Japonia jest krajem nowoczesnym w znaczeniu znanym nam z ów science-ficion : na stacji pociągu w Tokio powita nas czasem robot służący za informację turystyczną, toaleta miewa więcej funkcji niż smartfon, niektóre pociągi jeżdżą do góry nogami. Jednak jest to mikro wycinek rzeczywistości, w dodatku skupiony tylko w centrach ogromnych metropolii. Powiedziałabym raczej, że Japonia zatrzymała się w latach '90, mentalnie i rozwojowo jeśli chodzi o codzienność. – opowiada Ola (instagram: leadmetotravel) o życiu w Japonii.

Skąd pomysł wyjazdu do Japonii? Czy od początku planowaliście zostać na dłużej?


Nasz wyjazd jest ściśle związany z badaniami naukowymi Michała, za pierwszym razem kiedy przeprowadziliśmy się cztery lata temu na ponad pół roku, korzystał z opcji wymiany studenckiej na doktoracie, a teraz ze stypendium rządowego na badania naukowe. Pierwsza przeprowadzka była ściśle ograniczona czasowo, trochę jak Erasmus, tylko dłuższy i dalej. Za drugim razem przeprowadziliśmy się zdecydowanie bardziej świadomie i (przynajmniej ja) z o wiele większą ekscytacją :D


Jakie miałabyś rady dla kogoś, kto marzy o przeprowadzce do Japonii? Łatwo o pracę na miejscu?


Przede wszystkim aktywować wszystkie swoje pokłady otwartości. Japonia potrafi dać niezły szok kulturowy, oczywiście słyszałam już, że „gdy się przygotuje do wyjazdu, to nic nie zdziwi”, ale nie uważam, że to prawda. Mnie po prawie dwóch latach dalej sporo rzeczy zaskakuje. Warto więc nie nastawiać się, bo rzeczywistość pokazywana w mediach często skupia się na konkretnych aspektach, inne zupełnie pomijając, podczas gdy życie na co dzień nie ma tak dużo wspólnego z folderami turystycznymi.
Jeśli chodzi o pracę, to szukałam jej tylko raz, właśnie cztery lata temu, będąc już po studiach, mając potwierdzoną certyfikatem znajomość angielskiego – w Japonii nic mi to nie dało. Nie mieszkamy w centrum Tokio i nie chcąc pracować na pełen etat miałam niemal zerowe szanse na otrzymanie jakiejkolwiek posady bez znajomości japońskiego. Na pewno o wiele prościej jest szukać pracy w Tokio, czy innych dużych miastach, bo istnieją tam również międzynarodowe korporacje, które zatrudniają obcokrajowców. Nie mówię, że się nie da, bo da się wszystko, ale trzeba mieć na uwadze, że z samym angielskim, nie będąc nativami czy certyfikowanymi nauczycielami mamy mocno ograniczone opcje pracy poza dużymi miastami.
Dla osób do około trzydziestki jest za to całkiem ciekawa pula stypendiów i wymian, którymi warto się zainteresować. Japonia też oferuje wizy typu Work&Travel, jeśli jednak ktoś się na taką wybiera, warto zorientować się wcześniej w opcjach pracy i z kimś dogadać chociażby mailowo.


Czym Wy zamujecie się na miejscu?


Michał prowadzi badania naukowe i pisze doktorat na temat kodyfikacji japońskiego prawa cywilnego, a ja nie pracuję zawodowo. Dorywczo robię tłumaczenia, ale przez większość czasu mam po prostu wolne.


Mieszkacie w Kanagawa. Opowiesz nam, co to za miejsce?


