Na mapy spoglądaliśmy regularnie od kilku dni i choć co chwilę zmieniały się prognozy w kwestii jego trasy, z całą pewnością wiadomo było, że nadejdzie. Ostatecznie Supertajfun Bopha uderzył w wyspę na południu Filipin dzisiaj przed świtem osiągając przy tym prędkość od 200 -240 km na godzinę i będąc bezpośrednią przyczyną prawie 16 metrowych fal na wybrzeżu. Wiatr o takiej sile bez problemu wyrywa drzewa z korzeniami i pozbawia domy dachów, ale choć obawiano się, że Bopha może być bardziej znamienna w skutkach niż tropikalna burza, która nawiedziła Mindanao w ubiegłym roku i pozbawiła życia 1200 osób, na szczęście do tej pory mówi się zaledwie o 6 ofiarach śmiertelnych, co przy tej sile tajfunu, można uważać za szkody minimalne. Duża w tym zasługa organizacji rządowych, które przytomnie ewakuowały ponad 50 tys. osób z najbardziej zagrożonych terenów i profilaktycznie odłączyły prąd. Najbardziej zniszczone są okolice Surigao del Sur, gdzie ponad 30 tys osób zostało zmuszonych do opuszczenia swoich ów. Jak można się domyślać, tysiące ludzi koczują na lotniskach w związku z odwołanymi lotami.

Do popołudnia w miarę przemieszczania się nad Mindanao, wiatr osłabł i w tej chwili osiąga prędkość „jedynie” 160 km na godzinę i nadal zwalnia. I miejmy nadzieję, że już nie przyspieszy.

Poza tym, Bopha jest interesującym tajfunowym wyjątkiem, bowiem:

1. pojawił się w nieco niestandardowym terminie ( mogą pojawiać się cały rok, ale większość z nich i tak formuje się w okresie lipiec – listopad);
2. skierował się na południe Filipin, czyli trasę rzadziej wybieraną przez tajfuny i tym samym stał się najsilniejszym tajfunem uderzającym w Mindanao od 22 lat (ostatnio równie silny był Supertajfun Mike, wg. filipińskiej nomenklatury Ruping z 1990 roku);
3. jest uważany za najbardziej wysunięty na południe (3.8 stopnia szerokości geograficznej północnej) – poprzedni rekord należał do Tajfunu Kate z października 1970.

Bopha (na Filipinach znana jako Pablo) jest 16. tajfunem (liczone są również depresje i burze tropikalne), który pojawił się w tym roku w okolicy Filipin. Prognostycy przewidują, że to nie koniec i że w grudniu należy spodziewać się jeszcze jednego tajfunu. Albo przynajmniej czegoś tajfunopodobnego.

Z Mindanao do Manili daleko, więc w żaden sposób nie odczuwamy skutków Pablo. Jedyną różnicą w aurze jest brak słońca i ciężkie na niebie, z których zapewne wcześniej czy później spadnie .

Mamy tylko nadzieję, że nie będzie padało cały czas, bo już jutro odwiedza nas nasz dobry przyjaciel z Poznania:)

Aktualizacja z dn. 10.12.
Niestety sytuacja nie przedstawia się tak optymistycznie. Szczegóły tutaj