Emilia Smolka to podróżniczka z kilkuletnim stażem, która z biletem w jedną tylko stronę wyruszyła po raz pierwszy do Azji w 2011 roku. Po dwuletniej podróży przez kontynent od Tajlandii po Indie, a potem jeszcze kilku miesiącach spędzonych w Nowej Zelandii, zdecydowała się osiąść w sercu indonezyjskiej Jawy – Yogyakarcie. Czy na dłużej, to się jeszcze okaże, ale osobiście mam wielką nadzieję spotkać Emi raz jeszcze w Jogji bądź też na Bali. Emilia Smolka swoje podróże (i teraz już życie ) opisuje na blogu emiwdrodze.pl, a ostatnio zapytałam ją o podróżnicze wrażenia.

W Azji spędziłam…

Już prawie trzy lata, z czego dwa w podróży, a rok mieszkając na indonezyjskiej Jawie. Oprócz Azji Południowo – Wschodniej długo zasiedziałam się w Indiach.

Azja to dla mnie…

…kiedyś wielkie egzotyczne marzenie, teraz „szara” codzienność ;)

sigryia2

Przygotowując podróż najchętniej zaglądałam do…

Przed wyjazdem przeczytałam kilka książek – relacji z podróży po Azji, dały mi kopa i trochę odwagi. Wożę ze sobą przewodnik, jednak rzadko do niego zaglądam. Trochę doczytuję na blogach, choć na początku podróży nie miałam ze sobą laptopa, bo wydawało mi się, że Azja to taki dziki i niebezpieczny kontynent. Na szczęście miałam ten komfort, że czas mnie nie gonił, więc nie musiałam planować podróży na więcej niż kilka dni naprzód. Informacji najczęściej zasięgałam u ludzi poznanych w drodze, a jak mi się gdzieś spodobało, po prostu zostawałam dłużej. Nie dla mnie podróż z napiętym planem.

sigriya

Z Azją najbardziej kojarzą mi się…

Piękne plaże i wielkie, zatłoczone miasta; bazary, rozklekotane autobusy, jedzenie na ulicy i pięcioosobowe rodziny z psem i kozą przewożone na motorze.

W Azji zachwyciły mnie…

Uśmiechy na twarzach ludzi nie posiadających prawie nic. W Europie nie doceniamy, w jakim dobrobycie żyjemy.

pushkar3

Najbardziej zaskoczyło mnie…

Jak wielu ludzi – zarówno młodych, jak i takich po 70-tce, podróżuje, podobnie jak ja, w pojedynkę. Zaskoczyło mnie, kiedy nocując na statku zacumowanym w wietnamskiej Halong Bay późnym wieczorem wyjrzałam za burtę, a tam dookoła pustki, wszyscy śpią, tylko na dole pani z mini sklepikiem w kajaku krzyczy do mnie „buy something!”.

Największe rozczarowanie przeżyłam…

Na słynnej Niebiańskiej Plaży (Maya Bay), gdzie było tyle turystycznych łódek, że po snorkelingu ciężko mi było zmyć ze skóry warstwę oleju.

pushkar

Najprzyjemniejszy wieczór spędziłam na…

… hamaku na tarasie domku na palach na jednej z czterech tysięcy wysepek Mekongu w Laosie. W świetle świec, bo prąd był tylko kilka godzin dziennie. Kompletna cisza, a obok ktoś grał na gitarze. Właściwie był to cały tydzień, nie jeden wieczór. Podobnych w całej podróży było całe mnóstwo.

Najlepsza azjatycka to…

Indyjska – smakowało mi tam niemal wszystko i ominęły mnie problemy żołądkowe, którymi tak straszono. Najlepiej wspominam dosy smażone na oleju kokosowym z południa Indii i wietnamska – a szczególnie sajgonki z grillowaną kozą i sosem z orzeszków ziemnych. Inne dwa kulinarne raje to Singapur i Malezja – bo znajdziemy tam mieszankę kuchni indyjskiej i chińskiej.

luang prabang

Najlepszą kolację zjadłam w…

Chinatown w Bangkoku, choć do tej pory nie wiem, co za mięso kryło się pod kiełkami soi.

