Przychodzi na świat w 1966 roku w Duc My, niewielkiej miejscowości w wietnamskich Central Highlands, jako jeden z pięciorga dzieci. Wychowywany głównie przez matkę z dzieciństwa pamięta przede wszystkim bezwzględną biedę oraz ojca, który miał w sumie aż cztery różne żony i szesnaścioro dzieci. Potrafi też przywołać pamięcią trochę obrazków z wojny wietnamskiej: żołnierzy uczących małego Mai Lộca obsługiwać karabin M-16 i ciężarówki pełne poległych.

Enjoying, fot. Mai Lộc

Enjoying, fot. Mai Lộc

Jako dwunastoletni chłopiec sprzedaje papierosy na dworcu kolejowym. Jako dorosły człowiek przemyca kawę i szuka złota w górach (wspomina to dziś jako koszmar, a obraz chorych na malarię i zakopywanych żywcem ludzi towarzyszy mu bardzo długo). W międzyczasie zupełnie bankrutuje.

rykszarza (cyclo drivera) wydaje się zatem najbardziej rozsądną i dostępną opcją. Przewożąc ludzi i towary pedałuje przez całe osiem lat, a w międzyczasie postanowia… zacząć uczyć się angielskiego.

Trochę dla zabawy, ale przede wszystkim oceniam, że to bardzo użyteczny język. – opowiada Mai Lộc.

The sandy life, fot. Mai Lộc

The sandy life, fot. Mai Lộc

Pewnego dnia w 1995 roku z usług transportowych Mai Lộca korzysta para z Norwegii Gunnar Simonsen i Eva W. Mellquist wybierając się wraz z nim na przejażdżkę rowerową rykszą. Znajomość angielskiego u wydawałoby się, prostego rykszarza, zaskakuje ich tak bardzo, że że tego samego dnia decydują się mu pomóc deklarując zapłatę za jego przyszłe lekcje, do których zresztą gorąco go zachęcają. Na pamiątkę otrzymuje też pierścień.

Za każdym razem, kiedy na niego spojrzałem, czułem doping ze strony moich norweskich przyjaciół. – wspomina stare czasy Mai Lộc.

To prawda. Norwegowie zaprzyjaźniają się tak bardzo z Mai Lộcem, że co roku wracają do Nha Trang, aby go odwiedzić, aż w końcu otrzymują zaproszenie na wesele. W prezencie przywożą niewielki aparat fotograficzny zasilany baterią słoneczną.

Togetherness, fot. Mai Lộc

Togetherness, fot. Mai Lộc

Zupełnie nie wiedziałem, do czego to ma służyć. Przyznaję, że byłem przekonany, że to przenośne radio. – śmieje się dziś Mai Lộc prezentując stary aparat. – Ale właśnie w ten sposób i tym aparatem nauczyłem się robić .

Na tym jednak nie koniec pomocy ze strony wspaniałomyślnej norweskiej pary. W 1998 roku, Gunnar wiedząc już o swojej śmiertelnej chorobie, wysyła Mai Lộcowi 6000 dolarów, aby ten mógł zacząć całkiem nowe życie. Dzięki temu Mai Lộc kupuje motor i zaczyna całkiem nowy etap swojej egzystencji pracując od tego czasu jako przewodnik turystyczny i… oczywiście nadal robiąc zdjęcia.

Fotografowałem za każdym razem, kiedy zauważyłem coś pięknego. – opowiada. – A potem zaczęli mnie zachęcać, żebym swoje zdjęcia zaczął sprzedawać jako pocztówki i przede wszystkim – zaczął brać udział w konkursach fotograficznych.

Salt labours dance, fot. fot. Mai Lộc

Salt labours dance, fot. Mai Lộc

Kiedy w 2002 roku do Wietnamu wraca Eva W. Mellquist, jest bardziej niż zaskoczona i uszczęśliwiona na wieść o sukcesach Mai Lộca. Ten, dumny i szczęśliwy, obdarowuje ją kilkoma ze swoich prac, które po powrocie do Norwegii Eva decyduje się zaprezentować w kilku galeriach. I znowu wszystko się udaje – Mai Lộc dostaje zaproszenie do Norwegii, aby samemu promować tam swoje fotografie. To jednak nie takie proste, na wyjazd musi poczekać jeszcze kilka lat, bo dopiero wtedy, po interwencji Norweskiego Stowarzyszenia Fotograficznego i z poparciem rządu, władze wietnamskie decydują się wydać w końcu wizę Mai Lộcowi, aby ten mógł uczestniczyć w Nordiclight Photo Festival w Kristiansund.

Wspominam ten wyjazd jako wyjątkowo wspaniały czas. Wszystko w Europie było dla nie zupełnie nowe. Poznałem wspaniałych ludzi i nie raz płakałem ze wzruszenia.

Wrinkle by time, fot. Mai Lộc

Wrinkle by time, fot. Mai Lộc

W 2006 roku związany jest z hotelem Sao Mai jako przewodnik, a jednocześnie robi coraz to więcej zdjęć ludzi i miejsc w międzyczasie opiekując się swoją niewielką rodziną (żoną, dwójką dzieci i matką). Odnosi kolejne sukcesy. Wygrywa kolejne . Odkłada pieniądze i otwiera galerię swoich zdjęć na jednej z najbardziej popularnych turystycznych ulic w Nha Trang.

Mai Lộca poznaję ostatniego dnia ubiegłego roku i historia jego życia mnie wprost zniewala oraz pozwala odzyskać wiarę w ludzi. Kiedyś pomyślałabym, że takie historie zdarzają się jedynie w bajkach.

Więcej zdjęć: www.mailocphotos.com