Konkretniej – w prefekturze Kanagawa. Nasza miejscowość nazywa się Sagamihara i bezpośrednio graniczy z Tokio. Mieszkamy zupełnie na styku prefektur, śmiejemy się, że na kawę chodzimy do sklepu całodobowego w Tokio, a potem wracamy na naszą wieś ;). Kanagawa to bardzo niedoceniana prefektura, mało się o niej słyszy samej w sobie, a ma bardzo dużo do zaoferowania. Przede wszystkim – pod względem mieszkania, ceny są dużo niższe niż w Tokio. Gdy szukaliśmy lokum, ceny domków „za rzeką” były nawet 20 % droższe, a znajdowały się zaledwie kilkanaście (!!!) metrów dalej. Pod względem turystycznym, Kanagawa ma ogromny potencjał. Słynne Hakone z bramą torii w jeziorze, wulkan Owakudani, drugie co do wielkości miasto w Japonii – Yokohama, zamek w Odawarze, przepiękna historyczna Kamakura, nazywana małym Kioto, wyspa Enoshima, czy całe wybrzeże nieopodal bazy wojskowej w Yokosuka – to wszystko znajduje się w Kanagawa. My mieszkamy u podnóży gór Tanzawa, mamy więc świetną bazę wypadową na górskie wycieczki (choć często jesteśmy zbyt leniwi, by z tego korzystać :D )


Jak wyglada japońskie mieszkanie? Czy to prawda, że zwykle jest bardzo małe?


I tak i nie. Jeśli mówimy o centalnym Tokio, to należy zaznaczyć, że jest to olbrzymia metropolia, z mnóstwem miejsc pracy, ogromną ilością ludzi i jest wieczny deficyt jednego – miejsca. Dlatego mieszkania w centrum będą z założenia droższe w odniesieniu do metrażu, niż te, położone poza głównymi dzielnicami. Oczywiście to nie jest tak, że w centrum nie ma większych mieszkań czy nawet ów, bo są. Jednak ceny najmu są wyższe w stosunku do jakości.
Z mojego doświadczenia, standardem dla dwóch osób poza centrum Tokio jest ok. 45-50m2. Wydaje mi się, że to raczej normalny metraż, w Polsce w miastach też wygląda to podobnie. Takich mieszkań jest bardzo dużo na stronach do wynajmu, chociaż zdarzają się też mniejsze (nawet 15 m2).
Ogólnie zauważyłam, że jest to temat budzący duże kontrowersje wśród obcokrajowców, bo każdy mówi na podstawie swojego doświadczenia. Jeśli więc ktoś mieszkał tylko w Tokio, to twierdzi, że faktycznie mieszkania są małe i bardzo drogie. Hitem na YouTube są filmy pokazujące mikromieszkania w zabójczych cenach. Warto jednak zdawać sobie sprawę, że Japończycy, jeśli pracują w centrum Tokio, to nie przeprowadzają się tam, tylko mieszkają w dalszych dzielnicach i dojeżdżają, transport jest w końcu bardzo sprawny. Wtedy mogą spokojnie pozwolić sobie na zupełnie normalne mieszkanie, w dobrej cenie i o przyzwoitym metrażu.

Jak wygląda takie mieszkanie? Zupełnie inaczej niż to, do którego przywykliśmy w Europie. Moim zdaniem, mieszkania japońskie są kosmicznie niepraktyczne i raczej mało estetyczne, chociaż w nowym budownictwie już są nieco inne standardy, podobne do tego, do czego przywykliśmy.
Sporo elementów jest podyktowanych trzęsieniami ziemi, chociażby materiał, z którego zbudowane są budynki, powodujący, że czujesz się jak w domu z papieru. Ściany są cienkie, słychać każde westchnięcie sąsiada, nie ma mowy o ćwiczeniu w domu, bo sąsiad na dole miałby koszmar. Okna często są nie do końca szczelne, izolacja jest bardzo słaba, co powoduje, że mieszkania szybko się nagrzewają w lecie i równie szybko chłodzą w zimie. Oprócz tego, każde mieszkanie z założenia ma identyczną tapetę – białą/kremową, z marmurkową fakturą. Każde. Do tego stopnia, że w sklepach 100yenowych można kupić rolki tej tapety, żeby w razie zniszczenia łatwo dało się wymienić. Niektóre mieszkania mają cudowną rzecz – pokój wyłożony matami tatami, najczęściej służący też jako sypialnia – my też w ten sposób z niego korzystamy, świetnie śpi się na futonie w takim otoczeniu. Standardem jest automatyczny kibelek, ten przedmiot zachwytu dla obcokrajowców. Niestety w japońskich mieszkaniach nie doświadczymy ani piekarnika ani zmywarki – no chyba, że ktoś sobie osobno kupi. Mieszkania są wynajmowane zupełnie nieumeblowane, trzeba kupić dosłownie wszystko prócz mebli kuchennych (ale lodówkę i płytę gazową już tak), toalety, wanny i umywalki.