Najtańsze piwo wypiłam w…

… Wietnamie. Popularne tam są uliczne knajpki z małymi stolikami jak dla krasnoludków, piwo kosztowało wtedy mniej niż złotówkę.

pokhara

Najbardziej szalony dzień przeżyłam w…

Mam wybrać jeden? :) Dużo szalonych, jeśli nie mało rozsądnych rzeczy zdarzyło mi się zrobić podczas tej podróży. Teraz pewnie już bym się na podobne szaleństwa nie zdecydowała, ale nie żałuję. Dajmy na to dwa tygodnie w indyjskim Goa, kiedy za namową pewnego Francuza spróbowałam podróży bez wydawania pieniędzy – to było wyzwanie! Niesamowite doświadczenie i nigdy nie zapomnę tego spania na plażach i zrywania kokosów prosto z palmy na śniadanie, autostopowania z rodzinami, które zapraszały na wesela i rodzinne obiadki, jednak szybko doszłam do wniosku, że lepiej zawsze mieć te kilka dolarów w kieszeni, aby zachować trochę godności.

saigon

Najfajniejsze azjatyckie miasto to…

Chiang Mai. Zatrzymało mnie na dwa tygodnie i chętnie bym tam wróciła. Nie powiem jednak, żebym kochała azjatyckie metropolie.

W Azji najbardziej męczy mnie…

…hałas, tłok, śmieci i brak dbania o higienę, zbyt duże zainteresowanie mną jako 'białą', czy to ze względu na pieniądze, które ponoć mam, czy za jasną, niby piękną skórę. Plus to ich powolne życie, które najpierw wydaje się być takie bezstresowe, a przyprawia o białą gorączkę, kiedy już tu się mieszka i próbuje się załatwić coś 'na wczoraj'.

nuwara eliya

Największa azjatycka przygoda…

Nocna kąpiel z fluorescencyjnym planktonem w Kambodży. Miliony świecących punkcików w wodzie i tyle samo na niebie do dziś mam przed oczami, gdy je zamknę. I włóczenie się po ruinach świątyń wokół indyjskiego Hampi – ma się wrażenie, że do niektórych z nich przed nami nikt nie dotarł. Dla mnie Hampi na głowę bije Angkor Wat.

Najlepiej wspominany odcinek podróży przebyłam…

w Wietnamie. Poznałam tam świetnych ludzi, długie wakacje z okazji chińskiego nowego roku spędziliśmy w paczce przypadkowych osób z różnych stron świata. Z częścią z nich podróżowałam dalej, innych wciąż przypadkowo spotykałam. W Wietnamie butelka rumu kosztowała mniej niż dolara, a jak do tego dodać otwarte aż do wschodu słońca bary na samej plaży… Żadna ze mnie imprezowiczka, jednak na tamtym etapie podróży bardzo potrzebna mi była taka odmiana.

jodhpur

Najbardziej niestandardowy nocleg zdarzył się…

… na dziedzińcu świątyni w Hampi. Z setkami innych pielgrzymów. Nad głowami latały nietoperze, a obok przechadzały się krowy, wyżerając śmieci. W Goa (tym niby tak turystycznym!) trafiliśmy z grupką ludzi na oddaloną od wszelkich zabudowań plażę. Wieczór z ogniskiem i pieczonymi krewetkami był magiczny, ale nie powiem, żebym przespała tę noc, bo huk oceanu był przerażający!

Najbardziej fotogeniczne miejsce…

Błękitne miasto, czyli Jodhpur w Indiach. Zresztą w Indiach znalazłoby się takich miejsc więcej – cały Radżastan ma tak bogaty wachlarz ów, że bez photoshopa na zdjęciach wychodzi cudnie.

pushkar4

Najpiękniejszym uśmiechem obdarzono mnie…

…na północy Sri Lanki. Niedługo wcześniej skończyła się tam prawie trzydziestoletnia wojna i wciąż byli poruszeni, że obcokrajowcy chcą ich w tych zniszczonych wioskach odwiedzać, niektórzy wręcz mieli łzy w oczach, obdarowywali jedzeniem, choć sami nie mieli co jeść. Tam czułam, że te uśmiechy są naprawdę szczere. Mieli zupełnie inne podejście niż ludzie w turystycznej części wyspy, gdzie biały = skarbonka, a uśmiech szedł w parze z perfidnym oszustwem.

jaffna

Najciekawszą historię usłyszałam w…

…w Indonezji towarzyszą mi same ciekawe historie. Opowieści o duchach i czarnej magii, w które tu wierzy każdy to codzienność. Chwytają za serce te wszystkie relacje z przeżytych tsunami, wybuchów wulkanów i trzęsienia ziemi sprzed kilku lat, które zrujowało sporą część miasta (Yogyakarty). A nocując w tanich hostelach w trakcie podróży słyszałam tyle niesamowitych historii ludzkich, że już nigdy nie powiem, że coś jest niemożliwe!

