Wyjazd do tego pięknego azjatyckiego kraju nie był może spełnieniem największych marzeń, ale kiedy pojawiła się okazja zamieszkania w Azji, zdecydowali się niemalże od razu i… nie żałują. O rodzinnym życiu w Kambodży opowiada Izabela Klimowicz.

Dlaczego Kambodża? W jaki sposób tam trafiliście?

Mój mąż od kilkunastu lat zajmuje się pomocą rozwojową. Poznałam go, kiedy pracował w Afganistanie. Z tej miłości zjechał do Polski. Planowaliśmy, że kiedyś wyjedziemy razem do „dzikiego kraju“. Plan po sześciu latach został zrealizowany. Nie typowaliśmy od początku Kambodży, czy nawet regionu. Przy pierwszym podejściu miał być , ale ze względów bezpieczeństwa wyjazd z małym dzieckiem okazał się niemożliwy. Trafiła się Kambodża. Co prawda firma nie zaproponowała „pakietu rodzinnego“, ale nie miała też nic przeciwko temu, abyśmy sami pokryli koszty i wyjechali razem.

Ile to już miesięcy?

Wylądowaliśmy w lipcu 2012, kilka dni po skończeniu przez Młodego 3 lat. Mąż przyleciał 1,5 miesiąca wcześniej.

2012.10. Angkor i Leon3No i jak mieszka się w Kambodży? Co robicie na co dzień?

Zostałam pełnoetatową kurą domową. Zajmuję się domem i dzieckiem. Nie mamy obsługi typu niania, kucharka, sprzątaczka czy kierowca, więc na brak obowiązków nie narzekam. W Phnom Penh mamy dostęp do rozrywek dzieciowych typu basen, plac zabaw czy zajęcia popołudniowe. Jest spora liczba miejsc, w których można spędzić wolny czas z dzieckiem. Zazwyczaj są to restauracje lub kafejki dedykowane ekspatom, więc przychodzi tam określony rodzaj ludzi. Takie trochę ekspackie getta. Kiedy mieszkaliśmy na prowincji w Kampongh Chnang, w ogóle nie mieliśmy dostępu do tego typu dobrodziejstw, ale Młody bawił się na podwórku z dzieciakami z sąsiedztwa. Wybiegał z domu i wracał po kilku godzinach – wszyscy go znali, przestrzeń była bardziej swojska i bezpieczna. W Phnom Penh nie mam odwagi wypuścić go samego na ulicę. Phnom Penh nie wytrzymuje porównania z innymi stolicami z regionu – brak transportu publicznego, chodniki, które nie służą pieszym, tylko są wykorzystywane jako parking albo przestrzeń handlowa – ale jeśli zaliczymy Kambodżę do trzeciego świata to myślę, że w tej kategorii trudno znaleźć bardziej przyjazne miasto.

Zanim wrócimy do tematu życia w stolicy, powiedz dla kogo przeprowadzka do Kambodży była najtrudniejsza? Dla Was czy dla Młodego, Waszego synka?

Zdecydowanie najciężej przeżył to Młody. Myśleliśmy, ze będzie bardzo zadowolony – w końcu przygoda! Naiwni rodzice. Wszystko było dla niego nowe – mieszkanie, sprzęty, ludzie, język. Przeżywał brak pralki i ciepłej wody. Kiedy po kilku miesiącach wybraliśmy się z nim pierwszy raz do supermarketu w Phnom Penh, rozglądał się z rozdziawioną buzią i westchnął “Tu jest tak ładnie jak w Warszawie” .  Z drugiej strony miał moją obecność na żądanie, jak nigdy wcześniej i to mam nadzieję ułatwiło mu odbudowanie poczucia bezpieczeństwa.

LMłody na szczęście ostatecznie się zaklimatyzował, ale jak rowiązaliście te wszystkie małe i większe problemy, które pojawiły się po drodze?

