lady_australia2

Mogłaby to być po prostu jeszcze jedna o Australii. Bo przecież są czarujące misie-niemisie koala, australijska rafa koralowa, magiczna ła Uluru, chyba każdemu przychodząca na myśl na hasło „” i wszystkie te „tysiące pięknych, urokliwych miejsc, subtelnie utkanych milionami lat przez Matkę Naturę, niezniszczonych jeszcze przez człowieka” . Ale Lady Australia” Marka Tomalika zwykłą książką o Australii nie jest. „Lady Australia” zwykłą książką być nie może, bo jej autor nie jest zwykłym podróżnikiem przemierzającym australijskie drogi i bezdroża.

Marek jedzie tam, „gdzie większość ludzi zawraca mówiąc SZKODA AUTA” i zabiera mnie w magiczną podróż przez niezmierzone przestrzenie piątego kontynentu. Czuję bliski związek autora z porażającą australijską przyrodą i Matką Ziemią. Zaglądam mu przez ramię, kiedy fotografuje kwiaty i milczę, kiedy słucha śpiewu ptaków. Przyjmuję zaproszenie i wybieram się w podróż kulinarną. Z ciekawością zerkam na kangurze cynaderki, próbuję pustynnych jagód i „ognia Tanami”, ognistej mieszanki przypraw. Z jeszcze większą przyjemnością przenoszę się w odrealniony, mistyczny świat aborygeńskich wierzeń, podziwiam stare naskalne malowidła i z zaciekawieniem słucham niepospolitych aborygeńskich baśni.

To książka inna niż wszystkie będąca prawdziwie poetycką wędrówką, podczas której Marek Tomalik, podobnie jak William Blake, ilustruje Australię nie tylko słowem. Słowa przeplatają się z tu obrazami, a te z kolei z dźwiękami będącymi dla Marka „bardzo ważnym elementem Wszechświata, sposobem odczuwania i wyrażania emocji” . Każdy więc rozdział „Lady Australii” to również , która wraz z tekstem i pięknymi fotografiami tworzy perfekcyjną całość. Słucham zniewalającego Hugo Race'a, jazzowych rytmów Keitha Jarretta i tradycyjnych aborygeńskich pieśni.

Ale „Lady Australia” to przede wszystkim książka o miłości. „Wyszło na jaw, że jestem facetem zakochanym w kontynencie” przyznaje w którymś momencie Marek i swoją Lady A. zachwyca się tak, jakby zachwycał się piękną kobietą. W ten sposób poznaję Australię erotyczną, która „ma swoje sposoby, żeby oczarować i uzależnić” , ale i „potrafi otumanić, jak prawdziwa femme fatale” . Marek nie ma wątpliwości, że „Lady Australia to ostra , ostra i temperamentna, gorąca i odpychająco zimna” i sam siebie pyta „dlaczego tak zmysłowo ją postrzegam, dlaczego tak mnie omotała?

Z powodu jej piękna? Arcyciekawej przeszłości? Halucynogennej przyrody? Długo zapewne mógłby wymieniać przyczyny, dla których do Australii zapałał tak silnym uczuciem. To bez wątpienia JEGO MIEJSCE NA ZIEMI.

Życzę Wam, żebyście znaleźli swoje miejsce na ziemi, tak jak znalazł je Marek. Chyba, że Wy już takie miejsce znaleźliście?

UWAGA !

Na koniec, dzięki uprzejmości wydawnictwa BEZDROŻA, mamy dla Was mały konkurs, w którym do wygrania jest egzemplarz „Lady Australii” Marka Tomalika.

Zasady:

1. książkę otrzyma osoba, która jako pierwsza w komentarzu pod tym wpisem NA BLOGU poprawnie odpowie na zadane pytanie;
2. wysyłka książki możliwa będzie tylko i wyłącznie na terenie Polski;
3. ze zwycięzcami skontaktujemy się poprzez email i poprosimy o podanie adresu korespondencyjnego, pod który wydawnictwo prześle nagrodę.

Pytanie: „Lady Australia” to już trzecia autorska publikacja Marka Tomalika poświęcona Australii. Jakie są tytuły dwóch poprzednich?

KONKURS ROZWIĄZANY!
Poprawnej odpowiedzi jako pierwsza udzieliła Martyna Piasecka, do rąk której trafi egzemplarz „Lady Australii”.
Gratulujemy!

Zdradzę jeszcze tylko, że za czas jakiś dwa kolejne i dwie kolejne książki do wygrania:)