Słyszałam, że często stawia sie dość trudne warunki wynajmu i bywa, że obcokrajowcom niełatwo o wynajem każdego mieszkania. Doświadczyliście podobnych sytuacji?


Tak, to powszechny problem. Japońscy wynajmujący wymagają poświadczenia tzw. gwaranta. Często jest to pracodawca, jednak nam z uwagi na to, że zrezygnowaliśmy z akademika (chcieliśmy mieszkać w większym mieszkaniu, planowaliśmy sprowadzić naszego kota i chcieliśmy mieć miejsce na przyjmowanie gości – na razie w powodu pandemii wszystko na marne) nie przysługiwała taka gwarancja ze strony uczelni. Z pomocą przyszła nam znajoma, której rodzice poręczyli za nas, pomimo tego, że nawet nas dobrze nie znali! A trzeba wiedzieć, że gwarant odpowiada finansowo, jeśli ty przestaniesz płacić czynsz, dlatego to naprawdę niesamowite, jak bardzo nam zaufali.


Jak wygląda Wasza codzienność? Czy bardzo różni się od codzienności w Polsce?


Bardzo. W Polsce oboje pracowaliśmy w korporacjach, na pełen etat. Wracaliśmy do domu o godzinie 18:00, robiliśmy obiad na kolejny dzień, dodatkowo mieliśmy inne obowiązki i życie kręciło się od weekendu do weekendu. Obecnie jesteśmy w bardzo uprzywilejowanej sytuacji, bo mamy mnóstwo wolnego czasu. Michał nie ma wielu zajęć, a choć sam pracuje bardzo dużo, to olbrzymią wygodą jest fakt, że nikt go nie ogranicza i sam decyduje o tym, jak rozplanować pracę. Ja nie pracuję, dlatego mamy naprawdę dużo czasu na zwiedzanie i po prostu na odpoczynek. Kilka razy w miesiącu jeździmy na jednodniowe wycieczki, czasem do Tokio, czasem po naszej prefekturze, nigdy się to nie nudzi, bo atrakcyjnych miejsc jest tak dużo, że nie starczyłoby czasu ich zobaczyć, nawet gdybyśmy jeździli codziennie.


Czy nie boisz sie trzęsień ziemi? To jeden z największych rejonów sejsmicznych. Można się w jakiś sposób przygotować na trzęsienie?


O dziwo, pomimo tego, że jestem hipernerwową osobą i boję się niemal wszystkiego, to trzęsienia nie powodują u mnie stresu. Większość z nich, które są w nocy, przesypiam. Ostatnio Tokio poczuło trzęsienie, które nawiedziło okolice Fukushimy, instagram zalały relacje obcokrajowców, którzy spanikowali. Ja przyznam się szczerze, że w tym czasie siedziałam i piłam herbatę i scrollowałam instagrama. Dopiero po trzęsieniu zorientowałam się, że faktycznie było mocne i wtedy dopadł mnie stres. Nie ma nic fajnego w pisaniu do rodziny „Hej, było duże trzęsienie, pewnie dowiecie się z mediów, idę spać, ale piszę żebyście nie martwili się, jesteśmy bezpieczni”. Sam fakt, że musisz przekazać taką informację i jest ona uzasadniona bardzo działa na psychikę. W Japonii trzęsienia są codziennie, ale większość z nich jest nieodczuwalna. Te odczuwalne z kolei zazwyczaj są raczej nieszkodliwe, po prostu czeka się aż przestanie trząść. Mieszkając w Japonii powinno się mieć tzw. disaster kit w miejscu, gdzie można go łatwo złapać i wyjść z domu. Ja przyznam szczerze, że jeszcze się nie zaopatrzyłam w taki, ale muszę to w końcu zrobić.


Powszechnie uważa się, że w Japonii żyje się bardzo wygodnie. Jak to wygląda z Twojej perspektywy?Jakie widzisz największe zalety tamtejszego życia?