Z zimną woda poradziliśmy sobie – kupiliśmy wielką miskę i co wieczór grzaliśmy wodę. Największym problemem była komunikacja werbalna. Młody bardzo wcześnie zaczął mówić. Kiedy miał trzy lata, bez problemu rozmawiał na wszystkie tematy, potrafił określać swoje emocje, uczucia – język był jego podstawowym narzędziem kontaktu ze światem. Kiedy w Kambodży zaczął wchodzić w relacje z dzieciakami z podwórka, musiał zapomnieć o języku polskim i poszukać nowych sposobów na przetrwanie. Jeśli coś mu nie podobało się, zaczynał krzyczeć albo płakać. Później zaczął komunikować się za pomocą „OK”. Coś było „ok“ albo “no ok“. Następnie zaczął mieszać polski, khmerski i angielski plus jakieś neologizmy. Nadal nie potrafi wyrazić siebie w języku innym niż polski, ale nie buntuje się, kiedy słyszy inny język, jest ciekawy, co znaczą różne słówka, nie ma już ochoty nikogo wybielać, zmieniać koloru skóry na biały, nie krzyczy „jestem z Polski i będę mówił po polsku“. Tęskni za śniegiem i zimnem, ale może dlatego, że zapomniał, co to znaczy nakładać te wszystkie warstwy rajstopek, podkoszulek, spodenek, sweterków. Od dziesięciu miesięcy biega w klapkach i niestety już wypadł z wprawy przy nakładaniu skarpetek.  Najważniejsze, że przestał chorować. W Polsce co kilka tygodni odwiedzaliśmy lekarza. Tutaj trzy razy miał lekkie przeziębienia pokonane w kilka dni domowymi sposobami. Raz rozciął sobie głowę – trzy szwy ze znieczuleniem w Kampong Chhnang kosztują 5$.

2012.10 Leon i prowincjaNo właśnie, początkowo mieszkaliście w Kampong Chnang? Jak wspominacie ten okres w Waszym kambodżańskim życiu?

Nadal nie mogę przestać porównywać tych dwóch okresów. Dla mnie codzienne życie było łatwiejsze w Kampong Chhnang. Młody miał wielu kolegów, którzy się nim zajmowali, życie było dużo tańsze, zakupy nie były wielką wyprawą, prowadziliśmy całkiem regularne życie towarzyskie. Oczywiście były też minusy – bardzo często nie było prądu, byliśmy na tacy i ciężko było mówić o anonimowości. W Phnom Penh mamy dostęp do rozrywek, ale nawiązanie głębszych znajomości paradoksalnie jest trudniejsze. Jest wyraźny podział na ekspatów i resztę. Ekspaci też dzielą się na Tych z dziećmi i bez. Może za bardzo uogólniam, ale odczuwam pewną kastowość.

DSC05056Jeśli dobrze pamiętam, w Phnom Penh mieszkacie od lutego. , rozrywki i życie towarzyskie to jedyne różnice pomiędzy stolicą a prowincją? Jak się mieszka się w Phnom Penh?

Różnica jest diametralna. Bardzo cieszę się, że mogliśmy mieszkać na prowincji. Mam wrażenie, że dzięki temu bardziej rozumiem i lubię Kambodżę. Ciężko zakochać się w Phnom Penh od pierwszego spojrzenia. Zaczęłam się bardziej przekonywać do miasta, kiedy okazało się, że po mieście bez większego problemu mogę poruszać się rowerem. Można nawet kupić foteliki dla dzieci – może nie najlepszej jakości, ale są. Jest dużo tuk-tuków, które nie stanowią tylko atrakcji turystycznej, ale funkcjonują jako normalny środek transportu. Plus oczywiście całe stado skuterów i motorów. Jest dość sporo prywatnych dużych samochodów typu leksusy. Widziałam nawet kilka taksówek – ale te ostatnie nie są zbyt popularne – motorkiem czy tuk-tukiem o wiele łatwiej poruszać się po Phnom Penh. Korki są umiarkowane – czasami rzeczywiście robi się bardzo gęsto na ulicach, ale jakoś to się rusza. Jest szeroki wachlarz różnego rodzaju restauracji, sklepów, punktów usługowych. Można na ulicy skleić dętkę i kupić sprężynę. Można pojechać do BKK1 na cafe latte albo włoską pizzę. Po zachodzie słońca miasto nadal żyje – podobno są rewelacyjne koncerty i imprezy, ale osobiście jeszcze się o tym nie przekonałam. Oczywiście miejsca w Kambodży, które są popularnymi miejscówkami turystycznymi przypominają nieco dziki zachód. Targowanie się na wakacjach może i jest fajne, ale nie codziennie. Często, ceny potrafią być 500% wyższe niż normalnie – za tuk tuka, kokosa, sok trzcinowy, banany – tylko dlatego, że mam białą skórę. „You are white, you have a lot of cash” – powiedziała mi kiedyś młoda dziewczyna, kiedy targowałam się o jakiś t-shirt.

