Powiedział mi ekspata: Sumatra, Indonezja
Pewnego zimowego dnia zdecydował się wywrócić swój świat do góry nogami i sprawdzić, jak wygląda życie po drugiej stronie globu. W tym celu wyjechał do Indonezji, o której dziś pisze, jako o niekończącej się podróży, uzależniającej chorobie i doświadczeniu, które dało mu możliwość poznania zarówno innej kultury, jak i samego siebie. O swoim życiu na Sumatrze opowiada artur bałazy.
Tak, pierwszy raz do Indonezji przyleciałem na 5-miesięczny projekt Wolontariatu Europejskiego, w którym to miałem za zadanie nauczać języka angielskiego. Los tak chciał, że trafiłem do szkoły muzułmańskiej w bardzo małej wiosce na końcu świata. Kawistolegi, licząca sobie zaledwie kilkuset mieszkańców wioska we Wschodniej Jawie, otoczona była zewsząd polami ryżowymi i stawami rybnymi, a ludzie mówili tylko w lokalnym języku. Nawet nauczyciele angielskiego mieli problemy z komunikacją w języku, którego nauczali…
Na Indonezję natrafiłem zupełnie przypadkowo. Szukałem projektu w Norwegii i przeglądając strony organizacji spostrzegłem kątem oka tę, wówczas jeszcze mi obcą, nazwę kraju. Pomyślałem wtedy: „Wow, nie wiedziałem, że można wyjechać na EVS (European Voluntary Service) aż tak daleko. Ale może sprawdzę po prostu swoje siły?”. Pod koniec listopada wysłałem aplikację i w dalszym ciągu szukałem czegoś w Norwegii. Aż tu nagle, po około tygodniu, dostałem pierwszy telefon w sprawie wolontariatu w Indonezji. Zdziwiłem się, ale potwierdziłem, że jestem zainteresowany i ze spokojem szukałem projektu w Norwegii.
-„Witaj Artur. Chciałabym Cię poinformować, że możesz pakować walizki, ponieważ na początku lutego lecisz do Indonezji…”.
Zamarłem. Zupełnie nie wiedziałem, co powiedzieć i w końcu wydusiłem tylko:
– „O kurde!”
– (śmiech) „Nie takiej reakcji się spodziewałam”.
– „A ja nie spodziewałem się takiego telefonu…”
Odpowiedziałem, że w tej sytuacji muszę się poważnie zastanowić i potwierdzę wszystko w ciągu kilku dni. Przeanalizowałem plusy i minusy. I… zdecydowałem po niespełna 24 godzinach – lecę.
Pamiętasz swoje pierwsze chwile po przylocie?
Pierwsze co zapamiętałem to uderzenie gorącym powietrzem w twarz zaraz po wyjściu z samolotu na lotnisku w Dżakarcie. Zaraz po tym milion tragarzy walizek, którzy oferowali swoje odpłatne usługi. No i generalnie ludzie.. wszycy jacyś niscy.. ;)
Tak, ludzie w Kawistolegi byli dla mnie niezwykle uprzejmi. Na przywitanie powiesili przed wjazdem do wioski wielkie banery z napisem „Welcome to Artur Bałazy” i moim zdjęciem, zaczerpniętym z aplikacji. Zorganizowali uroczystość powitalną z przemówieniami, śpiewami, tradycyjnymi tańcami, którą zapamiętam do końca życia. Wszystko to wyglądało mniej więcej tak, że wszedłem do wielkiej sali i nagle wrzawa, mniej więcej 400 osób + około sto kolejnych stojących w drzwiach i oknach (Ci, którzy się nie zmieścili). Wszyscy bili brawo.. i bili.. i nie przestawali, a mi szczęka opadła, starałem się uśmiechać, ukłoniłem się, usiadłem. Choć usiąść nie powinienem… Dlaczego? W pierwszych rzędach siedziały władze szkoły, władze wioski, władze organizacji muzułmańskiej, do których powinienem podejść i się przywitać, a tego nie zrobiłem. Więc to oni po kolei zaczęli do mnie podchodzić i witać się. Mi się zrobiło głupio, ale oni się tylko uśmiechali, a za tę wpadkę dostałem jeszcze większe brawa.
Od rana do ok 13 -14.00 po południu uczyłem duże klasy dzieciaków i młodzieży, na początku z pomocą lokalnego nauczyciela, a później, gdy już opanowałem podstawy indonezyjskiego, sam. Po jakimś czasie zacząłem organizować popołudniami tzw. English Club dla chętnych uczniów. Poza lekcjami moimi ulubionymi zajeciami było wędkowanie i gra w futsal.
