimy przechodzić prosto do sedna sprawy, jesteśmy dosyć formalni i konkretni, co w Australii może czasem zostać źle odebrane. Australijczycy uwielbiają gadkę-szmatkę, która zawsze towarzyszy nawet najbardziej formalnym sprawom, kontakty międzyludzkie są bardzo nieformalne. Australijczycy mają talent do przyjaznego załatwiania nawet najbardziej nieprzyjemnych spraw. Polaków często w takich sprawach ogarnia złość. Dlatego właśnie ta rada o wzięciu głębokiego oddechu i rozluźnieniu się. Tak jest dużo łatwiej i przyjemniej.

Gdzie najlepiej mieszkać w Australii?

Australia jest prawie tak duża jak Europa. Jest tropikalna północ z porą mokrą i suchą, jest południowe wybrzeże z ciepłym latem i chłodną zimą, jest Tasmania z klimatem prawie środkowoeuropejskim, jest Outback (czyli pustynia). Każdy znajdzie coś dla siebie. Większość Australijczyków mieszka wzdłuż wschodniego wybrzeża, a większość nowych emigrantów ląduje w jednym z dużych miasta, najczęściej w Sydney, Melbourne lub Perth. Każdy australijski stan i każde miasto jest unikalne. Np. Sydney jest fajne, jeśli ma się ochotę na dobrą pogodę i wakacyjny klimat (tu jest ponad 60 plaż!). Melbourne uchodzi za bardziej europejskie i z lepszym zapleczem kulturalnym. Oczywiście poza dużymi miastami jest do wyboru cała masa mniejszych miejscowości. Jednak z punktu widzenia pracy, duże miasta (szczególnie Sydney i Melbourne) są najlepszą opcją.

Czy łatwo znaleźć pracę w Twoim kraju? Czym najczęściej zajmują się ?

Wydaje mi się, że łatwo. Bezrobocie jest na poziomie 5,3%, więc w porównaniu z Europą to prawdziwie rajski rynek pracy. Oczywiście to nie oznacza, że praca leży na ulicy. Nadal trzeba się często naszukać, żeby znaleźć to o co nam chodzi, ale z mojego doświadczenia nie jest to bardzo trudne i nie trwa zbyt długo. W Australii pracodawcy cenią przede wszystkim doświadczenie, papier jest bardzo często drugorzędny (to oczywiście nie dotyczy pewnych zawodów, gdzie papier jest niezbędny).

Według statystyk prawie 25% osób mieszkających w Australii urodziło się poza nią, więc ekspatem jest tutaj co czwarta osoba. Pracują we wszystkich możliwych gałęziach przemysłu, na wszystkich możliwych stanowiskach. Sprzątają, uczą, budują, programują, leczą, projektują, transportują itp.

Jakie są koszty życia w Australii?

Przyjeżdżając z Polski Australia wyda się bardzo droga, ale dla osób tutaj zarabiających jest po prostu normalnie. Choć stosunek zarobków do kosztów życia jest tutaj bardziej korzystny w porównaniu z Polską. Duże miasta są wyraźnie droższe niż reszta kraju. Wygrywa tutaj Sydney, najdroższe miasto w kraju. Kawalerka blisko centrum Sydney to jakieś $300 na tydzień. Do tego trzeba liczyć około $100 tygodniowo na jedzenie. Najtańszy bilet tygodniowy na kolej podmiejską to $26. Bilet do kina to $17, piwo w pubie $3.5-$5. Nie jest tanio, ale poziom życia jest stosunkowo wysoki, co wynika z dosyć dobrych zarobków.

A ile można zarobić? Menadżer w dużej firmie zarobi kilka tysięcy dolarów tygodniowo. Doświadczony księgowy jakieś $1300, początkujący nauczyciel – $700, programista – przynajmniej $1000, sprzedawca w sklepie – $400-600 (to są stawki tygodniowe netto)

Zostajesz w Australii na zawsze?

Przez najbliższe kilka lat nigdzie się nie wybieram, ale długoterminowo mam plan na kolejną przeprowadzkę. Jednak najpierw chcę dobrze przygotować grunt pod tą kolejną zmianę. Póki co, dobrze mi w Australii.

Zdjęcia i tekst: Magda Biskup

 

Magda Biskup – urodziła się na Śląsku, mieszkała w Malezji, a dziś jej jest w Australii. W międzyczasie objechała świat dookoła, co bynajmniej nie zmniejszyło jej apetytu na podróże. Na co dzień autorka wspaniałych zdjęć, które można obejrzeć na stronie www.magdabiskup.com oraz Career break, czyli bloga o podróżach, radości życia i emigracji na koniec świata.

p.s. Career break bierze udział w konkursie na Blog Roku 2011. Wy też możecie pomóc Magdzie wysyłając sms o treści D00047 na numer 7122 (koszt to 1,23zł)! Trzymamy kciuki!

Jeśli i Ty masz ochotę opowiedzieć nam o swoim życiu na obczyźnie (szczególnie, jeśli mieszkasz w Azji), napisz do nas koniecznie!