Przyznam szczerze, że kiedy powstawała pierwsza część artykułu na temat sytuacji w krajach Azji w związku z pandemią, miałam cichą nadzieję, że to będzie pierwsza część i zarazem ostatnia. Minęło kilka miesięcy i niestety najczęściej nie jest lepiej; zmieniają się obostrzenia i nadal nieliczne miejsce pozwalają na wjazd turystom. Poniżej znajdziecie aktualne informacje na temat sytuacji w kilkunastu krajach Azji. Zapraszam do czytania, a wszystkim Autorom raz jeszcze dziękuję za współpracę.

Po epidemii SARS w 2003 roku, która boleśnie uderzyła w Hongkong, opracowano tu szereg procedur i rozwiązań na wypadek, gdyby sytuacja w przyszłości się powtórzyła. Przez wszystkie te lata przy Ministerstwie Zdrowia działała specjalna komórka, zajmująca się przypadkami zakażeń wirusowych. Gdy tylko doszły do nas wieści o “nowym, nieznanym wirusie” Hongkong potraktował to bardzo poważnie.

Mieszkam tu od początku pandemii i mam wrażenie, że Hongkończycy nigdy nie opuścili gardy. Jest tu ogromna odpowiedzialność społeczna, a ludzie bardzo dbają o to, by przestrzegać zaleceń i obostrzeń. Trzeba pamiętać, że Hongkong to najgęściej zaludnione miejsce na świecie, miejscami sięga ono 43 tysięcy osób na kilometr kwadratowy, dlatego nietrudno tu o niespodziewane, szybko rozprzestrzeniające się ogniska.

Nigdy jednak nie było pełnego lockdownu miasta (zamykano jedynie pojedyncze, gęstozaludnione dzielnice). Obecnie jesteśmy w fazie restrykcji, restauracje mają ograniczony czas pracy (po 18-stej jedynie na wynos), zamknięte są siłownie i obiekty sportowe, a nauka w szkołach odbywa się zdalnie. Aby wlecieć do Hongkongu trzeba być rezydentem i odbyć 21- dniową kwarantannę na swój koszt.

Wielu mieszkańców odczuwa boleśnie ekonomiczne skutki pandemii. Z powodu problemu z dostaniem się do Hongkongu wiele firm zamknęło tu swoje przedstawicielstwa, z ekonomicznej stolicy świata Hongkong zmienił się w odizolowane od innych krajów, siedmiomilionowe miasto. Duża, lokalna linia lotnicza jednego dnia zwolniła 5300 osób. Obiekty sportowe, restauracje i hotele to branże, które podobnie jak w innych miejscach na świecie ucierpiały najbardziej. Obecnie mamy w granicach trzydziestu przypadków dziennie, jednak przed nami Chiński Nowy Rok, czyli największe rodzinne święto tego regionu. Zobaczymy jak spotkania w większym gronie wpłyną na liczbę dziennych zakażeń.
Szczepienia mają rozpocząć się w drugiej połowie lutego, na co wszyscy tutaj bardzo czekają.

ANIA PYSZKOV | INSTAGRAM: ANIAPYSZKOV | BLOG: ANIA PISZE

HONGKONG

**********

Sytuacja w Indiach wróciła do względnej normalności. Na zewnątrz, w miejscach publicznych oraz w pojazdach, w których jedzie więcej niż jedna osoba, wciąż obowiązuje noszenie masek i większość osób się do tego stosuje (tutaj odnoszę się do sytuacji w stolicy, w Delhi). Turystyka krajowa ruszyła kilka miesięcy temu i żeby odwiedzić większość stanów nie potrzeba już testów, nie jest też wymagana kwarantanna dla asymptomatycznych podróżujących. Chociaż przykładowo stan Maharasztra, w którym występuje największy odsetek zachorowań, wymaga testu RT-PCR dla przyjezdnych z regionu stołecznego, z Goa, z Kerali, z Gudźaratu i z Radźasthanu. Sezon narciarski w Kaszmirze trwa, na Goa również nie są puste, co więcej były wypełnione w okresie Świąt Bożego Narodzenia i Sylwestra. Podobnie kluby podczas Nowego Roku, zarówno w Goa, jak i w Delhi.

Można zaobserwować wzrost wydarzeń kulturalnych, ostatnio zaskoczył mnie powrót silent disco czyli dyskoteki w słuchawkach, na świeżym powietrzu. Restauracje przygotowują eventy i specjalne oferty, np. na Walentynki, które są dość mocno celebrowanym świętem w dużych miastach Indii. Tym bardziej jest mi przykro informować, że wizy turystyczne wciąż są wstrzymane i na tę chwilę nie wiadomo, kiedy będą ponownie wydawane. Loty międzynarodowe z Delhi do 24 krajów są dostępne w ramach air bubble czyli w porozumieniu między krajami, ale nie dla osób z wizą turystyczną. Mniej więcej od września liczba nowych przypadków maleje, teraz wynosi około 12,000 nowych zarażonych dziennie (populacja Indii to około 1,38 miliarda). W Delhi, gdzie żyje ponad 30 milionów ludzi, biorąc pod uwagę całą metropolię, dziennie jest około 120 nowych przypadków. Korki uliczne już dawno wróciły do stolicy, goście są w restauracjach, klienci w sklepach również i żyję nadzieją, że turyści wkrótce też będą mogli być tego częścią i znowu mieć okazję podziwiać i doświadczać Indii.

MARGITA | INSTAGRAM: MARGITA.IN

INDIE

********

Indonezja to kraj wielu kontrastów, praktycznie każda z wysp ma swój język, obyczaje i tradycje. Ludzie także ubierają się i wyglądają charakterystycznie dla każdego z regionów.

W przypadku koronowirusa jest podobnie. Restrykcje wprowadzone na Jawie, szczególnie w Dżakarcie mają się nijak do wolności, jaką mogą się cieszyć mieszkańcy Bali.

Ja z rodziną mieszkam w Dżakarcie od prawie trzech lat. Moje dziewczynki – Anielka i Natalka – uczęszczają do Jakarta Intercultural School. Od 6 marca szkoła odbywa się tylko on line, i niestety nie mamy właściwie żadnych przesłanek, ani nadziei, aby to miało się zmienić do końca tego roku szkolnego! Na Bali szkoły międzynarodowe są czynne, działają w sposób pół-legalny, na zasadzie “social well being camps”. Dzieci nie korzystają z głównych kampusów, tylko ze specjalnie utworzonych “obozów społecznych”. Szkoły zamykane są czasowo tylko w sytuacji potwierdzonego przypadku koronowirusa wśród społeczności danej szkoły.

Jak to często bywa olbrzymie miasto jak Dżakarta, rządzi się własnymi prawami i nigdzie nie zobaczymy ludzi bez masek. Wchodząc do centrum handlowego jesteśmy monitorowani przez specjalne urządzenia, skanujące temperaturę ciała. Każda restauracja ma specjalnie przygotowane, dodatkowe miejsca do mycia rąk. Na wstępie jesteśmy proszeni o mycie lub/i dezynfekcje rąk. I znowu inaczej sprawy się mają już na południowym wybrzeżu Jawy czy na Lombok, wyspie na wschód od Bali. Ludzie chodzą tam w wielu miejscach bez masek i życie wygląda znacznie “normalniej” niż w pełnej restrykcji Dżakarcie.