Tak jak mówiłam już wcześniej, doświadczam głównie pozytywnych aspektów mieszkania w Japonii, omijają mnie bowiem wszelkie stresy związane z pracą, o której to z kolei krążą bardzo negatywne opinie.
Odnosząc się do pytania – TAK, mi w Japonii żyje się bardzo dobrze. Jest to kraj, gdzie z racji na fakt, że ludzie dużo pracują, mają więc mało czasu, stara się całą resztę dograć tak, żeby była jak najbardziej wygodna. Począwszy od niezwykle sprawnej komunikacji, przez poziom usług, kulturę ludzi, małe rzeczy, które denerwowały mnie w Polsce, a tu po prostu nie istnieją. Wsiadam więc do pociągu, który odjeżdża o czasie, wysiadam wtedy kiedy powinnam, a nie z 20 min spóźnieniem przez korki. W pociągu wszyscy są cichutko, nikt nie krzyczy, każdy robi swoje. Nikt nikomu nie przeszkadza. Na ten ogólny poziom życia składają się właśnie nie tylko duże rzeczy, ale i drobiazgi. W restauracji woda zawsze za darmo. Nigdzie nie wymaga się napiwków, jeśli jest cena, to taką płacisz. Czujesz się mile widziany w większości miejsc. Nie spotkałam się nigdy z rasizmem, choć z chamstwem już tak, ale też muszę przyznać, że mogę niefajne sytuacje na w sumie 2 lata mieszkania policzyć na palcach jednej dłoni.
Ponadto mieszkamy w takiej okolicy, że mamy blisko i w góry i nad ocean i do ogromnego miasta, a jednocześnie nasze miasto jest na uboczu i nie ma zgiełku, tłumów. Wystarczy 40 min pociągiem i jesteśmy w każdym z tych wyżej wymienionych miejsc, co jest szalenie fajne! No i świadomość, że mieszkamy blisko jednej z największych metropolii na świecie jest nieoceniona – jeśli istnieją jakiekolwiek atrakcje czy usługi, które mogą istnieć na świecie, to prawdopodobnie znajdziemy to w Tokio. Nie mogę się tym nacieszyć i staram się korzystać, ile się da, co jest obecnie trochę ograniczone ze względu na pandemię.


A czy zgodziłabyś się ze stwierdzeniem, że Japonia to nowoczesny kraj?


Gdy tak się zastanawiam, najpierw do głowy niby przychodzi odpowiedź „tak”, ale po zastanowieniu się, jest to zdecydowane „NIE”. Tak, w znaczeniu takim znanym nam z filmów science-ficion : na stacji pociągu w Tokio powita nas czasem robot służący za informację turystyczną, toaleta miewa więcej funkcji niż smartfon, niektóre pociągi jeżdżą do góry nogami. Jednak jest to mikro wycinek rzeczywistości, w dodatku skupiony tylko w centrach ogromnych metropolii. Powiedziałabym raczej, że Japonia zatrzymała się w latach '90, mentalnie i rozwojowo jeśli chodzi o codzienność. Japonia jest więc retro, są retro pociagi, budynki, a choć w miastach dużo jest już nowoczesnych miejsc, kawiarni w europejskim stylu, to wciąż jednak standard jest mocno przestarzały. Jeśli zaś chodzi o , to spotkałam się ze stwierdzeniem, że Japonia to „najmniej rozwinięty z najbardziej rozwiniętych krajów” i to dla mnie jest istota problemu. Japonia obecnie zmaga się z ogromnymi problemami, jeśli chodzi o szeroko pojętą mentalność. Z jednej strony mamy skrajnie patriarchalny, szowinistyczny kraj, gdzie prawa kobiet są daleko na liście za innymi wysoko rozwiniętymi państwami, gdzie ludzie mają pracować dla samej idei pracy, gdzie pojęcie wypoczynku, praw pracownika, czy mobbingu niemal nie istnieje. Z drugiej strony mamy przemiany społeczne, głosy młodych osób, które nie godzą się na taki stan rzeczy, mamy skandale gdy politycy mówią, że „kobiety nie powinny brać udziału w zebraniach, bo za dużo mówią”, mamy napływ obcokrajowców, którzy wymagają innych standardów. W końcu jest jeden z najniższych na świecie przyrostów naturalnych, Japończycy nie chcą, albo nie mają czasu na dzieci. Japonia w pewnym momencie się zatrzymała i nie nadąża za tym, co dzieje się na świecie. Kryzysy gospodarcze i demograficzne zatrzymały rozwój w każdej dziedzinie. Daleko w tyle jest również biurokracja, wciąż oparta na papierologii, a także kwestie szeroko rozumianej ekologii. W tym momencie nie nazwałabym Japonii nowoczesną. Powiedziałabym raczej, że to taki skansen nowoczesności lat '90, który jest genialny do zwiedzania, super intrygujący, niesamowity pod względem rzeczy, których u nas nigdy nie było, ale jednak bardzo już zacofany w stosunku do państw, których rozwój przystaje do czasów.
Mówię tu zresztą głównie o miastach, jeśli zaś odniesiemy się do japońskiej wsi, to powiedziałabym, że często są one gdzieś zaklęte w latach '70, z jeszcze starszą architekturą. Nowoczesności tam raczej nie uświadczymy.


