To trudne miasto. W najlepszym wypadku niełatwe. Zmuszające do nieustannych kompromisów, zwolnienia tempa. Z dnia na dzień uczące cierpliwości. A z drugiej strony nie pozostawiające obojętnym. Manilę albo lubi się albo nie. Osobiście udało mi się to miejsce pokochać. Miłością bynajmniej nie od pierwszego wejrzenia, więc z założenia trwalszą. Ciekawi jesteście, dlaczego Manila daje się lubić?

1. KONTRASTY – to miasto (właściwie kilkunastomilionowa metropolia), w którym w ciągu jednego dnia można przenieść się z jednego świata do drugiego i to do świata położonego na zupełnie przeciwległym biegunie. Miasto, w którym można proranek spędzić wraz z mieszkańcami chatynek zbudowanych na wodzie, naprędce zaimprowizowanych z wszystkiego, co akurat było pod ręką, a wieczorem zjeść kolację w ekskluzywnym klubie golfowym z zamożną filipińską rodziną. Miasto, w którym można wydać 30 peso na posiłek z garnka (ryż + warzywa) albo 3000 peso za kolację w lepszej restauracji. Kontrasty Manili nieustannie, a właściwie coraz bardziej mnie fascynują, a nawet sprawiają, że coraz częściej wybieram pozostanie na miejscu rezygnując tym samym z odwiedzenia zakątków świata z założenia ciekawszych.

2. – w moim przypadku to już całkowite uzależnienie. Na śniadanie najczęściej… jadam jogurt z mango; na drugie śniadanie bardzo często wybieram… mango; zamiast słodyczy… suszone mango. W międzyczasie oczywiście sok z mango. Mango na Filipinach jest naprawdę perfekcyjne i choć miałam okazję spróbować tego owocu w innych miejscach, nigdzie indziej nie smakował tak wybornie. A jeśli mango się nudzi, pozostają inne owoce włącznie z pysznymi truskawkami.

3. KUCHNIA JAPOŃSKA I TAJSKA – kiedy na początku naszej filipińskiej przygody zamieszkaliśmy w Pasig City, niestannie narzekaliśmy na dostęp do sensownych restauracji. Dokładnie od roku mieszkamy w Makati i tutaj sprawa wygląda zgoła inaczej. W Makati restauracje są, a właściwie ich wybór jest tak duży, że często nie od razu możemy zdecydować, którą wybrać. Nie wszystkie są idealne (przydałaby się jakaś knajpka z NAPRAWDĘ dobrą kuchnią włoską… Może ktoś zna…), ale naszych ulubionych, czyli tych, w których serwuje się kuchnię japońską i tajską, jest całkiem sporo i ciągle jeszcze się nimi nie nacieszyliśmy.

4. UŚMIECH – choć zakładam, że przynajmniej w 50% nieszczery i związany raczej z wykonywanymi obowiązkami niźli z prawdziwą sympatią, to i tak ulice filipińskie, a nawet manilskie, różnią się zdecydowanie od ulic w Polsce. Różnica jest niby prozaiczna – tutaj ludzie uśmiech odwzajemniają, tam w najlepszym wypadku patrzą na uśmiechającego się człowieka jak na osobę, której stan psychiczny pozostawia wiele do życzenia. A to sprawia, że jest tutaj jest o niebo przyjemniej.

5. POGODA – choć ciągle jeszcze tęsknię za porami roku i chętnie ubrałabym puchową kurtkę, czapkę i ciepłe buty, to… na pewno nie na stałe. Kilka zimowych dni na północy Wietnamu w zupełności wystarczyło, żebym doceniła to, co mam na co dzień – w okolicach 30 stopni (a często, jak wiadomo, jeszcze wyższe) i brak konieczności zakładania kolejnych warstw ubrań wierzchnich. Fakt, czasem to nudne, ale z mojego punktu widzenia, z pewnością przyjemniejsze. Często zdarzające się słoneczne dni sprawiają, że bardzo łatwo jest naładować akumulatory, a zimnem nacieszyć się można podczas chłodnych dni, czyli takich, kiedy temperatura spada do… 24 stopni.