Od połowy grudnia nie są wydawane nowe wizy wjazdowe do Indonezji. Wszystkie osoby wjeżdżające do Indonezji muszą posiadać negatywny test PCR, a później udać się na pięciodniową kwarantanne do hotelu, wybranego z listy podanej przez rząd. Można wybrać wśród hoteli, o różnym standardzie od jednej do pięciu gwiazdek. Wszystko zależy od zasobności portfela. W drugi dzień hotelowej kwarantanny wszyscy poddawani są testowi PCR, a później kolejnemu w piątym dniu kwarantanny. Jeśli oba testy są negatywne można już opuścić hotel i udać się do domu. Następnie rekomendowana jest 14-dniowa kwarantanna. Nie znam jednak nikogo, kto by jej się poddał. Słyszałam także, że za 5 mln rupih można nie poddawać się żadnej kwarantannie i od razu udać się do domu. Czy to prawda – nie mam zamiaru tego weryfikować :)))

BASIA | INSTAGRAM: BCYGANIK

Indonezja

**********

Mija prawie rok od dnia, w którym śmierć kilku pacjentów jednego ze szpitali leżącego 140 km na południe od stolicy miasta Qom rzuciła cień na mieszkańców całego Iranu. Pandemii początkowo towarzyszyły jednocześnie niedowierzanie i strach, ale zanim sprawę potraktowano bardzo serio, najpierw bardziej serio potraktowano wybory parlamentarne, które mimo rosnącego zagrożenia wirusem odbyły się w marcu 2020 i opóźniły wprowadzenie w życie ogólnokrajowej kwarantanny. Ten pierwszy etap pandemii był chyba dla wszystkich Irańczyków najtrudniejszy, zwłaszcza, że kwarantanna zbiegła się w czasie z obchodzonym 21 marca irańskim Nowym Rokiem – „Nouruzem” (dosł. „Nowym Dniem”) i towarzyszącymi mu dwutygodniowymi wakacjami, które dla silnie związanych z rodziną i na ogół wyjątkowo towarzyskich Irańczyków oznaczają odwiedzanie licznych krewnych (tzw. „did-o-baazdid”) i bardzo często także podróże.

Szczerze mówiąc, po kilku latach życia w Iranie zdążyłam się na tyle wtopić w lokalną społeczność, że rzadko kiedy odczuwam różnice kulturowe, jednak w tamtym czasie na własnej skórze przekonałam się, że jeśli dla mnie – jedynaczce wychowanej w jednym z europejskich krajów, gdzie w społeczeństwie ważniejsza jest jednostka – samotność okresu izolacji stanowiła ogromną trudność, dla Irańczyków – wśród których dominują duże i żżyte ze sobą rodziny, a społeczeństwo wciąż jeszcze bardziej stawia na grupę niż jednostkę – była ona niewyobrażalnie twardym orzechem do zgryzienia. I o ile większość rodzin odwołało podróże i nie odwiedzały dalszych krewnych, to jednak znam przypadki, kiedy dorosłe rodzeństwo przeniosło się, każdy ze swojego samodzielnego mieszkania, do rodzinnego domu, aby kwarantannę przejść „wspólnie” razem z rodzicami.

Wiosna 2020 była zdecydowanie czasem największych obostrzeń: nie było mowy o podróżach (choć zagraniczni studenci państwowych uczelni mogli bez wymaganego zazwyczaj dokumentu „chorudż” -dosł.„wyjście”-, pozwalającego na opuszczenie Iranu w okresie ważności karty pobytu i wiążących się z jego wydaniem trwających przeważnie trzy tygodnie pielgrzymek między ministerialną placówką a uniwersytetem), kawiarnie, restauracje, księgarnie i większość sklepów została zamknięta. Urzędy pracowały w ograniczonym przedziale godzin, a supermarkety, choć otwarte w stałych godzinach pracy, rzadko kiedy oglądały twarz jakiegokolwiek klienta; większość populacji dokonywała zakupów online.

Po kilku miesiącach jednak, mimo jednostajnie zwiększającej się liczby przypadków śmiertelnych i zarażeń koronawirusem (dochodzącej w listopadzie i grudniu ubiegłego roku do 400 zgonów na dobę), część obostrzeń ograniczono albo całkowicie zdjęto. W dalszym ciągu między miastami nie da się podróżować (przepuszczane są jedynie autobusy), od kilku tygodni transport publiczny po 21.00 w nocy został znacznie ograniczony (mandat za poruszanie się po mieście samochodem osobowym, swobodnie kursują tylko , no i środki transportu publicznego, np. metro), do pasaży handlowych, urzędów, przychodni, metro nie można wejść bez maski (na każdym przystanku przy wejściu do metra przy prowizorycznych stolikach sprzedawcy oferują komplety różnokolorowych masek) itd., a w niektórych miejscach przy drzwiach wejściowych specjalnie wydelegowany pracownik mierzy wszystkich wchodzącym temperaturę… można odnieść wrażenie, że większość mieszkańców Iranu, o ile wciąż czuje przerażenie i strach, to tym obawom towarzyszy ogromnie zmęczenie pandemią, zaś konieczność zarabiania na chleb nie pozwala pozostawać w domu na tyle, na ile być może wymagałaby sytuacja (zgodnie z danymi pochodzącymi z Ministerstwa Zdrowia do chwili obecnej w wyniki zarażenia koronawirusem w Iranie życie straciło ponad 58 tysięcy osób, a liczba zarażeń wynosi od początku pandemii półtora miliona… ). Nie ma się co dziwić, wszyscy jesteśmy wciąż jeszcze pełni obaw, ale życie idzie naprzód i zmusza nas do zapanowania nad strachem.

W chwili obecnej (kiedy liczba przypadków śmiertelnych koronawirusa spadła do 50 osób na dobę) wciąż zamknięte są siłownie, teatry i kina; ciągle w wielu placówkach – zwłaszcza państwowych – pracownicy mają ograniczone godziny pracy; ale restauracje żyją znowu zaczęły tętnić swoim życiem, ludzie spotykają się ze sobą w parkach i kawiarniach, czasem z ulgą zdejmując / obsuwając maskę zaraz po wejściu. Część wciąż nosi ze sobą spraje do odkażania i dezynfekcji, pryskając dłonie i kartę bankową po każdej kolejnej transakcji, część nosi nawet podwójne maski, czekając niecierpliwie na szczepionkę, ale część organizuje w domu towarzyskie spotkania, spaceruje po ulicy bez maski i – jeśli się tylko da – podróżuje, wychodząc z założenia, że przecież trzeba żyć, a koronawirus nie wiadomo do kiedy z nami pozostanie. Nawet bazary – zdaniem większości skupisko koronawirusa – codziennie, z wyjątkiem piątku, który w Iranie jest dniem wolnym, jest tak przepełniony, że szpilki nie idzie wetknąć. Dzieci w wieku szkolnym odbywają lekcje online, i tak jak na całym świecie w Iranie również kursy online wyrosły jak grzyby po deszczu, a spotkania live na Instagramie zyskały olbrzymią popularność.