Co Cię najbardziej zaskoczyło w Japonii? A co rozczarowało?


Zaskoczyła mnie japoń kuchnia. Nie spodziewałam się aż takiego bogactwa, prawdopodobnie dlatego, że w Polsce czy ogólnie w Europie sprzedaje się zazwyczaj sushi, a w ostatnich latach ramen. Wciąż odkrywam mnóstwo nowych rzeczy, produkty, o których nie miałam pojęcia, a gdy je spróbuję, to nie mogę się od nich oderwać. Nie wiem czy mogę powiedzieć o rozczarowaniu, bo przyjeżdżając pierwszy raz do Japonii miałam niemal zerową wiedzę na temat tego kraju. Zdecydowanie jednak nie podoba mi się japońska pogoda. :D Jest albo bardzo zimno, albo tak gorąco, że nie da się przeżyć, w miesiącach z przyjemną pogodą najczęściej jest porywisty wiatr, który utrudnia rowerowe wycieczki, poza tym jest też tsuyu – pora deszczowa. Rozczarowało mnie zdecydowanie używanie ton plastiku i podejście do ochrony środowiska. Plastik jest tu wszędzie, każdą rzecz pakuje się w folię, nawet te, które nie wymagają bycia pakowanymi.
No i ostatecznie rozczarowali mnie Japończycy jako kierowcy :D To są takie ukryte bestie, niby wszystko cacy, niby wszystko przepisowo, ale jak widzą pieszego albo rowerzystę to przyspieszają, jak przechodzę przez ulicę, to dodają gazu, nie raz omal nie potrącił mnie ktoś gdy jechałam rowerem, a jeżdżę bardzo ostrożnie. To samo zresztą z rowerzystami – gdy ktoś jedzie naprzeciwko mnie i zjadę na bok, to ten ktoś w 90 % zjedzie tak, żeby jechać ze mną na czołówkę, mimo że to ja jadę po prawidłowej stronie :D. O co chodzi? Nie mam pojęcia.


Czy Polacy i Japończycy bardzo się od siebie różnią?


Tak jak człowiek od człowieka. Ja ogólnie jestem zdania, że ludzie to ludzie, nieważne gdzie żyją. Różnią się wzorce kulturowe, różnią się zachowania takie „na pierwsze wrażenie”, różni się wpojone podejście do pewnych spraw (typu dbanie o komfort innych ludzi). Ale jeśli chodzi o samych ludzi, ich charaktery, to myślę, że wszędzie znajdziemy takie same różnice. ☺ Bardziej powiedziałabym, że jest dużo rozbieżności kulturowych, ale to chyba żadna niespodzianka – sporo osób narzeka na szok kulturowy po przeprowadzce. Japończycy od małego są uczeni pewnych zachowań, których my w Polsce nie mamy wpojonych. Przykładowo – żeby nie robić innym problemu. W Polsce powiedziałabym, że jest odwrotnie – oczekujemy, że nikt tego problemu nie będzie sprawiał nam. Jak to się objawia? Np. Japończycy nie używają mocnych perfum, bo może to drażnić innych. Nie słuchają muzyki głośno na słuchawkach, nie rozmawiają ani nie telefonują w środkach komunikacji. Nie przepychają się, nie walczą, nie kłócą publicznie. Jednocześnie nie spotykają się w domach, a w restauracjach, czy izakayach. Znajomość opiera się trochę na innych podstawach, nie jest dziwne, że np. przez miesiąc się do siebie w ogóle nie odzywa. Dla Polaków może się to wydawać dziwne, no ale nie należy zapominać, że dla Japończyka wejście w dżunglę polskiego MPK też zapewne byłoby szokiem kulturowym. ;) Ciężko mi ocenić cały naród, mogę powiedzieć tylko, że te wszystkie różnice to są różnice na takim poziomie bardziej „formalnym”. Jak już się z kimś zakolegujesz, to ja specjalnych różnic nie widzę, jesteśmy tak samo weseli, mili dla siebie, gościnni. No, może czasem nie łapię poczucia humoru Japończyków, ale z angielskim też mam problem :D


