O psie, który leciał samolotem

Miał mały czarny nosek i oczy jak dwa węgielki.
Z tymi oczami to nie taka oczywista sprawa, bo czasem był podejrzewany o ich brak. Dawno, dawno temu pewien na oko 3-4 letni chłopiec z Poznania spojrzawszy na Borysa stwierdził: „Uszka ma, łapki ma, ale oczków nie ma”, więc gwoli wyjaśnienia piszę, że wszystko miał w komplecie. Bo były jeszcze długie puszyste uszy i łapki, na których skakał tak wysoko, że trzeba było zabezpieczyć przed śladami psich łap przestrzeń wokół drzwi.

Kiedyś miał torbę pluszaków, z których potem wyrósł i zamienił je na zieloną tenisową piłeczkę. Na spacerach zdecydowanie preferował różnej długości kije i kamienie. O, tak, podczas zabawy z tymi ostatnimi potrafił się naprawdę zatracić. Najbardziej popularna zabawa? „Kopanie dziury dla kamienia”. Na kopaniu takowej dziury i sprawdzaniu, czy na pewno jest gotowa, Borys potrafił spędzić całe godziny. Sam pewnie zdziwiłby się, ile czasu minęło, gdyby znał się na zegarku.

Choć czasem oczywiście potrafił ocenić, która jest właśnie godzina. W Poznaniu zazwyczaj ok. 17 zasiadał w okolicy okna i wypatrywał Krzycha. Wiedział też doskonale, kiedy powinien dostać posiłek.
Był nieprawdopodobnym smakoszem zupy pomidorowej, marchewek (szczególnie w wersji mini) i żółtego sera, ale tak naprawdę nie pogardził prawie niczym. Kochał wizyty u Teściowej, gdzie zawsze czekała na niego parówka. Lubił piwo, ale tylko z sokiem (zagryzał je od czasu do czasu nachosami), ale wysokoprocentowe alkohole budziły w nim wstręt.

Jako „prawie terrier tybetański” był prawdziwym ascetą, który wolał sypiać na drewnianej podłodze pod łóżkiem zamiast na miękkiej poduszce, a najlepiej czuł się na śniegu, który potajemnie czasem zjadał.

Lubił odkrywać nowe miejsca, do dziś wspominamy jak to się kiedyś zorganizował sam sobie wycieczkę z kamienicy na Roosevelta w kierunku parku przy hotelu Merkury w Poznaniu, a potem dziarsko, aczkolwiek ze zdecydowaniem przemierzał przejścia dla pieszych wyposażone w sygnalizację świetlną. Niektórzy twierdzą nawet, że widzieli, jak wraz z innymi czekał aż światło zmieni się na zielone.

Uwielbiał gości, bo zawsze to były dodatkowe ręce, które głaskały, tarmosiły, drapały i przytulały. A tak przecież można całymi godzinami.
Kochał podróżować. Najczęściej jeździł samochodem, gdzie zwykle z radością zajmował całą tylną kanapę i czekał aż otworzy mu się okno, aby z rozwianymi uszami móc obszczekiwać kierowców przejeżdżających autobusów, ale miał też okazję jeździć pociągami, autobusami, a raz nawet małym statkiem. Odwiedził wiele miejsc w Polsce, a raz przyjechał do Berlina odebrać mnie z lotniska.

W lipcu poleciał samolotem na Filipiny i jego radość z podróży sięgnęła szczytu.

Miał 14 lat z małym kawałkiem. Odszedł od nas w sobotę i nic już nie będzie takie samo.

18 Komentarzy

  1. Pięknie i szczęśliwie żył. Dlaczego tak trudno mi napisać: „współczuję, przykro mi”. No tak, piszę do osoby, której nie znam. A może to nie jest takie ważne. Zasmuciłam się i szkoda mi się zrobiło. Taka fajna mordka ze zdjęcia na mnie patrzy. Borys to potrafił pewnie cieszyć się każdym dniem. Biegaj Borysie po niebieskich łąkach i podróżuj bez żadnych ograniczeń.

