Na księżycowe ciasteczka mieliśmy ochotę jeszcze w Hong Kongu, ale ich różnorodność połączona z naszym kompletnym brakiem orientacji w temacie spowodowała, że zostawiliśmy je sobie na „następny raz”. Później na blogu Radka z Hanoi przeczytaliśmy, że takie ciasteczka przygotowywane są z okazji Księżycowego Festiwalu (znanego głównie pod nazwą również Festiwalu Środka Jesieni) będącego jednym z najważniejszych chińskich świąt, a obchodzonego 15. dnia 8. księżycowego miesiąca, który w tym roku wypadnie 30 września. I tym samym temat księżycowych ciastek mógłby zostać wyczerpany, gdyby nie to, że nie dalej niż przedwczoraj zobaczyliśmy je na półkach jednego z naszych najbliższych supermarketów w Manili. Bo przecież również filipińscy Chińczycy obchodzą to święto!

Typowe , czyli mooncake ma dość nieregularny kształt, średnicę około 10 cm i 4-5 centymetrów grubości, a jego nadzienie najczęściej przygotowywane jest z czerwonej fasoli lub pasty z nasion lotosu. Prawie każde ciastko zawiera dodatkowy bonus w postaci żółtka symbolizującego pełnię księżyca oraz nadruki i dekoracje – zwykle chińskie symbole harmonii i długowieczności, a czasem po prostu znaki charakterystyczne piekarni, z której pochodzą. Jak można się domyślić, przygotowanie takich ciastek jest niezwykle pracochłonne, więc niewielu ludzi potrafi przygotować je samemu w domu, w efekcie czego aby zjeść je wraz z przyjaciółmi czy rodziną, trzeba odwiedzić którąś z piekarni czy innych tego typu miejsc, a tam zwykle wahają się od 10 do 50 dolarów za cztery sztuki (w Manili jest to 150-180 peso, czyli 11-13,50 PLN za sztukę). Jak widać, ciasteczkowy kwitnie!

Księżycowe ciasteczka uważane są za prawdziwy przysmak, co my również potwierdzamy. Mają tylko jedną jedyną wadę – jedno ciasteczko to średnio… 1000 kalorii:(