6. MANILSKIE MIEJSCÓWKI – mam tutaj swoich kilka ulubionych miejsc, do których ciągle wracam, mimo tego, że miałam okazję być tak przynajmniej naście razy. Ale cóż na to poradzić? Quiapo na swój specyficzny , którego nie jestem w stanie porównać z niczym innym.; manilskie Chinatown ze swoją charakterystyczną, nieco mroczną atmosferą, w której przeplatają się wpływy chrześcijańskie i chińskie, sprawia, że nie sposób przejść obok niego obojętnie. Chiński Cmentarz leży na zupełnie przeciwległym biegunie – tam warto wybrać się, żeby odpocząć od zgiełku miasta.

7. KOMFORT – W Manili można żyć naprawdę komfortowo. Z łatwością udaje się znaleźć mieszkanie z basenem, siłownią i spa, a do tego bez trudu zatrudnić pomoc domową, opiekunkę do dzieci, kierowcę, a nawet prywatnego trenera. To wszystko rzecz jasna kosztuje, ale porównując te wydatki do wydatków na podobne luksusy w Polsce, Manila ciągle jeszcze wypada relatywnie tanio.

8. PULS, KOLOR, RUCH, KLIMAT – pamiętam pewną rozmowę z Panem Ambasadorem Adamem Jelonkiem, podczas której mój rozmówca mieszkający na co dzień w powiedział „Kuala Kumpur nie ma życia, Manila jest zdecydowanie bardziej interesująca” . Nie potrafiłam się wówczas z tym stwierdzeniem zgodzić, tym bardziej, że KL jest na mojej małej prywatnej liście „miejsc najprzyjemniejszych do zamieszkania”. Dziś uważam, że Pan Ambasador miał 100% racji. Manila ma to COŚ. Choć na pierwszy rzut oka szarobura, nieciekawa i pełna architektonicznych absurdów, to już po jakimś czasie można zacząć odkrywać jej prawdziwe, fascynujące oblicze. To pełne kolorów i życia miasto, które nigdy nie zasypia, ma w sobie coś nietuzikowego i ten specyficzny klimat gdzieś pomiędzy filmem noir, a „Miastem Boga” , który osobiście uwielbiam.

9. PLAŻE I KRAJE SĄSIEDNIE W ZASIĘGU RĘKI – jak bardzo nie lubiłoby się Manili, czasem trzeba od niej odpocząć, a to jest zaskakująco łatwe. Godzina lotu samolotem wystarczy, aby odwiedzić plaże wysp , nieco dłużej zajmie lot na Palawan, a dwie godziny lotu pozwolą znaleźć się na Mindanao. W przypadku destynacji zagranicznych najłatwiej odwiedzić Hong Kong i Tajwan (1-2 godziny lotu), a trzy godziny wystarczą, żeby znaleźć się w Tajlandii, Wietnamie, Indonezji, Malezji, Kambodży lub Singapurze.

10. MOŻLIWOŚCI – tu można WSZYSTKO. A kiedy piszę „wszystko”, dokładnie to mam na myśli. Manila spełni wszystkie Twoje oczekiwania i zachcianki i pozwoli Ci na na życie dokładnie takie, jakie chciałbyś mieć. Chcesz zarobić naprawdę duże pieniądze? Proszę bardzo, wystarczy mieć dobry pomysł na biznes i pracować odpowiednio ciężko. Chcesz egzotyczną żonę albo dziewczynę? Miejsca, w których ją bez trudu znajdziesz, są niezliczone. Chcesz wybrać się na wycieczkę do slumsów. Da się. Chcesz uczestniczyć w nielegalnej walce kogutów? I to się zrobi, bo w Manili uda Ci się wszystko… pod warunkiem, że dysponujesz odpowiednio dużymi środkami i znasz właściwych ludzi. To miasto nieprawdopodobnych możliwości, a co najważniejsze – każdy może mieć dokładnie takie w nim życie, jakie chce mieć.

Manila mnie pochłonęła. Do tego stopnia, że nie bardzo potrafię sobie w tej chwili wyobrazić mieszkanie w jakimkolwiek innym mieście.

Wiecie, o czym mówię?