Jeśli chodzi o podróżowanie to na dziś sytuacja wygląda tak, że pomijając mocno ograniczone loty, jeśli podróżujący w kraju swojego urodzenia zrobi test na covid19 i wynik testu będzie negatywny, to owszem, może przylecieć do Iranu i nie musi już tutaj na miejscu przechodzić kwarantanny. Niemniej jednak turystów za bardzo nie widać, czego jedną z przyczyn może być fakt, że nie wszystkie atrakcje turystyczne są już z powrotem udostępnione zwiedzającym, każde miasto rządzi się w tej kwestii swoimi prawami. W samym Iranie w niektórych miejscach podróżować można, ale tak, jak wspomniałam wcześniej, to zależy od różnych czynników. Tak, czy owak, w Iranie życie płynie dalej, do kolejnego irańskiego Nowego Roku (z którym zgodnie z obowiązującym kalendarzem słonecznej hidżry), który tegorocznej równonocy wiosennej zapoczątkuje w Iranie nowy, czternasty wiek ( w Iranie zgodnie z obowiązującym kalendarzem rok 1399 dobiega teraz końca…).

DOROTA SŁAPA | INSTAGRAM: DOROTA_SLAPA

IRAN

*********

Kiedy pod koniec października ubiegłego roku pisałąm o życiu w Tokio w czasie pandemii, byłam pełna umiarkowanego, ale jednak, optymizmu. Sytuacja nie była idealna, granice pozostawały zamknięte dla większości obcokrajowców, ale na tle innych krajów, szczególnie europejskich, wydawało się, że panuje względna normalność. Rządowa kampania wspierająca sektor turystyczny zachęcała do planowania światecznych i noworocznych podróży. Niestety szybko przekonaliśmy się, że w tych czasach niczego nie można być pewnym, a plany mogą mogą ulec zmianom z dnia na dzień.

W listopadzie liczba nowych przypadków zaczęła szybko rosnąć, a w grudniu wystrzeliła do niespotykanych tutaj wcześniej wartości. Znaleźliśmy się w środku trzeciej fali, dużo mocniejszej, niż dwie poprzednie, chociaż nadal słabszej od tych w krajach europejskich. Rząd Japonii ostrzegał obywateli, wstrzymał kampanie promujące turystykę, a wręcz odradzał tradycyjne noworoczne podróże, ale długo się opierał przed zastosowaniem radykalniejszych środków. Jednak w obliczu stale pogarszających się statystyk 7 stycznia wprowadzono stan wyjątkowy na terenie najbardziej dotkniętych prefektur, w tym oczywiście Tokio. Polegał on głównie na prośbie o zamknięcie restauracji i barów o 20ej wieczorem oraz przeniesienie 70% pracy w tryb zdalny. Po pojawieniu się przypadków nowych, bardziej zaraźliwych, szczepów wirusa u kilku podróżnych, cofnięte zostały wszelkie, dopiero co wprowadzone, poluzowania zakazu wjazdów obcokrajowców.

W żadnym momencie życie publiczne nie zamarło całkowicie. W najbardziej uczęszczanych dzielnicach handlowych i metrze ruch zmalał, ale nadal nie było pustek. Po miesiącu takiego lightowego lockdownu liczby zachorowań zaczęły powoli spadać, ale nie na tyle, żeby można było go odwołać. W dalszym ciągu mamy zatem stan wyjątkowy i chociaż statystki zbliżają się do tych sprzed trzeciej fali, obłożenie szpitali, według rządu, jest zbyt duże, by znosić obostrzenia przed ustaloną datą. Zatem czekamy do 7 marca, tym niecierpliwiej, że tuż potem rozpocznie się okres kwitnienia wiśni, czyli tradycyjnych pikników w parkach. Czekamy również bardzo niecierpliwie na szczepienia, które do Japonii dopiero powoli docierają. Zgodnie z harmonogramem powinny się rozpocząć pod koniec lutego, ale biorąc pod uwagę profil demograficzny Japonii (36 mln osób powyżej 65 roku życia, 7,5 mln osób w przedziale 60-64 lat) szczepienia osób spoza grup priorytetowych – jeśli przebiegną zgodnie z planem i bez opóźnień w dostawie szczepionek – zaczną się w lipcu 2021. Czyli dokładnie wtedy, kiedy ma się odbyć przełożona z poprzedniego roku olimpiada. O której rząd nadal zapewnia, że się odbędzie…

A jak wygląda Covid-owa sytuacja na japońskiej prowincji, a dokładniej w prefekturze Nagano?

W Japonii każda prefektura ustala własne zasady walki z Covidem, odgórnie dawane są jedynie zalecenia, które mogą, ale nie muszą obowiązywać w danej prefekturze. W całej prefekturze Nagano zalecane jest noszenie maseczek w miejscach publicznych. Pomimo iż maseczki są jedynie zalecane i nie ma kar za ich nienoszenie, to jednak wszyscy maseczki noszą.

W ośrodkach sportów zimowych kolejkami gondolowymi i wyciągami można jeździć jedynie ze znanymi sobie osobami. Stojąc w kolejkach należy zachować odpowiedni dystans. W publicznych toaletach nie można używać automatycznych suszarek do rąk. Przy stolikach w restauracjach są specjalne plastikowe ekrany odgradzające jedzących. Przy wejściu do sklepów, restauracji, barów są stanowiska z płynem do dezynfekcji rąk, a przy wejściu do hoteli i urzędów państwowych dodatkowo jest jeszcze bezdotykowy pomiar . Przed wejściem do muzeum czy też hotelu należy także wypełnić formularz z danymi kontaktowymi. Przed wyjściem z domu do szkoły należy zmierzyć dziecku temperaturę i zapisać ją, wraz z ewentualnymi symptomami, w specjalnej tabelce. W szkołach również obowiązują maseczki. Przed pandemią dzieci ze wszystkich klas jadły obiady razem w stołówce, obecnie każda klasa je w swojej sali.

Japońska prowincja jest miejscem spokojnym i prawie bez-covidowym i dlatego miejscowi nie za bardzo chcą by osoby z dużych miast przyjeżdżały do wioski.

ASIAYA | INSTAGRAM: ASIAYA.PL

DOROTA WERNIK | INSTAGRAM: NIEZNANA_JAPONIA

JAPONIA

*********

Dzienny numer nowych zarażeń waha się między 600-1400 osób. Na początku stycznia uruchomiono program szczepień, w chwili obecnej używane są szczepionki dwóch firm (Sinopharm oraz Pfizer). Wykryto też przypadki mutacji z Wielkiej Brytanii.