Jakie są największe stereotypy dotyczące Japonii i Japończyków?


Kraj zen, gdzie wszyscy całymi dniami moczą się w onsenie medytując, na weekendy wyjeżdżają do ryokanów to taki jeden ze stereotypów. W rzeczywistości Japończycy dużo pracują, rzadko mają czas na wyjazdy, ryokany jak z filmów są raczej drogie, a onsen jest tak powszechny jak u nas baseny, albo bardziej i czasem wskakuje się do niego na godzinkę po trudnym dniu, żeby po prostu odpocząć. Dla niektórych to może być jakiś duchowy rytuał, ale myślę, że większość traktuje to po prostu jako chwilę dla siebie. Drugi skrajny stereotyp to, że Japonia kraj otaku i anime, ludzie ubierają się jak „dziwacy”, typowe Harajuku dream. Oprócz dwóch dzielnic w Tokio Japonia jest bardzo spokojnym, cichym i niewychylającym się krajem ;). Mało tu szaleństwa, odstępstwa od normy nie są dobrze traktowane. No chyba, że idzie się na Harajuku czy Akihabarę! Anime oczywiście stanowi ważny element kultury, ale raczej bardzo malutki ułamek procenta ludzi na co dzień jakoś to eksponuje strojem. Trzeci stereotyp to Japończycy jako superzamknięci ludzie, z którymi nie da się nawiązać kontaktu. To mniej więcej tak samo prawda jak to, że wszyscy Polacy to złodzieje – jedno i drugie bzdura. Znamy Japończyków nieco bardziej zamkniętych, ale znamy też bardzo otwartych, tak samo jak Polaków.


Często słyszymy o niełatwej sytuacji Japonek i nierównym traktowaniu kobiet w porównaniu do mężczyzn. Jak to wygląda z Twoich obserwacji?


Japonki nie mają łatwo. Tutaj istnieje kolejny stereotyp, perfekcyjnej, miłej, ułożone, uroczej i drobniutkiej Japoneczki, która zawsze jest uśmiechnięta i grzeczna. W przeciwieństwie oczywiście do nieokrzesanych kobiet z innych krajów. Tak, Japonki sprawiają takie wrażenie, to prawda. Są kulturalne, mówią ciszej i mają delikatny, wypracowany tembr głosu (po japońsku, po angielsku tego już nie słychać), poruszają się elegancko, używają konkretnych gestów i mimiki, jakich mężczyźni nie stosują. Ale to wszystko to schematy, które wtłaczane są od najmłodszych lat i bardzo wiele młodych kobiet obecnie buntuje się przeciwko temu utartemu obrazowi, który nie pozwala im być kim chcą. Ktoś by powiedział – ale co złego w tym, że uważa się je za idealne? Otóż to, że ponieważ Japonka ma być takim „kwiatuszkiem”, to w pracy niektóre posady dla niej są niedostępne, bo potrzeba silnej ręki. To, że pensje Japonek są o wiele niższe niż pensje Japończyków na tym samym stanowisku, a one same o wiele rzadziej zatrudniane na wyższe stanowiska. To, że przykładowo jeden z czołowych uniwersytetów medycznych w Tokio kobietom dawał ujemne punkty za kandydowanie na studia drugi rok pod rząd, podczas gdy mężczyźni mieli pełną pulę. Bo kobieta w tym wieku powinna wyjść za mąż i rodzić dzieci. Udział kobiet w polityce jest jednym z najniższych na świecie. Ogromnym przełomem w ostatnich latach był fakt, że burmistrzem Tokio została kobieta, jednak na innych stanowiskach zdecydowanie brakuje damskiej reprezentacji. W prawie również istnieje wiele nierówności – chociażby fakt, że małżonkowie po ślubie muszą nosić identyczne nazwisko, co w efekcie skutkuje tym, że kobiety biorą w niemal 100 % nazwisko męża. Różnicę w traktowaniu widać również na co dzień – pomimo tego, że jesteśmy obcokrajowcami, jeśli idziemy razem do sklepu, urzędu, czy lekarza, zawsze pierwszą osobą, do której się zwracają jest Michał. Ja akurat nie mówię po japońsku, a on tak, ale taka reakcja ma miejsce, zanim ktokolwiek z nas zdąży się odezwać.


