Największą pasją Dona Mariano Ledesma Lacsona, właściciela 440 hektarowej plantacji trzciny cukrowej w okolicy City na wyspie były . Nic więc dziwnego, że to właśnie podczas jednego ze swoich wojaży poznał wybrankę swojego serca. W Marii Braga, Portugalce z Macau, zachochał się niemal natychmiastowo i bez pamięci. Niebawem odbyły się oświadczyny, potem ślub i do domu rodzinnego Mariana, a jeszcze później na świecie pojawiły się dzieci (cała dziesiątka) i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Przynajmniej przez jakiś czas.

Jedenasta ciąża Marii zmieniła sielankę w rodzinną tragedię. Kobieta poślizgnęła się, upadła i zanim zdołano przestransportować ją do lekarza, umarła zarówno ona, jak i dziecko. Mariano rozpaczał dniami i nocami, aż w końcu, pewnego dnia, dla dobra pozostałej dziesiątki dzieci postanowił wziąć się w garść. Aby uhonorować swoją ukochaną żonę, zdecydował się wybudować okazały pałac, zapierający dech i perfekcyjny we wszelkich szczegółach.

Wszystko jednak ma swój kres. W okresie II wojny światowej rezydencja w Talisay została spalona najpierw przez Amerykanów, a potem przez filipińską partyzantkę, aby zapobiec zaanektowaniu jej przez Japończyków na swoją bazę. Z pięknego pałacu ostały się tylko gołe mury.

Dziś „The Ruins” (pod taką właśnie nazwą znany jest stary dom) odwiedzane są przez dziesiątki tysięcy turystów rocznie, z których znakomita większość przybywa tam podczas festiwalu Masskara.

Wiecie, że mówią o tym „Taj Mahal” – zaśmiała się Yasmita, nasza Hinduska przyjaciółka.

Nie wiedzieliśmy, ale chcieliśmy zobaczyć to miejsce na własne oczy. Popołudniu faktycznie zebrały się tłumy Filipińczyków, dla których zwiedzanie starych murów było częścią festiwalowej wycieczki do . Nie obyło się bez posiłków w lokalnej restauracji, zdjęć w mniejszych i większych grupach i wszelkich możliwych konfiguracjach (a nawet z wynajętymi modelami specjalnie przystrojonymi w tym celu w stroje „z epoki”), westchnień i zachwytów.

Piękne! Piękne! – podziwiał ruiny stojący obok Filipińczyk. – No, ale w końcu to Taj Mahal Azji!