    14 listopada 2011 at 20:46

  2. Pięknie opowiedziałaś o Borysie… Naprawdę strasznie mi przykro…. I dzisiaj nic więcej już tu nie napiszę :(((

    14 listopada 2011 at 22:40

  3. a mi tam się serducho ścisnęło… :(

    14 listopada 2011 at 22:43

  4. pocieszna i kochana była to psina … moje ręce też miały okazję go głaskać

    15 listopada 2011 at 04:51

    • A jak już się go zaczęło głaskać, nie pozwalał, aby ta przyjemność się skończyła;) Pozdrawiam Asiu Ciebie i całą Rodzinkę!

      15 listopada 2011 at 08:44

  5. Beata Szwabowicz

    Zaglądam tu czasami, z przyjemnością. Smutna wiadomość. Zwłaszcza dla kogoś kto znał Borysa. Niby to pies i nie mój, a jednak łza w oku się zakręciła…
    Beata, Helena, Adam

    15 listopada 2011 at 07:26

    • Ale niespodzianka…
      Sama wiesz, że bardzo często Boryś był prawie jak Twój pies i właśnie tak Ciebie traktował:)

      Brakuje nam go tu strasznie, bo mimo tego, że braliśmy pod uwagę fakt, że bardzo się ostatnio postarzał, myśleliśmy, że ma przed sobą jeszcze przynajmniej kilka długim miesięcy:(

      p.s. Gratuluję/emy Heleny! Co w ogóle u Was słychać?

      15 listopada 2011 at 08:48

  6. R

    Przykro mi…

    16 listopada 2011 at 05:33

  7. Amisha

    Piękny. Przykro…
    Nie jeden raz żegnałam się z ukochanymi zwierzakami… Ostatnio, latem z suczką, która była u nas 15 lat. Ech, takie życie. Pozdrawiam!

    17 listopada 2011 at 01:14

    • Wiem, wiem, taka kolej rzeczy….
      I wiem, że czas leczy rany i kiedyś na pewno będzie lżej na sercu.
      I wiem, że lepiej tak, niż gdyby coraz starszy i coraz bardziej chory miałby się męczyć całymi miesiącami…
      Ale i tak nie jest łatwo.

      17 listopada 2011 at 21:47

  8. rmk

    Wspomnienia to najważniejsze co nam pozostaje… Ładny psiak, prawdziwy włochacz z niego był.

    17 listopada 2011 at 01:47

  9. Bardzo mi przykro Aniu… Wiem jak trudno jest po takiej stracie. Wierzę jednak też w to co napisałaś, że wszystko co złe/ negatywne dzieje się „aby potem, w bardziej lub mniej odległej przyszłości, było nam lepiej” Serdecznie pozdrawiam

    17 listopada 2011 at 05:09

  10. Ech, bardzo mi przykro. Nasz pies też niestety przeszedł ostatnio na stronę wiecznych udanych aportów. Czekał na nas aż wrócimy z Azji, ale udało nam się już spędzić tylko kilka godzin razem.
    Nie mniej jednak podziwiam Waszą decyzje o zabraniu Borysa ze sobą. To dla psa najfajniejsze – być ze swoimi.

    17 listopada 2011 at 18:12

    • Ale smutno…
      Wasz psiak czekał na Was z pewnością…
      Nie mogliśmy nie zabrać ze sobą Borysa i kociaków, przecież to członkowie rodziny:) Zresztą nawet słysząc argumenty, że klimat mu się nie przysłuży, w ogóle nie brałam pod uwagę zostawienia go w Polsce, bo nawet taka zmiana pogodowa jest lepsza niż samotna psia starość. A nawet gdybyśmy postanowili go zostawić, to i tak trudno oczekiwać od kogoś, że chciałby się zaopiekować starym, coraz bardziej zniedołężniałym psem.
      I trochę mieliśmy tu dobrych wspólnych chwil.
      Ale Borys wraz z upływającym czasem był coraz starszy i z coraz większym trudem przychodziło mu wykonywanie najprostszych czynności. Mimo tego byliśmy pewni, że zostanie z nami przynajmniej jeszcze na kilka długich miesięcy. Ale nie…

      17 listopada 2011 at 22:17

  11. dziękuję Wam wszystkim za te słowa.

    17 listopada 2011 at 22:04

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

  • RSS
  • Blip
  • Facebook
  • Flickr
stat4u