Jakie mieszkania można wynająć w Phnom Penh i z jakimi kosztami trzeba się liczyć?

Ceny dla ekspatów zaczynają się mniej więcej w granicah od 200 $. Są trzy rodzaje miejsc: villa, apartment, flat. Villa – koszt ponad 1000$, do tego dochodzą koszty ochrony, utrzymania. Apartment – mieszkanie mniej więcej o standardzie i rozkładzie europejskim. Zazwyczaj całkowicie wyposażone włącznie z zastawą kuchenna, pościelą i ręcznikami. Cena w zależności od dzielnicy od 400$. Flat – tutaj można znaleźć różne cudeńka. Często nie ma okien w jakimś pomieszczeniu. Kuchnia jest na innym piętrze albo w ogóle jej nie ma. Do tego dochodzą elementy wystroju jak płytki ceramiczne na ścianach. Wszystkie wyżej opisane przybytki mają bramy i kraty w oknach. Zazwyczaj korzysta się z usług agenta, który pokazuje różne mieszkania. Można też samodzielnie jeździć i wypatrywać tabliczek „For Rent“ – na pewno można wynegocjować lepszą stawkę. Phnom Penh przypomina plac budowy –  buduje się bardzo dużo mieszkaniówki o podwyższonym standardzie. Udało się nam znaleźć fajne mieszkanie, które nie jest w apartamentowcu, ale w związku z tym, że gospodarz jest Khmerem pracującym od wielu lat w USA i sam remontował dom, mamy za nocnymi szafkami kontakty, a w kuchni okap. Ku uciesze Młodego jest ciepła woda i pralka.

Dużo ekspatów mieszka w Phnom Penh? Czym najczęściej się zajmują?

Próbowałam dotrzeć do jakiś liczb, niestety nie udało mi się. Jest spora liczba nauczycieli, ale najbardziej reprezentatywna grupa to chyba biznesmeni – z Japonii, Korei, Chin, Francji, USA.

DSC05082Opowiedz nam o Kambodży. Nazwa tego kraju przywodzi zwykle na myśl nad Angkor Wat, czasem piękne plaże, dżunglę, uśmiechniętych ludzi, krwawy okres rządów Pol Pota. Co jeszcze powinno wiedzieć się o Kambodży?

Ostatnio ktoś mi powiedział, ze jest takie powiedzenie „Biednie jak w Kambodży“ (raczej mało aktualne, są biedniejsze kraje).  Ja powiedziałabym “Rodzinnie jak w Kambodzy“. Rodzina jest najważniejsza. Dla niej robi się wszystko.  Stąd też może wynikać pewien rodzaj biedy – w rodzinę wchodzą wszelkie rodzaje stryjecznych braci, ciotecznych wujków, krewnych i jak w każdej społeczności są osoby, które ciężko pracują i… leserzy. Nasza była gospodyni Sophea z obiektywnego punktu widzenia była majętną kobietą – miała kilka domów , ziemię. Ale miała też braci alkoholików, szwagierkę hazardzistkę, schorowanych rodziców i całą bandę bratanków i bratanic do wykarmienia i ubrania. Żyła bardzo skromnie utrzymując cały klan.

09.2012 walka rybekCzy Kambodża to raj? Jak wygląda kambodżańska codzienność?