Do Jordanii na dzień dzisiejszy (10.02) można dostać się tylko z negatywnym wynikiem testu PCR wykonanym na 72h przed przylotem, jednak nie obowiązuje już kwarantanna dla żadnego kraju. Po przylocie wykonuje się kolejny test PCR, którego wynik później publikowany jest online. Sytuacja jest jednak na tyle dynamiczna, więc dla wszelkiej pewności sprawdzajcie na bieżąco https://www.visitjordan.gov.jo/form/

Kilka tygodni temu zniesiono piątkowy lockdown, jednak nadal obowiązuje godzina policyjna od północy do 6 rano. W przestrzeni publicznej zarówno na ulicy jak w budynkach należy nosić maseczkę.

Sytuacja w Jordanii powoli się stabilizuje. Jednak dopiero teraz widać jak bardzo ucierpiał sektor turystyczny. Na początku stycznia pojechaliśmy nad Morze Martwe. W hotelu było maks 30 osób, w pobliskim Samara Mall gdzie turyści się stołowali w różnych restauracjach zastaliśmy smutny widok: większość restauracji padła.

Od 29.03 Ryanair wznawia bezpośrednie połączenia z Polską, narazie tylko loty do Warszawy-Modlina. Wznowienie lotów do Krakowa planowane na początek maja.

JOANNA | INSTAGRAM: CIOTKA_Z_JORDANII

Jordania

**********

Pierwszy przypadek koronawirusa zarejestrowano w Kambodży w styczniu ubiegłego roku. Do tej pory (a minął już ponad rok) oficjalnie odnotowano 478 przypadków. Nikt nie umarł. Kambodża liczy ponad 16 milionów mieszkańców. Ponad połowa społeczeństwa ma mniej niż 25 lat (w Polsce połowa społeczeństwa ma mniej niż 40 lat).

W listopadzie zrobiło się głośno o wirusie z powodu wizyty węgierskiego ministra spraw zagranicznych, który przyjechał do Kambodży z Tajlandii i okazał się być pozytywny. Przetestowano ponad tysiąc osób z rządu i ich rodzin. U nikogo nie wykryto wirusa. Niedługo po historii z ministrem doszło do pierwszego ogniska epidemiologicznego. Wirusa wykryto w centrum handlowym w Phnom Penh. Ludzie na chwilę wstrzymali oddech. Wzmorzono mierzenie temperatury, dezynfekcję, ograniczono zgromadzenia do 20 osób. Maseczki od dawna były tutaj normą, służyły głownie jako ochrona przed zanieczyszczeniami w ruchu drogowym (spaliny i kurz).

W styczniu ograniczenia zostały nieco złagodzone. Dzieci wróciły do szkół. Można by stwierdzić, że życie wróciło do normy. Restauracje, sklepy, bary, biura i urzędy są otwarte.

Być teraz w Kambodży to trochę jak wygrać los na loterii. Wjazd do Kambodży nie jest jednak prosty. Droga do wolności kosztuje blisko 2000 usd (depozyt, z którego niewiele zostaje po oobowiązkowej dwutygodniowej kwarantannie w hotelu) i 3 testy na wirusa (przed przylotem, w dniu przylotu, i po dwóch tygodniach kwarantanny). Wizy turystyczne cały czas pozostają zawieszone. Do odwołania. Brakuje turystów. Ta branża, jak i branża odzieżowa, ponoszą olbrzymie straty. Wzrosło bezrobocie i bieda.

W SINA DHAL | INSTAGRAM: W_SINA_DHAL

Kambodża

*********

Rozwój pandemii koronawirusa w Katarze przebiega dość specyficznie. Pierwszą fale (w połowie zeszłego roku) odczuliśmy bardzo dotkliwie. Był to okres, kiedy Katar wysunął się na niechlubne 1sze miejsce na świecie pod względem liczby zachorowań w przeliczeniu na milion mieszkańców.

Na szczęście wprowadzone restrykcje sprawiły, że przez jakiś czas wszystko było pod kontrolą. W czasie, kiedy w Europie szalała 2ga fala, w Katarze życie toczyło się praktycznie normalnie – szkoły, restauracje i sklepy były otwarte, można było wyjść z domu i spotkać się ze znajomymi. Oczywiście wszystko w podwyższonym reżimie sanitarnym (maseczki itp.), ale nikt nie narzekał.

Od ok. 2 tygodni, niestety, obserwujemy w Katarze stopniowy wzrost zachorowań (tak jak przez długi czas notowano 100-200 przypadków dziennie, tak teraz jest to 400-500). Na pewno duży wpływ na to miał fakt, że w ostatnim czasie odbyło się tu bardzo dużo wydarzeń kulturalnych i sportowych. Obecnie niestety powoli wracamy do restrykcji wprowadzonych podczas 1szej fali.

Warto podkreślić, że od początku pandemii (marzec 2020), Katar pozostaje zamknięty nie tylko dla turystów, ale dla każdego, kto nie jest obywatelem albo rezydentem długoterminowym. Ta sytuacja potrwa przynajmniej do połowy tego roku, ale najprawdopodobniej jeszcze dłużej – mówi się, że granice nie zostaną otwarte dopóki większość mieszkańców nie zostanie zaszczepiona.

W Katarze szczepionka dostępna jest od końca grudnia. Obecnie w pierwszej kolejności zaszczepić mogą się osoby z chorobami współistniejącymi, lekarze, nauczyciele, oraz wszystkie osoby powyżej 55 roku życia.

JOANNA REKIK| BLOG: www.mamaintransit.com | INSTAGRAM: MAMAINTRANSIT

Katar

**********

Za chwilę minie rok, odkąd jesteśmy w Laosie, a mieliśmy tu tylko przeczekać parę tygodni…

Jednak, gdy czytamy co się dzieje w Polsce i na świecie w związku z pandemią, doceniamy jaką oazą spokoju jest Laos. W życiu codziennym nie doskwierają nam żadne restrykcje, restauracje i hotele działają normalnie, podobnie jak większość atrakcji turystycznych. Nie ma też obowiązku noszenia masek, ludzie organizują wesela na tysiące osób, kluby w weekendy pękają w szwach, można również swobodnie poruszać się po większości kraju. Oczywiście masowy exodus cudzoziemców mocno odbił się na branży turystycznej i choć podejmowane są próby ożywienia turystyki krajowej, to w bardziej turystycznych miejscach jak Vang Vieng czy Luang Prabang widać spustoszenie.

Ograniczony ruch i obostrzenia są tylko w dwóch prowincjach przy granicy z Tajlandią i Chinami, gdzie wykryto niedawno nowe przypadki koronawirusa będące skutkiem nielegalnej imigracji. Wszyscy chorzy są hospitalizowani i poddawani kwarantannie w stolicy, niezależnie od miejsca zamieszkania i stopnia nasilenia objawów.

