U nas w domu Walentynek się nie obchodzi, natomiast na Filipinach i owszem. No i nie ma się co dziwić, bo jedną z pierwszych rzeczy, które znalazłam w internecie z samego rana, był raport, na podstawie którego Filipińczycy zostali uznani za najbardziej romantycznych wśród Azjatów (szczerze mówiąc, choć nie mam w tej mierze szerokich doświadczeń, osobiście obstawiałabym raczej Indonezyjczyków lub mieszkańców Indii, ale okazuje się, że nie mam racji)! Filipińczycy zostali uznani za tych „naj” częściowo zapewne dlatego, że nierzadko śpiewają czy grywają na gitarach, co pewnie przyprawia wybranki o szybsze bicie serca. Pełne romantyzmu filmy też nie należą do rzadkości. A dzisiaj, jak można się domyśleć, wszystkie kwiaty podrożały niemiłosiernie, bo rzadko kto nie zdecydował się ich kupno.

Walentynkowe szaleństwo zaczęło się już jakiś czas temu, kiedy w sklepach pojawiły się wszelkiego rodzaju akcesoria i gadżety począwszy od pluszowych misiów, poprzez seksowną bieliznę, a skończywszy na artykułach w prasie i w internecie podsuwających mniej lub bardziej oryginlane pomysły na to, co robić tego dnia. Poczytać można było choćby na temat:

3 romantycznych sposobów na spędzenie Walentynek w Manili;
5 pomysłach na walentynkowe prezenty
najlepszych miejscach na spędzenie Walentynek w Manili.

A poza tym? Tak, jak wszędzie. Dzikie tłumy na moim ulubionym rynku kwiatowym, zajęte stoliki w restauracjach, romantyczne spacery w parkach. No i na ulicach jeszcze większe niż zwykle. Zatem nic niestandardowego.

Jako ciekawostkę na koniec napisze jeszcze tylko, że mój dobry filipiński znajomy na pytanie, jak mówi się „kocham cię” w tagalogu odpowiedział: „gusto kita”.
A „lubię cię”? – wypytywałam.
– Też „gusto kita” odpowiedział.
Sprawdziłam w słowniku i co ciekawe, na hasło „gusto kita” wyskoczyło mi jeszcze „chcę/pragnę ciebie”.
Słuchaj, bo teraz się już zupełnie pogubiłam. – zapytałam Anthonego. – To co w takim razie mówisz dziewczynie, którą lubisz, ale jeszcze nie bardzo chcesz deklarować, że ją kochasz?
Jak to co? Mówię „I like you”, po angielsku.
Ale dlaczego po angielsku, a nie w tagalogu?
Eee. – dostałam odpowiedź. – To całe „gusto kita” jest po prostu staromodne i zupełnie nie pasuje do sytuacji. To tak, jakby ubrać baronga do dżinsów. Zupełnie bez sensu.

Najważniejsze, że wszyscy wiedzą, o co dokładnie chodzi i jakoś obywa się bez zbędnych nieporozumień słownych.