Kiedy ostatnio padło pytanie “co dziś oglądamy?”, pomyśleliśmy “może coś wietnamskiego…”. Odpaliłem więc XBMC, poszukałem listy krajów i wybrałem . A tam same crème de la crème: “Zapach zielonej papai”, „Vertical Ray of the Sun”, „Cyclo”, “Owl and the Sparrow”… W zasadzie wszystko to już widzieliśmy. Jako nieobejrzane oznaczone były tylko trzy tytuły, spośród których wybraliśmy “The Rebel” (“Dong Mau Anh Hung”).

Akcja filmu toczy się na początku XX wieku, kiedy Wietnam znajdował się pod panowaniem Francuzów i opowiada historię tajnego agenta, który ma dotrzeć do przywódcy wietnamskich rebeliantów. Zbliżyć się do niego nie jest łatwo, zatem niczym agent Tomek postanawia zrealizować swoją misję wykorzystując córkę przywódcy buntowników.

Jest to solidne kino rozrywkowe z dużą dawką sztuk walki. Od pierwszych scen oglądamy powtarzalne schematy zachowań i mało oryginalne dylematy moralne (czy zabójstwo wroga to morderstwo, czy walka o wolność ojczyzny). Wszystko to widzieliśmy już w filmach o II Wojnie Światowej. W “The Rebel” inny jest tylko okupant i uciemiężony naród.

Czasem drażni zbyt nachalna poprawność polityczna i moralizatorstwo (np. kiedy córka szefa ruchu oporu mówi „Wiem, że nie wszyscy Francuzi są źli”), a czasem film jest trochę zbyt komiksowy (niezniszczalny Sy, grany przez Dustina Nguyena). Możemy za to raczyć się bardzo dobrymi zdjęciami i muzyką.

Dlaczego warto zobaczyć ten film? Bo jest zwyczajnie ładny (czyt. przyjemny dla oka). Bardzo lubimy taką estetykę, nawet jeśli fabuła nie powala na kolana.

The Rebel (Dong Mau Anh Hung)