Laos już na początku pandemii zamknął granice i nadal trzyma się tej decyzji przez co ciężko jest nawet z niego wyjechać, a co dopiero wjechać. Do kraju nadal mogą dostać się tylko powracający z zagranicy obywatele lub posiadacze specjalnej wizy biznesowej. Co w ostatnich tygodniach też zostało mocno utrudnione, bo w lutym po wykryciu nowych przypadków wirusa wstrzymano po raz kolejny wszystkie loty (w tym pomoc humanitarną). Tak zdecydowana polityka jak widać działa, bo do tej pory mamy tylko 45 przypadków choroby i żadnego zgonu!

Ponieważ Laos nie należy do najbogatszych państw świata, szczepionki otrzymuje w ramach „bratniej pomocy” od Chin i Rosji. Kraj ma obecnie w posiadaniu tylko ok. 335 000 dawek, ale szczepienia już ruszyły. Na pierwszy ogień poszli pracownicy służby zdrowia. Rząd planuje zaszczepić 15-20% populacji w 2021 i osiągnąć poziom 70% przed końcem 2023 roku. Niestety obawiamy się, że dopiero wtedy w pełni ruszy ruch turystyczny w regionie.

ANIA & RADEK | INSTAGRAM: ORIENTUJEMYSIE| BLOG: ORIENTUJEMYSIĘ

Laos

*********

Na Malediwach sytuacja niewiele zmieniła się od ostatniego razu. Już po raz trzeci poprawia się i znów pogarsza. Kiedy wyglądało na to, że sytuacja jest opanowana, czyli ilość zachorowań dziennych wynosiła ok. 10 osób, nagle gwałtownie wzrastało do 200. Kraj jest stosunkowo mały (400 tys. mieszkańców), także ilość dziennych zachorowań w okolicach 200 to jest dla nich dużo. Stolica oficjalnie jest nadal odcięta od reszty kraju już od 11 miesięcy.

Jednak kraj jest otwarty dla turystów. Do resortów polecieć można bez problemu, wymagany jest jedynie test pcr zrobiony nie wcześniej, niż 96h przed wejściem do pierwszego samolotu. Na lokalnych wyspach jest trochę inaczej, gdyż żyje tam i funkcjonuje przede wszystkim lokalna społeczność, zatem obostrzenia są zdecydowanie większe, niż w resortach.

Spora część Guest Housów i lokalnych wysp nie zdecydowała się jeszcze na przyjmowanie turystów, z uwagi na rygorystyczne obostrzenia, które dotykają zarówno gości, właścicieli Guest Housów, jak i lokalną społeczność. Należy ograniczać kontakty z lokalsami, nie zaleca się chodzenia po wyspie, korzystania z restauracji i sklepów, większość wycieczek nie jest możliwa do zrealizowania, także to taki wyjazd na 30%. Natomiast mieszkańcy nie mogliby swobodnie przemieszczać się między wyspami. W dodatku przed opuszczeniem kraju wykonać należy ponownie test pcr. Jeśli okaże się on pozytywny – zostaje się w kwarantannie na kolejnych 10 dni (na własny koszt). Dodatkowo, wystarczy, że w trakcie pobytu będzie się miało kontakt z osobą pozytywną (np. podróżując jedną łodzią) również trafia się do kwarantanny, mimo, że test wychodzi negatywny.

Moim zdaniem podróżowanie w tych czasach jest dość ryzykowne i trzeba się z tym liczyć, że można gdzieś utknąć. Trzeba być na to przygotowanym, również finansowo. Ewentualnie wybrać się z biurem podróży do resortu, bo w razie zamknięcia go z powodu zbyt dużej ilości zakażeń (3 takie resorty zostały w międzyczasie zamknięte) lub odwołanych lotów, nie zostajecie zdani sami na siebie, tylko biuro zawsze coś na taką sytuację poradzi.

Na Malediwach trwają właśnie szczepienia i chyba dopiero po nich te najbardziej rygorystyczne obostrzenia będą powoli znoszone i wszystko powoli będzie wracało do normy.

MAGDALENA TYPEL | INSTAGRAM: DZIENNIKI_TYPELKA_MALEDIWY | BLOG: DZIENNIKI TYPELKA

Malediwy

*********

od marca zeszłego roku (18.03.2020) zamknęła granice swojego kraju. Ruch turystyczny z zagranicy do dnia dzisiejszego jest całkowicie wstrzymany. Obowiązuje całkowity zakaz wyjazdów zagranicznych (również biznesowych). Osoby przebywające w Malezji innej narodowości pozostają najczęściej na wizach z pozwoleniem na pracę tzw. Employment Pass z określeniem terminu pobytu.

W Malezji przez prawie roczny okres trwania pandemii wprowadzane były różnego rodzaju regulacje (jak MCO, CMCO, RMCO, EMCO czy TEMCO), które określają obowiązujące zasady, nakazy oraz zakazy w danym terminie i w określonych stanach. Pierwszy całkowity lockdown, czyli MCO (Movement Control Order) ogłoszony był 18.03.2020 i trwał ponad 3 miesiące.14.10.2020 na ponad miesiąc został wprowadzony CMCO w prawie kilkunastu stanach, w tym . Zakaz podróżowania wewnątrz kraju dla wielu miejsc w tym Langkawi, wyspy utrzymującej się z turystyki, (będącej wtedy w strefie zielonej) oznaczało praktycznie to samo co CMCO. Bez lokalnej turystki wyspa opustoszała, zamknięte zostały biura podróży, restauracje, sklepy, punkty usługowe…

W tym roku 14.01 został ponownie wprowadzony kolejny lockdown MCO. Do 05.02 w całym kraju panowały rygorystyczne zasady jak zakaz podróżowania, przemieszczanie się dozwolone było do 10 km od miejsca zamieszkania. Na drogach można było spotkać blokady policji sprawdzające przestrzeganie wprowadzonych obostrzeń, bo w samochodzie mogły przebywać tylko 2 osoby. Restauracje mogły serwować tylko na wynos (w określonych godzinach), działać mogły tylko sklepy z produktami pierwszej potrzeby. Ze sportów dozwolone było tylko bieganie. Plażowanie oraz pływanie w morzu – zakazane (osobiście zostałam przegoniona dwa razy przez policję, bo pojechałam obejrzeć ).

Ze względu na słabą sytuację ekonomiczną w kraju oraz obchody Chińskiego Nowego Roku od 05.02 rząd zdecydował się na poluzowanie obostrzeń. Praktycznie codziennie zostają dopuszczane 'nowe standardy działania' tzw. SOP New Standard Operating. Wciąż pozostają zamknięte baseny, salony kosmetyczne, spa, kluby nocne, pub-y, muzea, galerie, kina, szkoły – działają w trybie e-learningu.

Co najmniej do 18.02 zostanie utrzymany zakaz podróżowania wewnątrz kraju, a o podróżowaniu międzynarodowym musimy na razie zapomnieć.

BLONDISLANDGIRL | INSTAGRAM: BLONDISLANDGIRL

Malezja

*********

Osiem osób to dużo czy mało? Kiedy zaraz po świętach Bożego Narodzenia rząd Singapuru złagodził obostrzenia obowiązujące od czerwca i zezwolił na spotkania w osiem osób, dla nas to był dziki tłum ludzi! Mogliśmy wreszcie pójść gdzieś ze znajomymi.