Najbardziej mrożący krew w żyłach moment zdarzył się…

w Goa, kiedy w barze na jednej z plaż postanowiłam spróbować lokalnej atrakcji – bhang lassi, czyli jogurtowego napoju z niewielkim dodatkiem marihuany. Miało być słabe i tylko lekko odurzyć, ale dodatków najwyraźniej było sporo i niekoniecznie takie, które być powinny. Wylądowałam w szpitalu. Nigdy wcześniej tak przeraźliwie się nie bałam, że jak zamknę na chwilę oczy, to już się nigdy nie obudzę. Skończyło się na nocy pod kroplówką, bo w tym dziwnym stanie nie pozwoliłam zrobić sobie nawet płukania żołądka. Od lekarzy dowiedziałam się, że często dodaje się tam m.in. ketaminę (która jest środkiem znieczulającym dla zwierząt), a turystów potem okrada czy gwałci. Na szczęście nie byłam wtedy sama, ale mimo wszystko to było naprawdę traumatyczne przeżycie, po którym kilka dni dochodziłam do siebie.

cabo de rama

Ulubionym azjatyckim środkiem transportu jest…

… galopujący wielbłąd w Radżastanie. Nie miałam pojęcia, że tak szybko potrafią biegać! Lubię też indyjskie pociągi, szczególnie właśnie w Radżastanie, kiedy gorący wiatr wpadający przez okna parzy w twarz i można obserwować pojedyncze chatki ludzi żyjących pośrodku sawanny. Parę razy widziałam tam też sępy rozszarpujące jakąś zwierzynę.

Najbardziej widowiskowy wschód słońca…

…zapadł mi w pamięć ten po nocnej wspinaczce na Adam's Peak na Sri Lance, ale chyba dlatego, że wyczekując go byłam tak bardzo niewyspana. Jednak wolę zachody, ciężko mi się czymkolwiek zachwycać tak wcześnie rano ;)

vang vieng2

Najpiękniejszą plażę znalazłam w…

Coral Island przy malezyjskiej wyspie Tioman i na indonezyjskim archipelagu Karimunjava.

Z największą przyjemnością wróciłabym do…

Tajlandii, zawsze! Była pierwszym krajem azjatyckim, jaki odwiedziłam. Wracałam już do niej kilka razy i wracać będę. Kiedyś trochę mi przeszkadzało, ilu tam jest turystów, teraz, kiedy egzotykę mam na co dzień i tęskno mi za cywilizacją, doceniam, jak tam właśnie dzięki tym turystom jest 'wakacyjnie' i bezstresowo. Podoba mi się, że w Tajlandii jest już taka turystyczna stabilizacja, miejscowi przyzwyczajeni są do 'bogatych białych' od lat i nie uderza im teraz nagle do głowy żądza pieniądza tak, jak w sąsiednich krajach dopiero się pod tym względem rozwijających, np. Laosie.

trekking chiang mai

Nigdy nie wrócę do…

… mimo wszystkich tych cudownych wspomnień z Indii, moja stopa prędko tam nie postanie. Bardzo męczą, szczególnie, jeśli jest się dziewczyną i podróżuje tam w pojedynkę. Miałam takie chwile, że pałałam do nich miłością, dzień później nienawidziłam z całego serca. Może za kilka lat zmienię zdanie, bo jest tam jeszcze kilka miejsc, do których chętnie bym się wybrała, jednak póki co mam awersję.

pushkar2

Osobom wybierającym się do Azji poradziłabym…

… nie dać się zwariować szczepieniom i nie faszerować lekami antymalarycznymi. Tydzień przed wyjazdem zacząć brać probiotyk z wyższej półki, żeby na miejscu uniknąć problemów z brzuchem i móc się cieszyć ulicznym jedzeniem. Nie dać sobie wmówić, że jest tu niebezpiecznie.

cameron highlands

Plany na najbliższe miesiące i dalszą przyszłość to…

… odwiedzenie choć ułamka z tych 17 000 indonezyjskich wysp, usiedzenie nieco dłużej w jednym miejscu bez przepakowywania plecaka co dwa dni, rozwój własnej firmy, a potem powrót do Europy. Lub pół roku tu, pół tam – to byłaby chyba najlepsza opcja! Marzą mi się też podróże do bogatszych państw – Australia, Japonia, Stany…

Opowiadała i fotografowała: Emilia Smolka

Jeśli podróżujesz bądź niedawno podróżowałeś po Azji i miałbyś ochotę podzielić się swoimi wrażeniami – napisz do nas.

O czyjej podróży chcielibyście poczytać w przyszłości? Czekamy na Wasze sugestie.