Początki zawsze są najtrudniejsze, ale generalnie indonezyjski nie jest trudnym językiem. Uczyłem się z chęcią i motywacją bo im więcej rozumiałem, tym wiecej nowych rzeczy mogłem się dowiedzieć o kraju i kulturze od lokalnych.
Największą różnicą jest oczywiście religia. Pierwszy raz miałem styczność z islamem, który otaczał mnie zewsząd. 87% populacji kraju to muzułmanie. Jeszcze wyraziściej wyglądało to w regionie, w którym mieszkałem – tam muzułmanie stanowili aż 98,5%. Dodatkowo mieszkałem ok. 50 metrów od meczetu, więc przez pierwsze dwa tygodnie miałem problemy z poranymi, przymusowymi pobudkami spowodowanymi nawoływaniami ze świątyni.
Jest wiele reguł, których należy przestrzegać, m.in.
- Lewa ręka jest uważana za nieczystą i niegrzecznie jest nią jeść czy wskazywać na coś.
- Zawsze należy używać zwrotów grzecznościowych w stosunku do starszych osób, nawet jeśli różnica wiekowa jest niewielka.
- Do domu nie wchodzi się w butach,
- Posiłki i napoje spożywa się na siedząco, jeśli nie ma możliwości usiąść, wtedy można przykucnąć
- Nie ma mowy o spożywaniu alkoholu w domu muzułmańskim (oczywiście są wyjątki) ;)
- Kobiety nie mogą palić papierosów, za to mężczyźni kopcą jak smoki.
Większość ludzi na wsiach zajmuje się uprawą pól ryżowych i hodowlą ryb w stawach. Po wykonaniu swojej pracy żyją sobie tak, jakby świat się zatrzymał. Bardzo leniwie, bezstresowo, na luzie. Mimo tego, że żyją biednie, matka natura nie pozwala im umrzeć z głodu.
Bardzo. Ale już wtedy obiecałem sobie, że na pewno tu wrócę.
Tak bardzo polubiłeś ten kraj?
Indonezja mnie zafascynowała. Jest w niej coś magicznego, co mnie przyciąga. Bezinteresowny uśmiech ludzi, którego nam Europejczykom w ostatnich czasach brakuje.
Po powrocie zahaczyłeś o Dżakartę. Dlaczego nie zdecydowałeś się zostać tam dłużej?
W stolicy kraju spędziłem tylko miesiąc. To miasto jest zdecydowanie nie dla mnie. Dżakarta jest głośna, brudna, zanieczyszczona, często nawiedzana powodziami, a ludzie w drodze do pracy spędzają codziennie nawet po kilka godzin. Poza tym ja preferuję bardziej wiejskie klimaty :)
Sumatra to również przypadek:) Po krótkiej przygodzie w Dżakarcie znalazłem pracę w Yogjakarcie na południu Jawy. Tam miałem pracować mobilnie, ponieważ szkoła posiada kilka filii na terenie Indonezji. Na początek zostałem wysłany właśnie na Sumatrę, gdzie powinienem spędzić 2 miesiące. Na tyle mi się jednak spodobało, że postanowiłem zostać tu na dłużej.
Indonezja generalnie jest bardo zróżnicowanym krajem. Na samej Sumatrze ludzie mówią w kilkunastu językach. Wyspa ta (ok. 35% większa od Polski) jest szóstą co do wielkości na świecie, więc nie jestem w stanie obiektywnie ocenić, czym wyróżnia się cała Sumatra spośród inych indonezyjskich wysp, ale Zachodnią Sumatrą będzie mi już łatwiej. Tak więc lud, który ją zamieszkuje, kultura i język, nazywa się Minangkabau albo potocznie Minang. Mimo, że występujący tu islam jest silnie zakorzeniony w życiu społeczności, to przeplata sie on z równie silnymi tradyjnymi zwyczajami. Ciekawe są również budynki z charakterystycznymi dachami o dźwięcznej nazwie Bagonjong oraz słynna na całą Indonezję kuchnia Padang.
Jedzenie bardzo smaczne, ale też niezdrowe, bo w większości smażone i zawierające dużo olejów palmowych oraz mleka kokosowego. Najpopularniejsze dania to rendang lub dendeng – pikantny gulasz wołowy; soto Padang – zupa z wołowiną; sate Padang – szaszłyczki z kurczaka lub wołowiny; gulai ayam – curry z kury z dużą ilością mleka kokosowego.