Moim zdaniem największym problemem jest korupcja. Uczniowie płacą nauczycielowi. Pacjenci – lekarzom. Kierowcy i poszkodowani smarują policji. Cały system jest oparty na łapówkach – policjant, nauczyciel, lekarz nie byłby w stanie przeżyć za państwową pensję, która wynosi 30-50$. Więc wszyscy wszystkim smarują i jakoś żyją. Kolejny obieg gotówki odbywa się dzięki hazardowi – boks, karty, walki kogutów, psów, ryb. Przy rozrywkach należy wspomnieć o barach KTV (Karaoke TV) – tutaj wieczorem Khmerowie relaksują się w towarzystwie Pań. KTV to nie domy publiczne, ale porządna Kambodżanka raczej nie wybierze się tam ze swoim mężem. Kobiety często prowadzą malutkie biznesy – paczka fajek, butelka benzyny, jakieś ciasteczka, owoce, warzywa i biznes jest. Malutkimi dziećmi zajmują się całe rodziny – nie tylko matka, czy kobiety. Często widać ojców, dziadków, wujków, braci karmiących maluchy czy po prostu bawiących się z nimi. To było dla mnie zaskoczeniem, że opieka nad dzieckiem nie jest sfeminizowana. Coraz więcej dzieci chodzi do szkół, ale nadal duża grupa wcześniej rezygnuje z edukacji i zaczyna pracować.

Zabawy domowe (2)Jaki jest standard życia w Kambodży? Czy różnice społeczne widoczne są gołym okiem? 

Powiedziałabym, że zdecydowana większość żyje skromnie, ale do przodu. Oczywiście są bardzo bogaci i bardzo biedni. Wille lub apartamentowce są budowane przez ludzi mieszkających w prowizorycznych, blaszanych domkach. Zazwyczaj przyjeżdżają ze wsi z całymi rodzinami. Nie mam mowy o jakimkolwiek socjalu. Bieda przyciąga uzależnienia-hazard, alkohol. Jednak nie ma totalnej biedy – nie ma umierających ludzi na ulicy. Ale są niedożywione dzieci i niestety często wynika to z braku wiedzy lub zaniedbań rodziców. Jeden z kolegów mojego syna mimo tego, że miał siedem lat, był drobniejszej budowy niż nasz trzylatek. Potrafił wydać na słodycze w ciągu dnia około ½ dolara – kwotę, za którą mógłby zjeść pełnowartościowy posiłek. Jeździmy sporo po Kambodży i oczywiście w turystycznych miejscach jest dużo żebrzących – należy jednak pamiętać, że dawanie jakichkolwiek rzeczy czy pieniędzy nie poprawi sytuacji tych ludzi. Wręcz przeciwnie. Sama nie wiem, co trzeba zrobić, aby turyści to zrozumieli. Nawet w hotelach i hostelach są ulotki tłumaczące, że w ten sposob utwierdza się dzieci i ich rodziny w tym, że praca na ulicy jest lepsza niż chodzenie do szkoły.

Na ile pamięć o czasach rządów Czerwonych Khmerów żyje w społeczeństwie?

Niektórzy w ogóle o tym nie mówią, inni opowiadając wpadają w trans. Znajduję sporo analogii do zachowania mojej babci opowiadającej raz ze łzami w oczach, raz ze śmiechem o morderstwach i gwałtach w czasie II wojny światowej. W Kambodży sytuacja jest o tyle bardziej skomplikowana, że oprawcy nie wyjechali do innego kraju, nie zostali skazani. Oni są sąsiadami. Do tego dochodzi azjatycka powściągliwość. Emocje kumulują się. Dla mnie odbiciem tej traumy są m.in teledyski karaoke puszczane w autobusach na trasach pomiędzy miastami. O miłości. Z przemocą. Zdradą. Śmiercią. Kalectwem. Owszem, czasami pojawiają się sielskie historie, ale te najbardziej popularne są przerażające.

2012.08.05.1Mówi się, że Khmerowie są nadzwyczaj sympatyczni, przyjaźni i szczerze uśmiechnięci. Zgadzasz się z tym stwierdzeniem?

Nie będę pisać o cinkciarzach i naciągaczach z Koh Kong czy Shikanuvile.

