filipiny_makatiGorąco!
Słońce świeci praktycznie od rana do wieczora, „oficjalne” średnie w najbliższej okolicy dobiły ostatnio do ok. 35 stopni Celsjusza (bo odczuwalne to już zwykle bliżej 42-45), przemykają chyłkiem chowając się w cieniu lub chroniąc się przed słońcem, jak się tylko da, a jeszcze chętniej okupują klimatyzowane (czasami aż absurdalnie klimatyzowane) centra handlowe i inne tego typu przybytki. Ci zamożniejsi włączają klimatyzatory (a prąd my mamy tu ekstremalnie drogi), ci ubożsi korzystają z wentylatorów lub zwyczajnych małych wachlarzyków.

Gorąco!
Anthony oznajmił mi wczoraj, że kiedy pojechał umyć samochód gdzieś do znajomego, spędził na tej zaimprowizowanej myjni prawie dwie godziny polewając wodą samochód i siebie na zmianę. Siebie rzekomo nawet szczodrzej.

Gorąco!
W godzinach okołopołudniowych na wielu ulicach zamiera ruch. Nie mówię tu o tym samochodowym-klimatyzowanym, ale o życiu tych wszystkich, dla których to właśnie ulica jest domem. Chroniąc się gdzieś w cieniu zamierają w bezruchu albo po prostu zasypiają. Ze zmęczenia. Ze znużenia. Z gorąca.

Gorąco!
Kiedy na początku miesiąca pojechaliśmy do regionu Bicol, najchętniej nie wyłazilibyśmy z hotelowego basenu w Legazpi, bo właśnie tam było najprzyjemniej temperaturowo, a widokowo nie najgorzej, bo wulkan Mayon widoczny był jak na dłoni.

Gorąco!
Z basenu najchętniej nie wyłaziłabym również w Manili, ale postanowiłam sobie tę przyjemność dozować ostatecznie spędzając tam kilka przedpołudniowych godzin i zaczynając dzień od pływania (a ostatnio pływam już nawet 50 długości, co oznacza, że wracam do formy sprzed wielu, wielu lat;)

Gorąco!
Największy interes robią sprzedawcy przeróżnych napitków, począwszy od buko, czyli soku ze świeżego kokosa, a skończywszy na takich, których nazw ciągle nie mogę zapamiętać, choć niektóre z napojów wypróbowałam. Zainteresowaniem cieszą się też uliczne stoiska z tanimi okularami przeciwsłonecznymi i… parasolami, wykorzystywanymi aktualnie, dokładnie tak, jak sugerowałaby nazwa, czyli do ochrony przed słońcem.

Gorąco!
„Chodźmy na halo-halo” często proponują Filipińczycy i wszyscy zgodnie zajadają się tym najpopularniejszym filipińskim deserem.

Gorąco!
Leniwie się przy okazji zrobiło. Od mniej więcej trzech tygodni wybieram się po raz kolejny na pola ryżowe i zupełnie nie mogę się zmobilizować. W aktualnej wersji zakładam wyjazd w najbliższy poniedziałek i mam nadzieję, że tym razem jednak pojadę.

filipiny_legazpiGorąco!
W administracji naszego budynku w końcu zorientowali się, że lato w pełni, a po nim pora deszczowa, przed którą wypadałoby umyć zewnętrzne okna, bo potem nie będzie to miało już najmniejszego sensu i… wreszcie się doczekaliśmy. Wcześniej na nasze sugestie (okna w budynku nie były umyte od „nowości”, czyli chyba już prawie 2 lat) odpowiadano iż „nie ma gondoli” ( czyli takiego „koszyka”, w którym zostają umieszczeni panowie myjący okna) lub sugerowano nam, że „jeśli nam tak bardzo zależy na czystych szybach z zewnątrz, to można by jakiegoś małego Filipińczyka wypuścić za okno na sznurku” . Gwoli ścisłości – mieszkamy na 29. pietrze, więc z propozycji uprzejmie zrezygnowaliśmy.

Gorąco!
Jakoś tak powoli, ale systematycznie nasze życie towarzyskie przeniosło się do pomieszczeń klimatyzowanych. Kiedy ostatnio wybrałam się ze znajomą do galerii (takich prawdziwych, nie handlowych), w tej z fantastycznymi meblami byłyśmy do tego stopnia zmęczone, że padłyśmy na fotele marząc o szklance wody. Marzenie spełniono.

Gorąco! Gorąco! Gorąco!
Narzekają zgodnie wszyscy i wszędzie i jest to najlepszy dowód, że narzekanie, to nie tylko domena Polaków.