Coraz częściej podczas rozmów z rodziną i przyjaciółmi z Polski słyszę, że mamy super – że „takie obostrzenia to nie obostrzenia”. To prawda sytuacja w Singapurze jest obecnie pod kontrolą, ale tylko dlatego, że poprzedziły ją miesiące żelaznej dyscypliny i stosowania się do zasad i przepisów. I większość z tych zasad obowiązuje nadal.

Każdy powyżej 6 roku życia musi cały nosić maseczkę, kiedy znajduje się poza domem – można ją zdjąć tylko podczas jedzenia i picia, pływania w morzu lub basenie oraz podczas wysiłkowych ćwiczeń. Przed wejściem do sklepów restauracji czy… właściwie to wszędzie ;) trzeba zeskanować specjalną aplikacją kod QR i potwierdzić swoja obecność w danym miejscu, a potem się z niego wylogować. Aplikacja (Trace Together) ma działać w tle w naszych telefonach by za pomocą bluetooth łączyć się z innymi i w efekcie pokazać nam czy byliśmy wystawieni na potencjalne niebezpieczeństwo zarażenia się. Dla mniej technicznych rząd rozdaje tokeny – działające na tej samej zasadzie. Restauracje działają w skróconych godzinach, a bary są nieczynne – nie można pójść potańczyć czy pośpiewać karaoke ;) Atrakcje turystyczne działają, ale obowiązuje rezerwacja miejsc, gdyż radykalnie zmniejszono liczbę osób, które mogą przybywać w jednym miejscu na raz. Grupa, która spotyka się razem nie może być większa niż 8 osób i grupy nie mogą się mieszać między sobą. Nie można gościć więcej niż 8 osób dziennie w swoim domu.

Wygląda całkiem normalnie prawda? I tak i nie. Od lutego 2020 jesteśmy zamknięci na wyspie wielkości aglomeracji warszawskiej, bez możliwości wyjazdu gdziekolwiek. I tak jak na brak wyjazdu wakacyjnego godzę się z łatwością, tak na brak możliwości zobaczenia mojej rodziny w Polsce już nie. Wszyscy staramy się optymistycznie patrzeć w przyszłość, ale brak perspektyw i możliwości zaplanowania czegokolwiek doskwiera już wszystkim. Teoretycznie możliwy jest wyjazd, lecz aby wrócić należy uzyskać specjalna zgodę od ministerstwa oraz odbyć 21 dniową kwarantannę: 14-dni w placówce rządowej, której koszt wynosi około 2000 S$ (6 tys PLN) od osoby, a następnie 7-dni w miejscu zamieszkania. Nie jest dozwolony tranzyt przez Singapur ani pobyt w celach turystycznych. Singapur przygotowuje się do otwarcia granic, dla pobytów biznesowych przede wszystkim, ale wymagania i obostrzenia powodują, że niewielu się na to decyduje. Przez cały czas pobytu podróżni muszą przebywać w „bańce”, w wyznaczonych obiektach, przechodzić regularne testy PCR i ściśle przestrzegać wszystkich obowiązujących obostrzeń i zaleceń. Krótkoterminowi goście muszą mieć również ubezpieczenie medyczne w wysokości co najmniej 30000 S $ (90 tys PLN).

Singapur bardzo rygorystycznie podchodzi do przestrzegania przepisów. Zawsze. Tak jest i teraz. Osoby, które zostały złapane na nieprzestrzeganiu obostrzeń, zostały ukarane wysokimi mandatami, utratą wizy lub nawet odebraniem statusu permanent resident, co wiąże się z utratą pracy i całe rodziny muszą wyjechać z Singapuru.

Rozpoczęły się szczepienia, program realizowany jest powoli i bardzo metodycznie. Ministerstwo zdrowia zapowiedziało, jednakże, że chce zaszczepić wszystkich chętnych do końca września.

Cieszymy się zatem z naszego bezpieczeństwa i kawy wypitej w kawiarni, jednocześnie licząc, że Boże Narodzenie 2021 spędzimy w Polsce z naszymi rodzinami.

KASIA NOWACKA | INSTAGRAM: KREIVOPLAN

Singapur

*********

Tajlandia zmaga się od końca grudnia ubiegłego roku z drugą falą koronawirusa. Po paru miesiącach braku infekcji wewnątrz kraju, ognisko wybuchło na targu w pobliżu Bangkoku, wśród nielegalnych emigrantów z Birmy. Rząd tym razem nie zdecydował się na pełny lockdown, restrykcje ustanawiane są w poszczególnych prowincjach w zależności od ilości stwierdzonych zakażeń. Niemniej jednak odwołanano duże imprezy sylwestrowe, wprowadzono naukę online (do końca stycznia, teraz już szczęśliwie dzieci wróciły do szkoły stacjonarnie, restauracjom ograniczono godziny otwarcia (najpierw do 21.00, teraz do 23.00) i zakazano sprzedaży alkoholu; zamknięto siłownie, stadiony, place zabaw, wprowadzono spore restrykcje w podróży pomiędzy prowincjami (np. kwarantanna). Obecnie restrykcje są stopniowo znoszone, ilość zakażeń maleje.

Do tej pory nie ruszyła akcja szczepień. W lutym mają się rozpocząć szczepienia dla personelu medycznego – chińskim preparaten SINOVAC. Pozostali będą szczepnieni Astra Zenecą, która ma być produkowana na miejscu w Tajlandii, w firmie należącej do króla Ramy X. Póki co, nie ma jeszcze żadnych konkretów, przypuszcza się, że program szczepień wystartuje w maju. Odnośnie możliwości wjazdu do Tajlandii, sytuacja praktycznie nie zmieniła się od paru miesięcy – można wjechać na wybranych wizach (m.in. specjalna wiza turystyczna), ale wymaga to pokonania masy biurokracji i odbycia obowiązkowej dwutygodniowej kwarantanny w licencjonowanych przez rząd hotelach, na swój koszt oczywiście.

Po pierwszym szoku, wywołanym skokiem zakażeń, powoli wracamy do normalnego życia. Najbardziej doskwiera nam to ograniczenie wjazdu do Tajlandii, kolejne wakacje w Polsce wydają się mało realne, w dodatku wcześniej jeszcze były jakieś przecieki odnośnie chociaż skrócenia kwarantanny, teraz już nikt o tym nie wspomina. Perspektywa pełnego otwarcia granic Tajlandii nawet się nie mgli na horyzoncie.