Może miernikiem niech będzie zachowanie kierowców? Ulice PP są zatłoczone i jazda nie należy do najłatwiejszych. Ogólnie obowiązuje zasada, że większy może więcej. Jednak nigdy nie widziałam, by ktoś wrzeszczał, przeklinał. Czasami łapię sie na tym, że mam ochotę wrzasnąć “Jak Ty jedziesz baranie!“ i za chwilę widzę uśmiechniętą twarz. Nie wiem, na ile jest szczera, ale to rozładowuje napięcie. Możliwe, że mam skrzywiony odbiór ze względu na Młodego. Dziecko łamie pierwsze lody, mimo bariery językowej zaczyna się konwersacja typu: a ile ma lat, a jak sie nazywa itp. Jest częstowany jakimiś owocami, słodyczami. Są próby swatania, robienia zdjęć. Niestety jest za mały, aby to wykorzystywać i zazwyczaj buntuje sie, kiedy ktoś próbuje pogłaskać go po policzku. Krzyczy wówczas po khmersku – ate (nie). I jest jeszcze sympatyczniej, bo wszyscy chcą zobaczyć małego blondasa wrzeszczącego po khmersku. W wielu europejskich restauracjach, bylibyśmy zakazanymi gośćmi, a tutaj nakładają dwa – trzy plastikowe krzesła na siebie, aby Młody mógł dosięgnąć stołu. Ostatnio wybraliśmy sie na khmerskie BBQ. Dostaliśmy talerz wołowiny, ale za chwilę kelnerka podmieniła na inny talerz pokazując na syna. Przyniosła lepsze mięso.

Udało Ci się nawiązać przyjaźnie z mieszkańcami Kambodży?

Nazwałabym to znajomościami.

A co z różnicami kulturowymi? Co na przykład różni Europę i Kambodżę na co dzień? 

Brak pośpiechu. Jedzenie na ulicy. Nagminne śmiecenie – ulice i przydroża usłane są plastikowymi woreczkami, pojemnikami. Ten ogrom śmieci zmobilizował mnie do proekologicznych zachowań.

W jakim stopniu takie różnice przeszkadzają w codziennym życiu?

Szczerze mówiąc nie ma czegoś, co bardzo by mi przeszkadzało w codziennym życiu – może to, że ze względu na inny kolor skóry jestem czasami traktowana jak bankomat, że dostaję wyższe ceny i muszę się targować.

lodz na tonle sapCzy Kambodża to kraj dla każdego? Kto poczuje się tam najlepiej?

Wskazana byłaby pewna elastyczność. Dobrze nie mieć wysokich oczekiwań. W zależności od regionu Kambodży warunki mogą być bardzo podstawowe, ale tak naprawdę ciepły prysznic nie jest pierwszorzędną potrzebą. Często przydałby się raczej lodowaty. Świetnie będą się czuły osoby, które uwielbiają dużo słońca i wysokie temperatury. Trudniej mogą mieć osoby uzależnione od chleba, serów, kiełbasy – w Phnom Penh, Sieam Reap czy Sihanoukville te produkty są codziennie dostępne, ale oczywiście są o wiele droższe niż w Polsce. Na prowincji o europejskiej diecie można zapomnieć. Myślę, że Kambodża to bardzo fajny kraj do życia. Mniej rozwinięta niż sąsiedzi, ale ten rozwój jest bardzo dynamiczny. Bardzo polecam książkę „Cambodia's cours” Joel Brinkley – o współczesnej Kambodży.

Dziękuję, zajrzę z przyjemnością! A oprócz książki, jakie rady miałabyś dla kogoś, kto myśli o przeprowadzce do Kambodży?

