Nie marzyłam o spędzeniu wiosny w Japonii. Kiedy mieszkałam w Polsce, to wprawdzie właśnie wiosna była moją ulubioną porą roku, ale od wielu lat tęsknię przede wszystkim za jesienią, na przykład taką w wydaniu japońskim. Wiosny w Japonii zatem nie planowałam, myślałam raczej o powrocie w tamte strony w listopadzie, kiedy na zaczyna padać. Ale jak to w życiu często bywa, o wyjeździe zdecydował przypadek – znalazłam bilety w promocji, wyjazd nie kolidował z żadnymi innymi planami, więc… pomyślałam, że może jednak jest to dobry moment i pod koniec marca wybrałam się na dwa tygodnie do Kansai. Zwiedzić kolejny region Japonii (poprzednim razem byłam zaledwie w Tokio i okolicach oraz Kioto) przede wszystkim, a przy okazji zobaczyć tę słynną wiosnę. I absolutnie tego nie żałuję.

Wcześniej, choć oczywiście widziałam mnóstwo zdjęć, chyba jednak nie do końca potrafiłam sobie wyobrazić, jak może prezentować się w Japonii. A uwierzcie, że jest pięknie. Oszałamiająco. I magicznie. To całe parki wiśniowych drzew. To ulice pokryte białymi płatkami. To uśmiech na twarzach Japończyków świętujących . To wiosna jedyna w swoim rodzaju.

Pierwszy dzień w Osace był dość chłodny,choć słoneczny. Zazieleniły się pierwsze drzewa, ale na wiosnę trzeba było jeszcze poczekać.


W Kanazawie panuje bardziej surowy niż w położonej bardziej na południe Osace. Nic więc dziwnego, że tam o wiosennych klimatach można było tylko pomarzyć. Przynajmniej przez pierwsze dni, kiedy temperatury panowały raczej zimowe.


Aż pewnego dnia zrobiło się cieplej i w słynnym ogrodzie Kenrokuen czekała niespodzianka – zakwitły pierwsze drzewa śliw.


Kioto. W Arashiyamie też pojawiły się pierwsze nieśmiałe pąki.


Kioto. Wiosna w Parku Maruyama.


Choć był już początek kwietnia, w Narze trudno było znaleźć ślady wiosny. Wyjątkiem była tylko otoczona kwiatami Himuro Jinja.


. Pięknie rozkwitnięte drzewo w Himuro Jinja.


Nara. Niestety nie różniłam się od innych spragnionych wiosny fotografów – też robiłam całe mnóstwo zdjęć.


Wiosna w Narze. Czyż nie jest pięknie?


Nara. Nadal w Himuro Jinja.


Początek kwietnia w Narze.


No cóż, w Himuro Jinja każdy chciał fotografować wiosenne pąki.


W Koyasan było zimno. Tak zimno, że wieczorem porządnie zmarzłam i tak zimno, że w wielu miejscach zalegały jeszcze resztki brudnego śniegu.


Po powrocie do Osaki mogłam już podziwiać zamek w otoczeniu kwiatów wiśni.


A tu zbliżenie zamku w Osace.


Ośmielę się napisać, że w Himeji, położonym na południe od Osaki, wiosna prezentowała się jeszcze okazalej.


Sakura w Himeji.


Zabudowania zamku w Himeji.


Hanami, czyli świętowanie wiosny.


Urocze kwiaty wiśnie w Himeji.


Kiedy dotarłam do Miyajimy (oficjalnie Itsukushimy) wiosna panowała już w pełni.


Sakura na Miyajimie.


Słynna torii w otoczeniu kwiatów wiśni.


Torii raz jeszcze.


Kwiaty śliw wą według mnie równie piękne, jak wiśni.


Uliczki Miyajimy.


Ostatni dzień w Osace i wiosna w pełni.


Szkoda tylko, że nie dopisała .


Choć nawet deszcz nie musi przeszkadzać w hanami.


Park Sakuranomiya to nieco przypadkowe odkrycie. Jeśli będziecie wiosną w Osace, zajrzyjcie tam koniecznie.


Żal było żegnać się z japońską wiosną.