KATARZYNA MAUER | INSTAGRAM: MAMA_FRANZA

Tajlandia

*******

Na Tajwanie, wyspie na której mieszkają niecałe 24 miliony ludzi, a która jest 10 razy mniejsza od Polski, życie płynie normalnie. Ponad rok temu, gdy zaczęły pojawiać się pierwsze przypadki zachorowań na Covid-19, Tajwan podjął bardzo restrykcyjne środki ograniczające rozprzestrzenianie się wirusa. Działania te powiodły się i przez okres ponad ośmiu miesięcy (od kwietnia do grudnia 2020 roku) nie było na Tajwanie ani jednego lokalnego zakażenia. Niestety pod koniec grudnia dwie osoby – lekarz i pielęgniarka – pracujące z chorymi na Covid zostały zainfekowane i zaraziły inne osoby z którymi miały kontakt. Na chwilę obecną, czyli 12 lutego, na Tajwanie, od początku pandemii, potwierdzonych zostało 936 przypadków zachorowań, z czego 9 osób zmarło.Na wyspę, poza obywatelami Tajwanu, mogą się dostać osoby z ARC/APRC, czyli kartami stałego pobytu, a także dyplomaci, studenci, businessmani i rodziny osób posiadających karty stałego pobytu, którzy otrzymali specjalne pozwolenie na wjazd w zagranicznym przedstawicielstwie Republiki Chińskiej – Tajwanu.

By móc przylecieć na Tajwan należy okazać na lotnisku negatywny wynik “nucleic acid test” (PCR test) zrobionego w ciągu trzech dni od terminu planowanego wylotu. Po przylocie wszystkich obowiązuje bardzo restrykcyjna, 14-dniowa kwarantanna (jedynie dyplomaci i businessmani mogą mieć skrócony okres kwarantanny). Kwarantanna jest monitorowana i grożą wysokie kary za niedostosowanie się do jej zasad. Większość osób spędza kwarantannę w specjalnie do tego przystosowanych hotelach. W domu kwarantanna jest możliwa tylko w wypadku, jeśli nie ma tam innych osób nie objętych kwarantanną. Po 14-dniowym okresie kwarantanny następuje 7-dniowy okres tzw. samodzielnego monitorowania, czyli jest zakaz spotykania się w większych grupach i nakaz noszenia maseczki. Kara za złamanie kwarantanny wynosi NTD 100 000 do NTD 1 000 000, czyli 13300zł – 133 000zł.

We wszystkich środkach transportu publicznego, czyli w metrze, autobusach, pociągach itp., istnieje obowiązek noszenia maseczki. Ponadto maseczki obowiązują również w placówkach opieki zdrowotnej, miejscach konsumpcji, obiektach edukacyjnych, obiektach sportowych i wystawowych, obiektach rekreacyjnych i rozrywkowych, miejscach kultu, biurach i obiektach biznesowych, a więc praktycznie wszędzie. W restauracjach i innych miejscach, gdy zdejmuje się maseczkę, obowiązkowe jest zachowanie odpowiednich odległości pomiędzy osobami. Kara za niedostosowanie się do obowiązku noszenia maseczki wynosi od NTD3000 do NTD15000, czyli 400zł – 2000zł.Przed wejściem do sklepów, szkół, biur itp są dyspensery płynów dezynfekujących do rąk i jest bezdotykowy pomiar temperatury. Tak więc pamiętajcie – myjcie ręce, noście maseczkę i zachowujcie dystans!

DOROTA WERNIK | INSTAGRAM: TAJWAN_FORMOZA | FACEBOOK: TAJWAN, CZYLI FORMOZA

Tajwan

*******

Ogólna sytuacja

W dniu 13 lutego pandemia jest nadal z nami i trzyma się mocno. Liczba przypadków sięgnęła 2.57 mln ludzi, dziennie przybywa ponad 7000 nowych osób, u których wykryto wirusa. Według ministerstwa zdrowia ok 2.46 milionów ludzi wyzdrowiało, a 27 tysięcy osób zmarło, co na 83 milionowy naród nie jest złym wynikiem.

Codzienne życie

Można powiedzieć, że od samego początku pandemii zasady były takie same – noszenie masek w miejscu publicznym, sklepach, środkach transportu. Zasady co do restauracji się zmieniały, ale od ponad 8 miesięcy nie jest możliwe jedzenie w restauracji, tylko dostawa do domu, co w Turcji było wcześniej praktykowane, więc wiele restauracji działa nadal. Zwiększyła się ilość osób zatrudnionych jako kurierzy – 70% sklepów dowozi zakupy do domu. Jeśli chodzi o transport, to można się poruszać, jeśli osoba ma tzw HS kod, który wskazuje, czy osoba jest zakażona, czy też zdrowa. Osoby pow. 65 roku życia nie mogą się poruszać miejskim środkiem transportu. Szkoły – nauka online, ale od 15 lutego klasy 1-3 mają być nauczane w szkole.

Opieka medyczna

Od początku pandemii państwo wspierało osoby zakażone i ich rodziny – jest dodatkowe wsparcie materialne, jeśli osoba jest samotna, pracownik zdrowia robi zakupy i przynosi też jedzenie. Policja pomaga osobom starszym. Szczepionki dla osób powyżej 75 roku życia są robione w domach pacjentów. W tej chwili 2 mln osób jest zaszczepione, w tym cały personel medyczny, a od 11 zaczęły się szczepienia osób pow 65 roku życia.

Życie toczy się dalej swoim torem. Ludzie biorą śluby, starają się żyć normalnie, chociaż nie jest to łatwe. Można by zrobić osobny artykuł o przemocy domowej, bezrobociu, inflacji…

LUIZA CELIK | INSTAGRAM: LUIZACELIK

Turcja

*******

Wietnam (jak i inne kraje azjatyckie) radzi sobie z pandemią nadal bardzo dobrze. Mimo to, szanse na otwarcie granic w 2021 roku są moim zdaniem bardzo niskie. Przez wiele miesięcy udawało się utrzymać zero przypadków lokalnych. Jeśli pojawiały się jakieś przypadki chorych na COVID-19, byli to przyjezdni eksperci albo powracający Wietnamczycy, którzy z miejsca trafiali na kwarantannę.

Jednakże pod koniec stycznia jakaś pani poleciała z Wietnamu do Japonii i tam na lotnisku okazało się, że ma wirusa… Skąd? Musiała się przecież zarazić w Wietnamie albo na lotnisku w Japonii. Chyba nikt tego nie potwierdził. W międzyczasie taksówkarz, który ją odebrał z lotniska (wybaczcie, trochę nie ogarniam tej sytuacji – kto zaraził się od kogo) również został zarażony, ale zanim to odkrył, to zdążył jeszcze odwiedzić dwa wesela i imprezę karaoke. Po tym incydencie przypadki zaczęły pojawiać się jak grzyby po deszczu. Najpierw na prowincji, do której należy słynna Ha Long Bay, a potem w Hanoi i w HCMC.

Jednym z pierwszych przypadków w Hanoi podczas tej trzeciej fali, był przypadek dziecka z trzeciej klasy szkoły podstawowej. I tutaj rząd wietnamski zareagował dość drastycznie – trzecioklasista, jego rodzice, jego koledzy z klasy i nauczyciele natychmiastowo zostali zamknięci w kwarantannie w szkole! Prawie 60 uczniów. Wyobraźcie sobie, że ktoś zamyka w polskiej szkole 60 ośmiolatków na święta Bożego Narodzenia! Dzieci w przeprowadzonym wywiadzie mówiły, że jest im bardzo smutno, ale rozumieją powagę sytuacji. Na szczęście po niecałych dwóch tygodniach dzieci i rodzice otrzymali negatywny wynik testu na covid i zostali wypuszczeni z powrotem do domów.