Zakładam, że nie martwimy się o pracę lub mamy konkretny plan, w jakiej działce i gdzie będzie poszukiwana. Dobrym momentem na przyjazd jest – nie jest już tak gorąco i nie ma zbyt wielu turystów. Szukanie pierwszego mieszkania warto zlecić agentowi. Nauka kilku podstawowych słów po khmersku na pewno ułatwi życie. Szczególnie liczebników – tym bardziej, że system jest bardzo prosty. 1-mój 2-pi 3-baj 4-bun 5-pram 6-pram mój 7-pram pi itd. Uśmiechając się i biorąc kogoś na litość można o wiele więcej załatwić niż używając twardych negocjacji. Kiedyś zwiedzając Angkor Wat zrezygnowaliśmy z usługi tuktukarza, który był pijany w sztok. Było bardzo niemiło. Zażądał większej stawki, był bardzo agresywny. Zaczęło się robić groźnie. Mój mąż rozmawiał z nim dość długo i finalnie kierowca tuk-tuka prawie zabrał go na wódkę. Cała wina poszła na mnie. Bo kiedy barang (tak khmerowie określają westernów) zaczyna się żalić, że on w zasadzie to by zapłacił, ale jego żona trzyma go krótko – to jak się nie zlitować?  Często przy tuk-tukowych negocjacjach bawimy się w dobrego i złego policjanta. Działa.

Oj, wiem, coś na ten temat. I zdradzę, że działa w negocjacjach nie tylko tuk-tukowych;) Wracając do prozy życia, czy orientujesz się, jak wyglądają formalności wizowe dla osób chcących przeprowadzić się do Kambodży?

Są dwa rodzaje wiz – turystyczna i biznesowa. Wykupuje sie je na lotnisku/przejściu granicznym. Koszt 20$ za turystyczną, 25$ za biznesową. Następnie można je przedłużyć korzystając z usług agencji. Turystyczną można chyba przedłużyć jeszcze na miesiąc, może na dłużej, ale nie jestem pewna. Biznesową – na pół roku lub rok. Nie musieliśmy dostarczać żadnych dokumentów – po prostu zapłaciliśmy. Dzieci do 12 roku życia maja wizę za darmo.

DSC04489 Gdzie Twoim zdaniem najlepiej zamieszkać w Kambodży?

Nie mam zbyt dużego doświadczenia, jeżeli chodzi o inne miasta Kambodży. Prowincja zachwyca swoją naturalnością, jest bardziej prawdziwa. Phnom Penh czy Siem Reap oferują wszelkie dobrodziejstwa miastowe, które ułatwiają i umilają życie: kluby fitness, restauracje, kafejki, lekcje niemieckiego, francuskiego czy khmerskiego, joga, salony kosmetyczne, supermarkety, shopingmalls – „tak ładnie jak w Warszawie”.

09.2012 kiszenie rybekA jakiej waluty używa się w Kambodży – dolara czy kambodżańskiego riela? Przypominam sobie, że Kambodża była pierwszym odwiedzonym przez nas krajem, w którym płaciliśmy tylko i wyłącznie w dolarach, ale zakładam, że taka sytuacja dotyczy głównie turystów. Co można kupić za riele?

Wszędzie można płacić zarówno dolarami jak i rielami. W miejscach turystycznych obowiązuje cennik w dolarach. Nigdy nie miałam problemu, żeby ktoś nie chciał przyjąć rieli. Na prowincji zazwyczaj miałam w kieszeni lokalną walutę. W stolicy płatności dolarami i rielami to mniej więcej proporcja pół na pół. Gwoli wyjaśnienia dodam, że jeden dolar to 4000 rieli.

W Kambodży jest tanio czy niekoniecznie? Jaką kwotę przeznaczyć trzeba na piwo, kolację czy transport?

Odpowiedź nie jest taka prosta. Na prowincji było o wiele taniej. Chyba z nudów zaczynało mnie kręcić robienie dwudaniowego obiadu za 1$. I to nie było bardzo skomplikowane. W Phnom Penh ceny są wyższe.

Piwo – puszka Angkor w sklepie około 1900 rieli
Dzban draft Angkor – 7000 rieli
Papierosy -4000- 6000 rieli
Śniadaniowa zupka na ulicy – 2000 rieli
Danie w khmerskiej restauracji  – 7000 rieli
Kilogram ziemniaków – 5000 rieli
1 kg pomidorów – 3500 rieli
Papaja – 4000 rieli
Bilet PPhnom Penh- Sieam Reap/Sihanoukvile – od 20000/24000 rieli
Motorek w PP – od 2000 rieli
Tuk-tuk – z lotniska do centrum 5$