Czy Japonia jest droga? Masz jakieś wskazówki, aby żyć/podróżować taniej? 


I tak i nie. Są rzeczy, które są bardzo drogie, ale są takie, które można zorganizować bardzo budżetowo. Przykładowo jedzenie zarówno w marketach jak i w restauracjach potrafi być zarówno bardzo kosztowne, jak i śmiesznie tanie. Wszystko zależy od tego, gdzie się udamy. Każdemu podczas podróży zależy na innych rzeczach, ciężko więc radzić. Jeden nie ma nic przeciwko spaniu pod namiotem i jedzeniu zupek instant, bo chce głównie zobaczyć piękno krajobrazów i pobyć w zgodzie z naturą, ktoś inny z kolei chce jak najtaniej doświadczyć atrakcji typu ryokan, restauracje z gwiazdkami Michellina czy Disneyland. Koszt wyjazdu będzie się bardzo różnił w przypadku pierwszej i drugiej opcji, mimo że jeśli dobrze rozplanujemy to obie możemy nazwać budżetowymi. Przede wszystkim szukałabym każdej dostępnej opcji z tego, co chcemy zobaczyć, czytać, czy płacenie za wstępy jest warte tego, bo czasami możemy znaleźć podobne atrakcje taniej, lub za darmo. Niektóre świątynie są płatne, często niedaleko nich możemy znaleźć inne, również piękne, ale darmowe. Możemy iść do restauracji z gwiazdkami Michellina za 1000 zł za osobę, a możemy zjeść „gwiazdkowy” ramen za 40 zł. Możemy wybrać się do Disneylandu, albo zdecydować się na Universal Studios, tańsze o 100 zł. Możemy wybrać ryokan z onsenem za duże pieniądze, albo wziąć ryokan bez onsenu, a do onsenu pójść oddzielnie za 30 zł. Wszystko jest kwestią wyboru i tego, czego chcemy doświadczyć, jakie mamy marzenia, czy na jakich wspomnieniach nam zależy.


Na blogu opisujesz wiele wspaniałych i niecodziennych miejscówek. Jak je znajdujesz? 


Śledzę na instgramie sporo osób mieszkających w Japonii, bardzo często jest tak, że jedna osoba gdzieś pojedzie, a później inne idą jej śladem, jeśli widzą, że miejsce jest warte zobaczenia. Jest to świetna opcja, bo każdy mieszka w innej dzielnicy, więc może pokazywać miejsca, które dobrze zna, albo różne wyjazdy. Dzięki temu tworzy się pewna mapa. Często też przeglądam strony internetowe zbierające newsy z Tokio, gdzie znajduję informacje o ofertach, promocjach, nowych otwarciach, czy poleceniach w danej dzielnicy. Najczęściej jednak, po prostu siedzę nad mapą na google i przeglądam różne dzielnice, szukam muzeów, świątyń, parków. Niejednokrotnie trafiam na świetne perełki!


Regularnie możemy też podglądać Wasze liczne . Które miejsca w szczególności poleciłabyś osobom, które będą w Japonii po raz pierwszy?