Sytuacja w kraju była dość niepewna – wirus pojawia się ponownie przed NAJWIĘKSZYM świętem w Wietnamie. Będzie lockdown czy nie będzie? Chodziły plotki, że Wietnam na pewno wprowadzi totalny lockdown ponownie, dużo (włącznie ze mną) osób zrezygnowało z podróży w trakcie święta TET z obawy przed rozprzestrzenianiem wirusa po kraju.

W niedzielę 14 lutego znaleziono ciało biznesmena z Japonii, który odbywał kwarantannę w hotelu. Japończyk miał wynik testu na COVID pozytywny. Od razu cały budynek hotelu został zdezynfekowany i objęty kwarantanną – łącznie około 190 osób z obsługi hotelu i gości hotelowych.

Sajgon (Ho Chi Minh City) ogłosił, że szkoły pozostają zamknięte do końca lutego. Część prywatnych placówek edukacyjnych oznajmiła, że nauka będzie kontynuowana online. Powtarza się niestety historia z ubiegłego roku. Oby tym razem sytuacja została opanowana szybciej! Gdzieś czytałam, że Wietnam w końcu postanowił zainwestować w szczepionkę (chyba wersja rosyjska) i cały czas wietnamscy naukowcy pracują nad swoją wersją szczepionki – ale póki co nic nie jest potwierdzone.

KAT| INSTAGRAM: MUSZIMUSZISZI

Wietnam

********

Początek pandemii, czyli lockdown rozpoczął sie w marcu, w pewnym momencie nie mogliśmy nawet wychodzić z domu z psem na spacer, a aby zrobić zakupy musieliśmy poprzez aplikację prosić o pozwolenie – raz dziennie na max 3 godziny. Do tego obowiązywała godzina policyjna, a wszystko było zamknięte i ten bardzo restrykcyjny czas trwał jakieś 4 tygodnie, potem małymi kroczkami luzowano obostrzenia.

Sytuacja w Dubaju zmienia się tak bardzo dynamicznie, że to, co dzisiaj napisze, jutro trzeba będzie sprawdzić czy tak to w dalszym ciągu wygląda. Tutaj wszystko zmienia się z dnia na dzień, bez większych czasowych uprzedzeń, typu „wylatujcie, bo za tydzień zamykamy Dubaj” – jeśli nas zamkną, to pewnie dowiemy się tego dzień przed zamknięciem. Ale do rzeczy.

Dla turystów jesteśmy otwarci od lipca 2020, ale już od maja/ czerwca otwierały się stopniowo poszczególne miejsca, hotele, restauracje, galerie, siłownie kina, meczety, atrakcje turystyczne itd – wtedy liczba zakażeń utrzymywała się w granicach (400/500 przypadków dziennie). W sierpniu/ wrześniu liczby były nadal dosyć niskie, ale wiadomo, wtedy – mimo iż bylismy otwarci, wiele osób jeszcze tutaj nie przyjeżdżało, bo po pierwsze ze strachu, a po drugie temperatury w Dubaju w tych miesiącach nie zachęcają do odwiedzin.

Od października liczby zaczęły rosnąć, chyba pojawiło się jakieś większe zaufanie do podróżowania, a Emiraty jako jedne z niewielu miejsc były otwarte bez wymaganej kwarantanny. Do przyjazdu był potrzebny tylko negatywny wynik PCR testu na COVID-19, a po drugie sezon na Emiraty rozpoczyna się właśnie od października. Mieliśmy już ponad 1000 zakażeń dziennie, ale nadal nie wprowadzono żadnych większych obostrzeń, nadal wszystko było otwarte.

Liczby zauważalnie zaczęły rosnąć po sylwestrze … i tak dzisiaj mamy ponad 3 tys. zakażeń dziennie, znów wprowadzają jakieś małe obostrzenia – wszystkie kluby i bary które nie są restauracjami zostały zamknięte, hotele/ restauracje/ mogą być zapełniane tylko na 70% powierzchni. Maseczki od samego początku epidemii są obowiązkowe wszędzie, za brak można dostać mandat 3 tys. złotych. Wyjątki to restauracje podczas jedzenia oraz plaże i baseny, ale tylko podczas pływania. Nawet na plaży oficjalnie jest wymagana maseczka, chociaż muszę przyznać, że do tego mało kto się stosuje. W samochodzie mogą być max 3 osoby, jeśli nie są spokrewnieni.

Aktualnie można podróżować prawie po całych Emiratach bez większych ograniczeń. Jedynym problemem jest wjazd do Abu Dhabi, tam turysta ma 10dni przymusowej kwarantanny/ jest tez wymagany negatywny wynik testu na COVID.
Wszystkie atrakcje turystyczne funkcjonują normalnie.
Turyści do Dubaju wlatują bez kwaratanny,, potrzebny jest tylko wydrukowany negatywny wynik testu PCR (72h)

testów na COVID bardzo spadły, teraz możemy go już zrobić za 150AED (150zł) test można zrobić od ręki, bez kolejek, bez umawiania się, wiele punktów jest otwartych 24h 7 dni w tygodniu.

W dobie pandemii ceny noclegów bardzo spadły, co rusz można wyszukać ciekawe okazje, mam wrażenie że turyści są bardzo zachęcani do przyjazdu tutaj.
Nie ma się co dziwić, Dubaj wzbogacił się na ropie, ale to turystyka ma ciągnąć go dalej.

Ja osobiście jestem bardzo wdzięczna losowi, że jestem tu gdzie jestem w tych okropnych czasach, jakkolwiek to zabrzmi nie czuję tak bardzo tej pandemii, wiadomo brak podróżowania odczuwam, ale samo codziennie życie tak jak jest tutaj teraz, jest naprawdę luksusem, i nie mam tutaj na myśli luksusu Dubajskiego, tylko luksus przyziemny, że możemy wychodzić kiedy i gdzie chcemy, mamy praktycznie wszystko otwarte, patrząc na inne kraje czuje się tutaj bardzo uprzywilejowana.

Może to zabrzmieć bardzo głupio, ale teraz jest bardzo dobry czas na Dubaj, mimo epidemii sytuacja tutaj pozwala na chwilowy odpoczynek i naładowanie baterii, bo myślę, że ten cały koszmar na świecie potrwa jeszcze „trochę„.

Tak, jak wspomniałam na wstępie, jeśli będziecie chcieli przyjechać do ZEA, nie sugerujcie się tak w 100% tym co jest tutaj napisane, bo sytuacja mogła się już 100 razy zmienić w ciągu kilku dni, jeśli ktoś z Was będzie potrzebował informacji, proszę pytajcie na bieżąco na moim instagramie.

KAROLINA KOK | INSTAGRAM: GORALKANAWALIZKACH

Dubaj

********

Poprzedni wpis na temat sytuacji w Azji w związku z pandemią znajdziecie: TUTAJ