Ludzie na Sumatrze są bardzo mili i skorzy do rozmowy. Niemalże każdy napotkany człowiek stara się zagadnąć lub przynajmniej pozdrowić. Mam grupkę indonezyjskich znajomych, z którymi trzymam stały kontakt.
Bardzo rzadko zdarza mi się przejść niezauważonym, tym bardziej tu na Sumatrze, gdzie obcokrajowców jest znacznie mniej niż na Jawie, bali czy lombok. Ludzie reagują bardzo pozytywnie. Przeważnie krzyczą „Hello Mister” (co ciekawe tego samego zwrotu używają również do kobiet ;) proszą o zdjęcie, czy próbują zagadywać. Często wstydzą się i tylko zerkajają ukradkiem szepcząc „bule”, którym to terminem określa się w Indonezji białego człowieka. Nie jest to rasistowskie ani obraźliwe.
Chyba największym problemem nie tylko na Sumatrze, ale w całej Indonezji jest brak porządnych albo chociaż przyzwoitych dróg. W tym kraju nie możemy sugerować się mapą Google i jej wyliczeniami przypuszczalnego czasu dojazdu. Chyba że pomnożymy je razy dwa. Sumatra jest wyspą bardziej restrykcyjną religijnie niż np. Jawa. Ciężko jest tu znaleźć chociażby piwo w sklepie, a jeszcze ciężej kompana do strzelenia sobie złotego kufla ;)
Oficjalnym zawsze jest Indonezyjski. W codzienych konwersacjach natomiast ludzie używają Bahasa Minangkabau.
Amatorzy dziewiczej przyrody, wszechotaczającej zieleni. Sumatra, poza kilkoma wyjątkami, jest jeszcze miejscem nie skażonym masową turystyką, które daje nam możliwości odkrywania tego co jeszcze nieodkryte. Przykładem mogą być chociażby wyspy Pulau Banyak na północy Sumatry, które wyglądają jak kawałek nieba a o których istnieniu mało kto wie.
Niewielu. Znam dwóch Malezyjczyków mieszkających tu od kilku lat, a większość Europejczyków, których tu poznałem. pojawia się i znika, bo albo przylatują na krótkie projekty wymiany studenckiej albo po prostu zahaczają o Padang w trakcie podróży.
Spakować kurtkę, ciepłe ubrania, rękawiczki, kozaki, czapkę. A tak poważnie to najważniejsze, aby pozytywnie się nastawić, przygotować na kontakt z inną kulturą. Musimy pamiętać, że to my jesteśmy gośćmi w czyimś kraju, wiec to my musimy dostosować się do zasad tu panujących, a nie one do nas.
Panna młoda po ślubie nie przyjmuje nazwiska męża, a ich dzieci go nie dziedziczą. Tak więc każdy członek rodziny nazywa się zupełnie inaczej. Sam już nie wiem, czy to są imiona czy nazwiska, ale potrafią składać się z kilku członów. Co również ciekawe, przedstawiają się jeszcze innym imieniem, skróconym lub prostszym w wymowie.
Szczerze? Ciekawie było to zobaczyć od środka, ale zdecydowanie wolę polskie wesela! Na zaręczyny rodzina pana młodego zjeżdza się do rodziny pani młodej i starszyzna obu rodzin wspólnie decyduje o dacie zaślubin. Wszyscy siędzą w kółeczku po turecku, przyszli współmałżonkowie z dala od siebie w oczekiwaniu na „werdykt”.
Jakie miejsca w Indonezji udało Ci się już zobaczyć? Masz wśród nich swoje ulubione?
Przez dotychczasowe 10 miesiecy w Indonezji udało mi się zobaczyć całkiem sporo. Ulubione miejsca to: Sempu Island we wschodniej Jawie, Harau Valley i Carocok Island (wschodnia Sumatra) oraz Kiluan Bay w południowej Sumatrze.
Znalazłeś swoje miejsce na ziemi w Indonezji?
Jeszcze nie, cały czas szukam :) Ale czy będzie to Indonezja? Tego też nie moge być pewien ;)
A jak w bahasa indonesia brzmiałoby „Uwielbiam Indonezję, więc będę tu mieszkał tak długo, jak to możliwe”?
Saya sangat suka Indonesia jadi saya akan menetap disini secepat mungkin.
Zdjęcia: Artur Bałazy
Rozmawiała: Ania Błażejewska
Jeśli i Ty masz ochotę opowiedzieć nam o swoim życiu na obczyźnie (szczególnie, jeśli mieszkasz w Azji), napisz do nas koniecznie!