Nie mamy coś ostatnio serca do pisania tego bloga… Dziś zauważyłam ze zgrozą, że w grudniu umieściliśmy tu jedynie trzy wpisy i nie dokończyłam moich małych „relacji” z wysp batanes. Mam nadzieję to wszystko nadrobić po Nowym Roku.
A trochę się zebrało nam materiału na bloga, bo tradycyjnie już wyjeżdżaliśmy z Manili prawie co tydzień, więc mieliśmy okazję w tym czasie zobaczyć całkiem spory kawałek Filipin.
Teraz zresztą też jesteśmy poza Manilą, bo pokazujemy Filipiny Asi i Rafałowi, którzy zdecydowali się nas odwiedzić i spędzić z nami święta i Nowy Rok.
Zaraz po ich przyjeździe w połowie grudnia pojechaliśmy razem na wulkan Taal i tym razem zobaczyliśmy go w promieniach słońca, a nie w ulewnym deszczu.
tarasy ryżowe w Banaue i Batad chcieliśmy zobaczyć już we wrześniu lub ewentualnie październiku, ale pora deszczowa i towarzyszące jej tajfuny skutecznie nas do tego zniechęciły. Tym razem udało się – dotarliśmy na miejsce! Mimo, że zajęło to z Manili średnio 10 godzin w jedną stronę, nie żałujemy! (i mamy taka maleńką nadzieję, że uda się nam tam pojechać raz jeszcze)
Wigilię i pierwszy dzień świąt spędziliśmy na plaży w sabang na Palawanie. Było miło, choć zupełnie inaczej. Mogło być idealnie, ale na Filipinach, jak mogliśmy się o tym niejednokrotnie przekonać, sytuacje idealne są po prostu niemożliwe.
Potem odwiedziliśmy jeszcze nasze wymarzone el nido i dwa dni pływaliśmy łódką odwiedzając piękne plaże i laguny albo pływając z rybkami.
Na zakończenie naszego pobytu na Palawanie wróciliśmy do puerto princesa i ponownie pojechaliśmy nad Honda Bay. Lubimy to miejsce i mamy tam nawet swoją ulubioną wyspę.
Chwilowo jesteśmy w cebu, a już jutro z samego rana jedziemy, a potem płyniemy łódką na małą wysepkę Malapascuę, aby tam spędzić Sylwestra. Taka mała objazdówka jednym słowem. Mam tylko nadzieję, że pogoda dopisze, bo w tej chwili leje jak z cebra.
A Wam wszystkim życzymy wszystkiego dobrego w Nowym Roku!