W Phnom Penh często trzeba nagimnastykować się, żeby wynegocjować rozsądną cenę. W Tajlandii o wiele taniej można kupić ubrania niż w Kambodży – przynajmniej ja mam takie doświadczenie. Za bardzo tego nie rozumiem, ponieważ większość ciuchów jest produkowana właśnie w Kambodży, to utaj znajdują się fabryki. Może jeszcze nie trafiłam w odpowiednie miejsce? Sprzedawcy w Phnom Penh zawsze zachwalają towar mówiąc, że jest z Tajlandii lub Hong Kongu. To ja się pytam – gdzie mogę kupić coś z Kambodży? Brak odpowiedzi. Wiadomo gdzie – w Tajlandii. Taniej niż w Kambodzy.

09.2012 suszone rybyWspominałaś, że takie produkty jak chleb, sery, kiełbasa, bez problemu dostępne są w dużych miastach. Dotyczy to wszystkich europejskich specjałów?

Jest sieć marketów, w których można dostać wiele produktów z różnych stron świata. Są dobrze zaopatrzone. Jeżeli chodzi o europejskie produkty nie ma problemu, aby kupić francuskie wina i sery, włoską oliwę czy szwajcarską czekoladę.

Wracając do Ciebie i Twojego kambodżańskiego życia opowiedz, jakie było Twoje największe zaskoczenie podczas ostatnich miesięcy?

Niestety przestaję się już dziwić. Pamiętam, że zaskoczeniem była dla mnie moda ulicy. Kobiety na prowincji lubią piżamkowy styl: krój – typowa męska piżama, materiały: kolorowe kwiatki, ciapki. Bardzo praktyczne ubranie w ciągu dnia chroni przed słońcem, wieczorem przed ugryzieniami komarów. Byłam zaskoczona tym, że ludzie zbiorowo dbają o kondycję fizyczną – z rana lub wieczorami w większych i mniejszych miejscowościach kobiety i mężczyźni uprawiają aerobik, jogging, Tai Chi. Maszerują, rozciągają się, skaczą na skakance, grają w gry zespołowe – aż miło popatrzeć.

Czy jest coś, czego brakuje Ci na co dzień?

Nie będę oryginalna. Jak dla większości osób zmieniających kraj zamieszkania brakuje mi ludzi – przyjaciół i rodziny. Jak (prawie) każdej Polce i Polakowi – śledzia.

Nie tęsknię za pogodą październikowo-kwietniową, ale jednak jest jakiś czar w tym, że za oknem zmienia się aura. Tutaj jest wciąż taka sama. Przed przyjazdem miałam wyobrażenie, że podczas pory deszczowej pada cały czas, że przez kilka miesięcy będę widziała ścianę deszczu. Oczywiście nie jest tak. Zdarzają się dni bez deszczu lub opady są tylko przez kilka godzin w ciągu dnia.

09.2012 bananyCo powiesz o kambodżańskiej kuchni? Masz jakieś swoje ulubione dania?

Ryż i noodle mogę zajadać trzy razy dziennie pod każdą postacią. Uwielbiam amok, prohok, wszelkiego rodzaju curry. W kambodżańskiej kuchni używa się aromatycznych przypraw, dużo się wędzi, smaży i gotuje na dużym ogniu. Jedzenie jest świeże i lekkostrawne. Niestety nie jestem najlepszą kucharką i moje eksperymenty to potrawy o różnych stopniach zjadalności. Zawsze jestem pod wrażeniem, kiedy w ciągu 20-30 minut w restauracji potrafią przygotować niebo w gębie zaczynając od zera.

No i na koniec – długo zostajecie w Kambodży? 

Ostatnio Młody zapytał „Mamo, czy Phnom Penh to nasz dom?”. Tak, jest. Chcielibyśmy pomieszkać tutaj kilka lat, ale to zależy od wielu czynników. Na razie jest bardzo dobrze.

 

izawazjiIzabela Klimowicz – matka, artystka, feministka. Od 2011 mieszka w Kambodży. Próbuje pisać na Niedziwinic

Zdjęcia i tekst:

Jeśli i Ty masz ochotę opowiedzieć nam o swoim życiu na obczyźnie (szczególnie, jeśli mieszkasz w Azji), napisz do nas koniecznie!