Być może to mało popularna opinia, bo sporo ludzi chce zobaczyć jak najwięcej podczas wyjazdu, co nie jest niczym dziwnym przy tak dalekiej i kosztownej podróży), ale ja zawsze wszystkim polecam skupienie się na dwóch miejscach : Tokio i okolice oraz Kioto/ i okolice. Oba te rejony oferują OGROM atrakcji i nie sposób ich zobaczyć w rok, a co dopiero w dwa tygodnie. Ponadto są szalenie różnorodne, jednego dnia możemy zwiedzać najstarsze świątynie, drugiego słuchać szumu oceanu spacerując po wyspie, trzeciego zrobić trekking w wysokich górach, a czwartego pójść do zwariowanej dzielnicy gier i rozwalić oszczędności na automatach. Być może jestem nieobiektywna, bo jestem totalnie zakochana w Tokio, ale uważam, że nawet dwa tygodnie tutaj nie byłyby na pewno czasem straconym.


Jak wyglądają urlopy w Japonii? Ile dni w roku można wykorzystać?
Niestety nie pracowałam nigdy w Japonii, więc nie mogę się wypowiedzieć. Z tego co się orientuję, jest to 10 dni, aczkolwiek w Japonii jest dużo świąt narodowych, które nieco uzupełniają tę skąpą pulę.


Kiedy myślimy o japońskim jedzeniu, pierwsze co przychodzi do głowy to sushi. A co Ty szczególnie poleciłabyś z japońskiej kuchni?


Temat rzeka! Faktycznie sushi jest najbardziej znane, choć trochę mnie to dziwi, bo istnieje wiele innych japońskich dań, które byłyby o niebo prostsze do przygotowania w innych częściach świata, gdzie nie ma tak dobrego dostępu do świeżych ryb. Przykładowo – makarony, kluski. Udon i soba to dobro narodowe Japonii, udon to gruby makaron pszenny, gumiasty i sycący, zaś soba to cienki gryczany, ceniony ze względu na właściwości zdrowotne. Ja jestem fanką tzw. kitsune udon, pszennych klusek podawanych w wywarze przypominającym rosół i z dodatkiem smażonego i moczonego w słodkim sosie tofu. Coś przepysznego! Zdecydowanie warto wybrać się też na japońskiego grilla, czyli yakiniku. Polega to na tym, że siadamy przy stoliku z rusztem, dostajemy surowe mięso i dodatki, a następnie sami smażymy je tak, jak nam to odpowiada. Podobną ideę prezentuje shabu-shabu, czyli cieniutkie plastry surowego mięsa, które z kolei wkładamy do gotującej się na palniku zupy, której temperatura ścina mięso. Zjadamy z sosem podawanym w restauracji. Nie można też nie wspomnieć o tempurze, która nie jest jak to w Polsce się przyjęło uważać tylko panierką, ale jest to potrawa, zawierająca właśnie różne składniki smażone w głębokim oleju, w cieniutkim, chrupiącym cieście. Jada się z ryżem jako tendon, albo z wyżej wymienionymi makaronami. Wybitnym daniem jest unagi – grillowany węgorz, podawany najczęściej w słodkim sosie. Niebo w gębie. Polecam jednak zajrzeć też do konbini i poszaleć z tym, co można tam znaleźć. Bułki na parze z nadzieniem, ziemniaczane krokiety, kaarage (japoński smażony kurczak), onigiri, wszystko to absolutne złoto.


I na koniec zapytam jeszcze, jak długo zostaniecie w Japonii? Będzie żal wyjeżdżać?


Nie jestem w stanie odpowiedzieć w tym momencie na pierwsze pytanie, bo sama tego nie wiem. Pierwsze założenie było, żeby wyjechać na dwa lata, ale coś czuję, że na tym się nie skończy ☺. Przez trzy lata po powrocie z pierwszej przeprowadzki, będąc w Polsce, śniliśmy o ponownej wyprowadzce. Jest sporo rzeczy, których nam brakuje, ale oboje czujemy, że na ten etap życia, to nasze miejsce na ziemi. Czujemy się tu po prostu „w domu”, czego nie czuliśmy w Polsce. Obecna sytuacja polityczna w kraju też nie zachęca nas do powrotu i dopóki się nie zmieni, nie planujemy przeprowadzki z powrotem.
Jeśli zaś kiedyś przeprowadzimy się gdzie indziej, niekoniecznie do Polski, to na pewno do Japonii wracać będziemy, bo nigdzie nie zjemy takiego sushi!

Dziękuję za rozmowę!

Ola Piegzik, autorka bloga Lead Me to Travel, instagram: leadmetotravel